Strony

KiB w sieci

wtorek, 13 maja 2025

43/2025 - Patricia Briggs, Zwierzyna

Gwiazdek:
 7

AutorPatricia Briggs
Tłumaczenie: Dominika Schimscheiner
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data polskiego wydania: 09 maja 2025
Data oryginalnego wydania: 16 marca 2012
Cykl / seria: Alfa i Omega (tom 3)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 336
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788367949927
Język: polski
Cena z okładki: 52,90 zł
Tytuł oryginalny: Fair Game

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Kolejny tom z serii "Alfy i omegi" przynosi tyleż zaskoczeń, i radości, co już znajomości, ale i nutę rozczarowania. Radość i zaskoczenie, bo oto wracamy do znanego nam już świata Anny i Charlesa, wilkołaczej pary tak bardzo z różnych końców biegunów, jak tylko może być. Obserwujemy ich perypetie, docieranie się, wspólne życie, a jednocześnie zaś akcja pędzi w przód, wydarzenia nabierają tempa niczym kula śniegowa i gdzieś w którymś momencie miałam wrażenie, że pani Briggs nieco odcięła kupon od sławy i pozwoliła sobie na dość oczywiste działanie fabularne. Ale hej! To wciąż Patricia Briggs, to wciąż marka sama w sobie jeśli chodzi o naprawdę świetne ubran fantasy! Więc cóż zrobisz, jak nic nie zrobisz, i jak ja - wciągniesz książkę nosem i chcesz wincyj? I... Fabryko Słów, tak, ty! Mam cię na oku, bo bardzo chcę, by całość była wydana! Znaczy, tego, no... Groźby potem, teraz zapraszam! :D

_________________________________________________________

Zaczyna się tąpnięciem - Anna stawia się samemu Branowi, marrokowi gromady. I ma ku temu bardzo poważne powody: jej mąż, Charles Cornick wyraźnie się od niej odsuwa, a dręczące go demony coraz bardziej rzutują na ich związek. Nieustępliwa i zaskakująco już silna Omega będzie jednak walczyła, nie opuści ukochanego, bez względu na wszystko. Nieoczekiwanie pojawia się opcja może nie naprawy, co próby nawiązania rodzaju porozumienia między parą - wyjazd do Bostonu, w którym zaczynają znikać zarówno wilkołaki jak i Pradawni. Sprawa okazuje się znacznie bardziej skomplikowana, a zaangażowani są w nią nie tylko agenci FBI... sytuację komplikuje fakt, kiedy do porwania dochodzi na córce jednego z potężnych Pradawnych, którego lepiej nie denerwować, zwłaszcza, kiedy sytuacja w kraju jest napięta, a wilkołaki i inne tego typu istoty nie mają do końca pewnego statusu prawnego w świecie... Dorzućmy do tego czarną magię i oto robi się bałagan, który nawet Marrockowi będzie ciężko posprzątać, a wszystko zrzucone jest na barki załamanego duchami kata gromady oraz jego żony, która wszak przeżyła koszmar, a teraz musi zmierzyć się z kolejnym...

O jak mi się ten tom dobrze czytało, o matko bosko częstochowsko! Absolutnie warto było mi cała niedzielę spędzić nad tą pozycją, bo po prostu potrzebowałam czegoś lekkiego, przyjemnego i doskonale sobie znanego, by odpocząć i po prostu zebrać myśli, a przy okazji się pobawić. Bo uniwersum serii znam świetnie, co więcej, jest tu tyle nawiązań do Mercy Thompson, że po prostu klaskałam uszkami. Zdecydowanie, Patricia Briggs umie w nawiązania, umie w serie, umie w tworzenie postaci, którym chce się kibicować, jednocześnie zachowując balans między humorem a grozą.

Akcja umieszczona w Bostonie to fajna odskocznia. Mogłam wraz z bohaterami sobie trochę to miasto pozwiedzać, poznać ich oczyma, jednocześnie z przyjemnością obserwując dynamikę związku tej pary (i absolutnie bawi mnie to, jak oboje podchodzą do świata), to, jak Anna uczy się nie tylko poznawać dalej swoje moce, ale i kieruje się nimi w życiu codziennym, w kontaktach z innymi, bez względu na to, czy to ludzie, czy to Pradawni. No i sama fabuła, poprowadzona jest naprawdę świetnie - autorka z umiejętnością i konsekwencją nie tylko prowadzi cała fabułę, ale i chętnie sięga po mitologię. Ale do tego już nas ta autorka przyzwyczaiła. Wzruszyła mnie baśń na samym początku, historia pewnej dziewczynki wychowywanej przez uroczą starszą panią, która nie bała się oddać jej swego życzenia, kiedy dziewczyna straciła swojego ukochanego pieska. I potem, z całą konsekwencją, autorka sięga na nowo do tej baśni, zupełnie stawiając na głowie wszystko, całą fabułę, ale w sposób dość oryginalny i ciekawy. No i do tego wplatanie w to świetnych pomysłów z magią, ahhh! No ślinotok. Kurde, naprawdę przywykłam już do tego, że pani Briggs potrafi w takie wątki, potrafi bawić się mitologią i różnymi archetypami postaci, ale... w całokształcie to wciąż działa, to wciąż zaskakuje i jest po prostu bardzo, ale to bardzo na miejscu! Wątek w kostnicy sprawił, że parsknęłam uczciwie śmiechem, zaś wydarzenia na wyspie... no, nie powiem, było ciekawie. Jedyny minus mam chyba odnośnie zakończenia, tej finałowej walki, ale... no, nie można mieć wszystkiego. Za to z prawdziwą przyjemnością i niekłamaną ciekawością śledziłam Beauclaire'a - o tak, ta postać nie dawała mi spokoju, a kiedy dowiedziałam się, KIM jest... nie, nie ma tak dobrze, nie zdradzę tego, ale warto było zachwycać się tą postacią. Absolutnie, cu-do-wną.

Ważne. Scena erotyczna się pojawia, ale jest ona zrobiona w taki sposób, że nawet największy purysta keksualny będzie zadowolony. Jest aluzja, co i jak, mamy świadomość, że się dzieje, ale nie jest to całe clue związku Charlesa i Anny, ten najważniejszy wątek w powieści. Zaznaczam jednak, że taki wątek się pojawia, co nie jest niczym dziwnym w tej serii. Mamy też jednak wątek dotyczący porwania, znęcania fizycznego i psychicznego oraz czynu na g. I choć nie ma tu żadnych modnych teraz trigger warningów, to warto mieć na uwadze, że takie kwestie są poruszane, więc nie będzie to pewne książka dla każdego.

Co do postaci, to zaczynają zyskiwać na realności i faktyczności. Zaczynają być zbudowane porządnie, z głębia i charakterem, który łatwo odróżnia je od siebie. Jasne, mamy kilka małych potknięć, jak choćby w przypadku Izaaka, który średnio mnie kupił jako bostoński alfa śmigający po dachach, ale można na to przymknąć oko. Bardzo podobały mi się za to kreacje wiedźm, obu, no i Beauclaire'a - wątek ze śpiewaniem Ar Lan Y Mór (tradycyjnej, walijskiej pieśni).

W całokształcie "Zwierzyna" to naprawdę świetna urban fantasy, po którą sięgnąć warto i bardzo trzymam kciuki, by Fabryka Słów wydała całą serię do końca. Bardzo fajny przekład pani Dominiki, lekkość pisarska stylu autorki - to wszystko składa się na serię, która podbija serce, i jest przyjemnym odświeżeniem po tych wszystkich absurdalnych urban fantasy z merysójkową główną bohaterką i taką ilością keksu na stronę, że każdy ma dość po 3 kartkach. Nie, Briggs to jakość i rozrywka w jednym, ale przez duże litery - to powieści, które naprawdę same się czytają, i przy okazji można się i pośmiać i podumać. Nieważne, czy czytane po raz pierwszy, czy po raz dziesiąty, absolutnie za każdym razem zaskakują, wciągają, wzruszają i bawią.

Seria "Alfy i Omegi" to świetna seria, którą polecam zdecydowanie. Bawiłam się rewelacyjnie i wiem, że jeszcze nie raz sięgnę po te książki, nie tylko dlatego, że uwielbiam styl autorki, że pokochałam te postacie, czy wykreowany świat pełen mitologii, która żyje obok nas jest wybitnie pociągającym. To po prostu seria, która się broni, ma sens i trafia do wszystkich, bo pokazuje, że bez względu na to, jakie demony w sobie nosimy - jeśli jest koło nas ktoś, kto w nas wierzy, wspiera i po prostu darzy uczuciami, pokonamy każdą przeszkodę. Bez względu na to, jak wiele demonów w sobie nosimy...

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz