KiB w sieci

piątek, 13 stycznia 2017

46. Sztylet rodowy - Aleksandra Ruda

 
Kocich łapek: 10
czytałam:1 dzień
wydawnictwo: Papierowy Księżyc
cykl: Sztylet Rodowy (tom 1)
stron: 368
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2016)
tytuł oryginalny: Родовой кинжал




 Kto nie zna Aleksandry Rudej - powinien na grochu klęczeć przez co najmniej kilka godzin i posypywać głowę popiołem z gorącą obietnicą natychmiastowego naprawienia tego błędu. Bo nie znać jednej z lepszych pisarek zza wschodniej granicy, która ma nie tylko obłędnie genialne poczucie humoru, ale i tworzy lekkie, wciągające książki...? Zresztą, wystarczy sięgnąć choćby po "Sztylet rodowy" by wiedzieć, o czym mówię.
 Absolutnie obłędna, przezabawna, cudowna, wciągająca i błyskawicznie poprawiająca humor, już od pierwszej strony... to właśnie Aleksandra Ruda i jej najnowsza w Polsce książka, do przeczytania której zachęcać należy chyba tylko tych, co nie znają kompletnie takich pozycji ;)
 A czym się tu zachwycać, zapytacie? 
 Wszystkim! Począwszy od stylu, przez fabułę, na postaciach kończąc. No i dawka humoru jest tak olbrzymia i tak absurdalna, że momentami nawet mój pies miał dość moich nieoczekiwanych wybuchów śmiechu (zwłaszcza, gdy na scenie pojawiał się Daezael...). Nic, tylko sięgać, czytać, czytać i... dlaczego książka kończy się nie tylko tak szybko, ale i w TAKIM miejscu? Skandal! Ja chcę więcej! Jeszcze!
 Koniec wojny oznacza... brak pracy. Zamiast iść i walczyć, zdobywać wieczną chwałę i uznanie, trzeba więc podejmować się innych sposobów, jak zarobić kilka miedziaków. Mila nie ma wyjścia - zgłasza się do oferty na królewskiego posłańca. pech chce, że już spotkanie organizacyjne uświadamia córce kupca, że trafiła w wybitnie szemrane towarzystwo... a przynajmniej piekielnie (niemal dosłownie!) oryginalne: zakochanego w sobie trolla, krasnoluda, który nie dość, że tchórzliwy, to jeszcze maminsynek, elfa, który stylizuje się na bardzo mrocznego typa (i farbuje włosy na czarno!), bezczelną wojowniczkę, która zakochana jest bez reszty w kapitanie... i właśnie kapitana, który skrywa pewne sekrety. I cała ta wesoła gromadka ma z sobą spędzić najbliższe pół roku, wędrując na sam koniec królestwa i wyjaśnić zagadkę: dlaczego jest tu tak dobrze? Nie będzie prosto i łatwo, zwłaszcza, że Mila, córka kupca, która uparła się żyć samodzielnie i buntuje się przeciw spodniom na tyłku u kobiet chyba jako jedyna w tej szalonej gromadce ma wystarczająco oleju w głowie (i talentu kulinarnego!) by wszystkich trzymać w jednej kupie. 
 Dawka humoru jest tu olbrzymia i działa jak zastrzyk. Ciężko jest nie opanować się i nie buchnąć śmiechem przy niemal każdym zdaniu i opisanej sytuacji. Poczucie humoru równoważy powaga sytuacji. Oraz kilka nieoczekiwanych atrakcji, takich jak porwanie narzeczonej, atak wilkołaków, otrucie... i szorowanie garów w lodowatej wodzie ;) Fabuła, choć spokojna, pod koniec przyśpiesza i staje się nieoczekiwana. Wszystko to, o czym myśleliśmy, musi zostać nagle przewertowane, zderza się z sytuacjami i wydarzeniami, których wydawać się - być nie powinno. Coś jest nie w porządku, tylko co?
 Narratorką i główną postacią jest właśnie Mila - dzięki niej poznajemy cała tę radosną zgraję i ich przygody, wysnuwamy własne wnioski i reakcje. Autorka zgrabnie uniknęła wpadki - Mila, choć tajemnicza i nie mówi wiele o sobie, intryguje, a widziane jej oczyma postacie są zabawne, interesujące i zdecydowanie pełne życia. Aleksandra Ruda z właściwą sobie lekkością odmalowuje - a może wręcz przerysowuje - postacie bohaterów. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, nie ważne, czy będzie to wielki mięśniak z dobrym sercem, czy beznadziejnie zakochana chłopczyca, mój ulubieniec, pełen ironii i sarkazmu uzdrowiciel, który potrafi podśpiewywać przy przygotowaniu trutki, a może... sama kupiecka córa? Każdy, ale to każdy znajdzie tu postać, którą polubi z miejsca, i będzie niecierpliwie wypatrywać jej pojawienia się na kartach powieści. Choć zresztą, bohaterowie nieco przerysowani, cechuje ich wyraźna różnica wyglądu i charakteru - są jednak absolutnie obłędni i cudowni. I ciężko się do nich doczepić, by odszukać jakiś negatyw - wszyscy się bronią sami.
 Z niecierpliwością wyczekuję drugiej części tej trylogii - skuszona jestem i biorę w ciemno. Śmiech, zabawa, wszystko, co najlepsze, możemy odszukać właśnie w "Sztylecie rodowym". Jeśli ktoś szuka lekkiej pozycji, na jeden wieczór, przy której się wyraźnie odpręży, zrelaksuje i pośmieje - to pozycja idealna dla niego. Osobiście sama jestem zachwycona lekkością, kreacją bohaterów i światem, który w pewien sposób jest dość podobny do naszego... Barwny, plastyczny język, spokojna, umiarkowana akcja, bohaterowie, których można pokochać z miejsca - biorę w ciemno, nawet nie zadaję pytań. A wszystkim, którzy zastanawiają się, czy to pozycja dla nich odpowiadam: nie zastanawiajcie się ani chwili, tylko bierzcie i czytajcie! Albowiem pokochacie wschodnią fantastykę... ;)

2 komentarze:

  1. Nie wiem jakim cudem, ale nie słyszałam jeszcze o tej autorce! Muszę jak najszybciej to nadrobić, bo "Sztylet rodowy" wydaje się być naprawdę świetną lekturą. A skoro jest w niej spora dawka humoru, to ta książka wskakuje na moją listę must-read :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, trzeba nadrobić, bo autorka jest absolutnie obłędna, ma cudowny styl i tak genialne postacie, że po prostu płaczesz ze śmiechu co stronę! Warto, uczciwie mówię, że warto nadrobić, nie pożałujesz! :)
      Pozdrawiam, Kag

      Usuń