KiB w sieci

czwartek, 27 lipca 2017

132. Heroizm dla początkujących - John Moore




Kocich łapek: 1
czytałam: 2 dni
autor: John Moore
tłumaczenie: Dominika Schinscheier 
wydawnictwo: Red Horse 
data wydania: 2007 (data przybliżona) 
cykl: - 
seria: - 
gatunek: fantastyka, fantasy, science fiction 
stron: 309
wersja: papierowa/posiadam
oprawa: miękka 
ISBN: 9788360504116
cena z okładki: 27,99 zł
tytuł oryginalny: Heroic for Beginners


 Są książki dobre i złe. Bardzo dobre i bardzo złe. I są też takie, które po prostu przypadkiem trafiły w nasze dłonie i równie "przypadkiem" zapewne znikną. Niesmak jednak zostaje na bardzo, bardzo długo. Spodziewałam się po tej pozycji nieco więcej ("nieco" to słowo kluczowe!) - a dostałam bardzo kiepską parodię, coś w deseń "Poznaj moich spartan" czy kolejne części "American Pie" - i z góry uprzedzam. Ja zwyczajnie nie lubię (kiepskich złych) parodii... A "Heroizm dla początkujących" okazał się właśnie taką, złą, slapstikową komedią...

 Zacznijmy jednak od początku. Książę Kevin Timberline jest z wzajemnością zakochany w pięknej księżniczce Deserae, królestwa sąsiadującego z Rassendasem tylko oficjalnie ubiega się o jej względy. Poznajemy go w trakcie oficjalnych konkurów o rękę księżniczki, nasz młodzian jest jednak pewien wygranej. Zakłada, że i tak zostanie mężem apetycznej blondynki. Tak się jednak nie dzieje, a Kevin zostaje po prostu wykopany z królestwa, z mało sugestywną aluzją, że może o swej lubej zapomnieć. Ale nie wszystko stracone! Przypadkowo zabrany podręcznik "Heroizmu stosowanego - praktycznego poradnika" jest przecież skarbnicą wiedzy, dzięki której nasz przystojny ale tchórzliwy i wygodny książę udowodni, że jest ideałem! I da radę! 

 Brzmi całkiem nieźle, prawda? Wydaje się, że będzie lekko i zabawnie, jak w niewymagającej komedii amerykańskiej. I... w zasadzie tak jest. lekka, amerykańska komedia, która od widza nie wymaga niczego specjalnego, poza obserwacją wydarzeń na ekranie. To samo mamy w książce - fabuła nie wymaga od czytelnika niczego, poza śledzeniem tekstu. Nieśmieszne gagi i sytuacje, które gloryfikują głównego bohatera, przerysowani konkurenci i sytuacje, które są tak absurdalne, że wręcz niemożliwe miały zapewne tą pozycję uplasować pośród "śmiesznych komedii fantasy" - ale nie liczcie na nic, co choć otrze się o "Your Higness", nie mówiąc już o kultowym "Galavancie". Tu wszystko jest sztywne, płaskie i bardzo, bardzo kiepskie. No właśnie. Miała to być parodia fantastyki, a dostałam parodię parodii, w której autor wysila się na humor, a staje się kiepską namiastką śmieszności. Jęczące smoki i dziewice, ociekający testosteronem i przerysowani półnadzy barbarzyńcy i kilka innych, podstawowych dla nurtu fantastyki elementów zostały tu po prostu zmieszane z błotem i podane. Na surowo. Bez wstępnej obróbki termicznej - choćby fachowo, w mikrofali. 

 Heh... koncepcja była... dobra. To przyznaję. Jednak wykonanie zostawia bardzo dużo do życzenia. Nie znalazłam tu niczego, co by mnie rozśmieszyło, co by przyciągnęło moją uwagę. Nic, kompletnie... nic. gdzie są słynne "odwołania do współczesności, do gier i filmów..." ja się pytam? Albo jestem ślepa, albo nie doczytałam odpowiednich fragmentów... albo sama już nie wiem.  Absolutnie, pozycja nie dla mnie. Albo moje poczucie humoru zwyczajnie ewoluowało w jakieś dziwne i niepokojące regiony, w których takie parodie po prostu traktowane są jako mało śmieszne i zabierające za wiele czasu cosie.

 Postacie - ograniczę się tylko do stwierdzenia, że autor za bardzo starał się wszystkie postacie tu występujące przerysować. Od "dobrego księcia Kevina" po "tego złego i bardzo mrocznego Lorda Voltomera" (zgadnijcie, na kim był wzorowany ów... lord). Zdecydowanie za bardzo wszystko przerysowane i wyolbrzymione, więc postacie kompletnie nie zapadające mi w pamięć - chyba, ze weźmiemy pod uwagę ich głupotę, to wówczas mogę najbliższe kilka godzin narzekać na coraz durniejsze posunięcia z ich strony.

 Okładka przyciąga wzrok. Jest zabawna, interesująca i intrygująca. Wabi czytelnika - sądziłam, że treść również będzie podobna. Rozczarowałam się. :(

 Podsumowując "Heroizm dla początkujących", to zapewne zabawna pozycja, w której ja nie znalazłam jednak niczego zabawnego. Wtórna, przerysowana i przewidywalna książka, na siłę pokazująca absurdalność high fantasy. Jest bardzo słabo. I ja nie polecam. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz