Strony

KiB w sieci

sobota, 19 lipca 2025

67/2025 - Robert M. Wegner, Każde martwe marzenie

Gwiazdek: 9

AutorRobert M. Wegner
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Powergraph
Data polskiego wydania: 06 maja 2015
Data oryginalnego wydania: -
Cykl / seria: Opowieści z meekhańskiego pogranicza (tom 5)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 744
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788364384868
Język: polski
Cena z okładki: 49 zł
Tytuł oryginalny: -

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Kiedy sięgałam po ten tom, wiedziałam, że piszę się na coś, co mną wstrząchnie. Tak solidnie, aż do piętek i nie będzie tu żadnej litości. Nie spodziewałam się jednak, że to będzie zwyczajnie szarpanie za śledzionę, pozbywanie się nerki i spoglądanie na trzustkę łakomie! Bo chcę więcej! O szanowni państwo, Wegner tym tomem wkradł się na podium moich ulubionych autorów fantasy i rozsiadł się tam, jakby nigdy wcześniej tego miejsca nie opuszczał. I bardzo dobrze, bo to, co się działo w tym tomie... Ahhh! Na samo wspomnienie mam ciary i już chcę wiedzieć, co dalej! JUŻ TERAZ ZARAZ NATYCHMIAST! Kiedy będzie kolejny tom? Poza tym, finał tego tomu zakończył się tak, że... Ahhh, no! Więc... Jak zawsze, zapraszam! 

_________________________________________________________

Meekhan płonie. Może nie dosłownie, ale dzieje się bardzo wiele - tak wiele, że sam Cesarz postanawia postawić na baczność zarówno pierwszą trójkę Szczurów jak i Sukę przewodniczącą Ogarom. Pytań bowiem ma kilka, i szuka pilnie odpowiedzi na nie: co dzieje się na południu, z dzikuską, która weszła w Płomień Agara - Deaną d`Killean i jak rozwinie się dalej powstanie niewolników? Co jednocześnie wiąże się z pytaniem: dlaczego Genno Laskolnyk wraz ze swym czaardanem tam szukają i dlaczego jeszcze go nie sprowadzono przed oblicze Cesarza? I na koniec, co dzieje się na odległej północy i dlaczego to właśnie Czerwone Szóstki zostały władowane w sam środek naprawdę dziwnej kabały? A do tego wszystkiego przebudziły się dziwne moce, bogowie powstają i ingerują w świat śmiertelników... 

Dzieje się, w tym tomie naprawdę się dzieje, i jest to chyba mój ulubiony ze wszystkich. I nie tylko dlatego, że W KOŃCU nie mamy tu Małej Kany, pustyni i ogólnie tematów, które mnie straszliwie męczyły, ba! nudziły po prostu, ale w końcu jest tu akcja, fabuła, intrygi i spiski i dokładnie wszystko to, co uwielbiam. Wręcz trochę zła byłam na siebie, że tak odwlekałam w czasie czytanie "Każdego martwego marzenia" i że kiedy się zabrałam w końcu, dopadła mnie migrena, więc bonusowo czytałam wolniej. Ale damn, zdecydowanie tego mi brakowało. Autor nie oszczędził nikogo i niczego - doskonale połączył wątki, i sprawił, że nie mogłam się oderwać. Zwłaszcza, że znów wróciły moje dwa ulubione wątki: Czerwone Szóstki i Laskolnyk z jego czaardanem. I naprawdę świetnie się tu bawiłam, choć nie ukrywam, intrygujące w końcu było śledzenie Deany, która wyraźnie w końcu zaczęła być władczynią a nie tylko wkurzającą postacią. No i sama bitwa z niewolnikami... Zaskoczył mnie też mocno wątek Key`li, choć ten wydawał mi się nieco za metaforyczny. Nie mniej, na swój sposób całkiem interesujący.

"Każde martwe marzenie" to naprawdę solidny kawałek fantastyki, w której kolejne wątki przeplatają się ze sobą, tworząc jeszcze bardziej solidny wzór. Wątki, które początkowo i w poprzednich tomach wydawały mi się dość urwane, nagle nabrały całkiem solidnego sensu, jak choćby wątek z Altsinem - jego droga od pospolitego złodziejaszka do tego, kim się teraz stał... Wow. Nie spodziewałam się, że wybierze taką a nie inna drogę, ale może to lepiej? Zobaczymy. Rewelacyjnie bawiłam się też na wątku armii niewolniczej - Z prawdziwa przyjemnością śledziłam i przygotowania do walki i samą walkę - to dopiero było coś. Naprawdę, świetnie się bawiłam, śledząc kolejne etapy tej wojny, i absolutnie byłam zaskoczona tym, co się wydarzyło. Ale, nie ma co ukrywać, to autor, jak zawsze, potrafi prowadzić powieść tak, by czytelnik nie umiał się oderwać. Wykreowany świat jest bardzo bogaty, rzeczywisty, postacie istnieją, oddychają i faktycznie, śledzi się ich losy z prawdziwą, niekłamaną przyjemnością, zaś dla mnie, wisienką na torcie, był ten nie do końca przez wszystkich lubiany - wątek metafizyczny. Wątek, który niesamowicie interesująco spinał klamrą wszystkie wydarzenia i wprawił mnie w małe osłupienie. Sama idea wyjaśnienia pewnych kwestii za pomocą drzewa była... ciekawa i przyznaję, musiałam momentami czytać fragmenty po dwa razy, by dokładnie zrozumieć, co autor miał na myśli. W całokształcie jednak absolutnie połknęłam to wyjaśnienie, i jestem zachwycona tym, jak to wszystko zostało opisane.

Robert M. Wegner wykreował potężny świat, z potężnymi postaciami - które mają zupełnie ludzie odczucia, słabości i potrzeby. To umiejętność, którą mało kiedy się spotyka, umiejętność ożywiania do końca bohaterów, nadawania im indywidualnych cech i prowadzenia tak, by czytelnik chętnie śledził ich losy. A jednocześnie wątki prowadzi śmiało, nie bojąc się ich urywać w najciekawszym momencie, byle tylko chcieć dowiedzieć się, co dalej. 

Po zamknięciu książki, kiedy już emocje opadły - długą chwilę się zbierałam sama w sobie, by spojrzeć na książkę i zapytać, co, do cholery, się wydarzyło - bo finał zostawił mnie z masą pytań, na które odpowiedzi jeszcze poczekają. Opisy potyczek, spisków, intryg, walk... wszystko to czytałam z zapartym tchem, i jedyne co mogę powiedzieć, to to, że "król jest tylko jeden" i absolutnie zostaje nim pan Wegner. W mojej świadomości i na prywatnej liście ulubionych cykli Meekhan plasuje się już nie w topce, ale w pierwszej trójce. Taką fantastykę śmiało możemy prezentować światu, i być po prostu dumni, że dostaliśmy soczysty, pyszny i absolutnie genialny kawał militarnego fantasy.

Ja - jestem zachwycona. I chcę więcej. Więcej takich książek, więcej takich autorów. Więcej takiego dobra! Bo jak w przypadku takich serii - albo się ją kocha, albo nienawidzi. Innej opcji nie ma.

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz