wtorek, 6 grudnia 2016

25. Kraina Minotaurów - Richard A. Knaak





Kocich łapek: 5
czytałam: 1 dzień
wydawnictwo:  Zysk i S-ka
cykl: Zaginione opowieści | Seria: DragonLance
stron: 341
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2003)
tytuł oryginalny: Land of the Minotaurs








 Dragon Lance po raz kolejny przewija się przez moje półki, próbując sprawić, że pokocham w końcu tę serię. Niestety, moje serce wciąż oddane jest Forgotten Realms, więc tu zostają ledwie okruszki i serducho bijące szybciej tylko dlatego, że książka jest papierowa, a nie w formie pdf. Wiem, jestem okrutna. 

Niestety, nie dostaję w książce tego, co oczekiwałam dostać — dobrych rozwiązań, wciągającej fabuły. Nieliczne postacie, które zapamiętałam, też średnio przebijają się mi przez mgłę pamięci. Pozycja jest po prostu... słaba. Nie, nie kiepska, tylko słaba. Co więcej, z punktu widzenia chronologicznego całego cyklu i tego, jakie powieści poprzedzały historię głównego bohatera, minotaura Kaza — zupełnie straciłam rachubę co-gdzie-kiedy. Z tego, co zdołałam się zorientować, zanim zasiadłam do tej pozycji, powinnam była przeczytać "Legendę o Humie" oraz "Minotaura Kaza". Nie zrobiłam tego i teraz to boli.
Co do samej fabuły — nie jest źle. Ale nie jest też powalająco na kolana jakoś specjalnie. Oto bowiem dawno wygnany ze swej społeczności Kaz, mistrz areny i walk, wyrusza w drogę, by poznać tajemnicę Imperium. Jakiego imperium? Ano właśnie, minotaurów. Krwawe waśnie między klanami, spory i nienawiść między poszczególnymi członkami, zagraża całej wspólnocie i może doprowadzić na skraj zagłady wszystkich. Kaz musi więc rozwikłać zagadkę, walczyć o swoje, a przy okazji przetrwać przygody, mając u swego boku dość... interesującą drużynę. 
A skoro o drużynie mowa, to z niej tylko kendera zapamiętałam. Bo w sumie, był najbardziej charakterystyczną i "barwną" postacią. Reszta  przeszła mi bez echa jakiegoś większego. Niby są, ale kompletnie ich nie pamiętam, po prostu — pełniły funkcję swoistego w moim odczuciu, zapychacza stron, czegoś, co ma być, co ma prowadzić akcję i wypełniać opowieść o głównym bohaterze, ale... 
No, zabrakło mi czegoś, po prostu.
Postacie zresztą to chyba trochę słaby punkt autora, jakim jest Richard A. Knaak. Przynajmniej ja to tak odbieram. Historia nie jest zła, ale nie mając w pamięci choćby wcześniejszych wydarzeń, omija nas sporo różnych niuansów, związanych właśnie z samym Kazem, jego stadem, czy przyjaciółmi. Owszem, teoretycznie jest to wszystko wyjaśnione, ale... wciąż mam wrażenie, że są tu jakieś braki, niedoróbki wręcz, celowe pominięcia. Być może się czepiam dla samego czepiania, być może po prostu sama historia mi nie przypadła do gustu i zapomnę o niej szybko...? Nie wiem, jest to bardzo prawdopodobne. Nie ukrywam, że idea obdarzonych rozumem krów, chodzących na dwóch nogach i mówiących ludzkim głosem, od czasów mitów greckich (i samego minotaura) jakoś mnie nie przekonywała do siebie. Nie wspominając już o tym, że wołowinę wolę widzieć na talerzu w formie pieczeni, a nie szarżującej na mnie z mieczem w dłoni... ;)
W ostatecznym rozrachunku książkaksiążka nie jest zła, po prostu... mnie nie zachwyciła jakoś specjalnie i powalająco. Zdarza się i tak, jednak myślę, że znajdą się osoby, którym spodoba się ta pozycja... ;)




Kliknij, aby wrócić do strony głównej

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz