Strony

KiB w sieci

wtorek, 27 maja 2025

50/2025 - Anne Bishop, Jezioro Ciszy

Gwiazdek: 8

Autor: Anne Bishop
Tłumaczenie: Emilia Skowrońska
Wydawnictwo: Initium
Data polskiego wydania: 18 września 2019
Data oryginalnego wydania: 16 marca 2019
Cykl / seria: INNI (tom 6)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 512
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788366328020
Język: polski
Cena z okładki: 49,90 zł
Tytuł oryginalny: Lake Silence

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Ostatnia w Polsce wydana część "Innych", czyli niezależna historia z tego uniwersum. Zdecydowanie warta uwagi, z nieco nietuzinkowo prowadzoną narracją, świetnie uzupełnia cały cykl, dodaje kolorytu i rozbudowuje świat o kolejne motywy. Bawiłam się naprawdę przyjemnie, dostałam nieco inne spojrzenie na Sanguinati i Wrony. I choć wkurzała mnie główna bohaterka, to całość wciągnęłam nosem z jakąś tęsknotą i sympatią do tego uniwersum. Zdecydowanie jednak, lepiej przeczytać podstawową sagę, by wiedzieć, w którym miejscu lokuje się "jezioro Ciszy" i tym samym w pełni rozkoszować się całością. Zapraszam!

_________________________________________________________

Vicki DeVine w wyniku rozwodu, otrzymuje pieczę nad Kłębowiskiem, tajemniczym ośrodkiem nad Jeziorem Ciszy, jednym z kilku należących do grupy Jezior Palczastych. Wydaje się, że będzie mogła w spokoju wyleczyć swoje rany, ale sielankę zakłóca znalezisko jej współlokatorki, Wrony Aggie. Oko, które ta chce podgrzać w mikrofalówce jest początkiem poważnych problemów Vicki - tajemniczy klub che przejąc tereny i postawić tam luksusowy ośrodek wypoczynkowy, więc niska, pulchna i zahukana dziewczyna wydaje się być dość prostym celem do wysiedlenia. Sprawy jednak komplikują się z chwilą, gdy Ilia "Ale On Jest Seksowny" Sanguinati postanawia zostać prawnikiem tejże, a terra indigena dopilnują, by równowaga w kruchym świecie została zachowana...

"Jezioro Ciszy" to naprawdę fajne uzupełnienie tego rozbudowanego świata, który czytelnicy Anne Bishop świetnie znają, zaś fanom "Innych" nie ma co nawet próbować przedstawiać. Trochę mroczna historia, która nosi jednak wszystkie dokładnie nam znane elementy. Słabą, zahukaną dziewczynę, którą otacza stado silnych samców i pozwala jej wygrać, dając też w miarę szczęśliwe zakończenie. Nic niezwykłego, nic odkrywczego. A mimo to - bawiłam się zaskakująco dobrze, choć nie będę ukrywać, Vicki mnie strasznie wkurzała (nie tylko z racji imienia, do którego mam uraz). Paradoksalnie bowiem, znalezienie trupa na terenie należącego do niej ośrodka jest tylko początkiem niesamowitych wydarzeń, ale i nie tylko dla niej. Również dla pewnego policjanta i całej dawki Innych, którzy dopiero poznają, jak to jest żyć z ludźmi. Poznają, bowiem Kłębowisko nie jest typowym Dziedzińcem, ale miejscem, gdzie to ludzie są pod obserwacja Innych. I to ludzie muszą się na nowo nauczyć żyć po tym, jak rok wcześniej terra indigena dokonało pogromu na świecie... ostrożna ciekawość, ale i chciwość. Wszystko tu jest.

To zdecydowanie przewrotny tom, w którym nie tylko obserwujemy inne postacie, ale i inne miejsce, niż Dziedziniec w Lakeside, ale nie zmienia to faktu, że jest ciekawie i akcja dzieje się błyskawicznie, kolejne strony książki dosłownie są pochłaniane. Historia przerażonej, zakompleksionej młodej kobiety, która po rozwodzie usiłuje odbić się od dna i na nowo ułożyć sobie życie, w czym powoli starają się pomóc Inni, okazała się absolutnym lekiem na mój czytelniczy zastój, i książkę, mimo jej objętości, wciągnęłam nosem w jeden dzień. Bawiłam się przy tym absolutnie wybornie i lekko. Mimo trudnych i momentami dość brutalnych wstawek - Anne Bishop nie ma oporów wszak przed mordowaniem kolejnych bohaterów i morduje ich w sposób doprawdy... obrazowy - całość po prostu wchodzi niczym ciepły nóż w miękkie masło. Co więcej, w końcu mamy okazję poprzyglądać się Innym, zwłaszcza temu, jak żyją, a Wrony absolutnie mnie rozbroiły. Ich dziecięca naiwność była zwyczajnie rozbrajająca, a Aggie bawiła za każdym razem, kiedy pojawiała się na kartach książki.

Autorka nie boi się pokazywać, jak świat wyglądałby "odwrotnie", czyli to ludzie sprowadzeni są do roli przekąsek, a żywioły, mieszkańcy lasów i wód - są istotami dyktującymi warunki. Matka Natura jest tu drapieżnikiem, który pozwala na ludzkie osiągnięcia, ale w granicach rozsądku, a Kły i Pazury Namid stają się realnym zagrożeniem dla cywilizacji. Ale, jak w prawdziwym życiu, ludzkość wciąż jest chciwa, pragnie zysku i splendoru, bez względu na ponoszone koszta. Powiedzenie "po trupach do celu", w "Jeziorze Ciszy" nabiera całkiem dosłownego znaczenia... Zwłaszcza w chwili, gdy do Kłębowiska przybywa grupa osób, pozornie chcących po prostu wypocząć...

Bohaterowie są w tym tomie zróżnicowani, ale z łatwością wyłapywać można pewne schematy, które znamy już doskonale z twórczości pani Bishop. Ale chyba największy problem mam z Vicky, młodą, trzydziestoletnią kobietą, której poczucie własnej wartości jest podkopane tak, że nie potrzeba łopaty, by przebić się w katakumby. Po prostu mnie wkurzała niemiłosiernie, a jej zagubienie i brak świadomości, czy coś mówi na głos, czy nie... no, straszliwie mnie irytowała. Już na jej tle lepiej wyglądali Julian czy Grimshaw, ale wciąż nie jest to coś, co mnie porywało. Mężczyźni tu są przedstawieni jako silni i dominujący, jednak nie czułam tego specjalnie. Gdzieś ta siła się rozmywała  i chyba tylko Ilia Sanguinati, jak przystało na wampira, miał w sobie coś dominującego...

W całokształcie "Jezioro Ciszy" to naprawdę dobra nowela - tak, mimo grubości sugerującej nowy tom, to jednak nowela dla mnie. Wracamy do znanego nam i lubianego (przynajmniej dla mnie) świata, ale nie męczymy znów i znów tych samych postaci, dostajemy za to nowe miejsce, nowych bohaterów i stare problemy. Mamy napomknięcie o wieszczkach krwi, umiejętnościach czytania przyszłości nie tylko z nacinania się, ale nie jest to wątek wiodący, choć Vicky ma sny prorocze. Nie jest to jednak nic, co przytłacza, a wręcz przeciwnie, daje rodzaj smaczku całej historii.

Jeśli ktoś szuka nietuzinkowej, innej fantastyki, urban fantasy, w którym to ludzie są sprowadzeni do słabszego ogniwa, a nad nimi istnieją Inne drapieżniki - warto sięgnąć po całą serię. Czyta się ją dobrze, przyjemnie, a pióro Anne Bishop nie zawodzi. Dobrze wykreowane uniwersum, postacie, które się dają lubić i wątki, które sprawiają, że śledzi się fabułę z zapartym tchem, oraz, nie ma tu wszechobecnego keksu, a w zamian mamy poruszane tematy braku akceptacji własnego ciała, niepewności czy krzywdy psychicznej, z którą trzeba zmierzyć się z pomocą przyjaciół. To ewidentnie coś, czego brakuje we współczesnych książkach - a co doskonale wybrzmiewa we współczesnym świecie. Dla mnie to ewidentnie seria, po którą jeszcze nie raz sięgnę. Nie tylko dlatego, że lubię autorkę... ;)

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz