wtorek, 16 stycznia 2018

197. Belgariada - David Eddings

Kocich łapek: 10
czytałam: 7 dni 
autor: David Eddings
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 7 listopada 2017
seria: -
stron: 1296
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: twarda
ISBN: 9788381230674
cena z okładki: 75 zł
tytuł oryginalny: The Belgariad



 Belgariada. Lektura dzieciństwa wielu miłośników fantastyki. Ileż to lekcji w szkole zarwałam, by z wypiekami na twarzy śledzić losy moich ulubieńców! Belgarath, Polagra, Garion - ich losy, choć boleśnie wzorowane na tolkienowskich historiach, stały się dla mnie wręcz ikoną klasycznej fantastyki, a historia podróży po całym, olbrzymim świecie - klasyką heroizmu. Stąd moja olbrzymia radość odnośnie pojawienia się "Belgariady". Moje stare, zdekompletowane tomy ruszyły na bookcrosing, a ja z radością zastąpiłam je jednym, ślicznym wydaniem klasyki. I z łezką w oku usiadłam do czytania...


 Przeznaczenie to siła, która nieubłaganie prowadzi nas ku temu, co dla nas zaplanowała. Tak można podsumować wydarzenia, jakie dzieją się w tej książce. Potężna, monumentalna na jakiś sposób historia młodego chłopca, który wraz ze swym pra-pra-pra-...-pradziadem i ciotką wyrusza, by odzyskać to, co jego - rozpala wyobraźnię. 

 Garion, to długo oczekiwane dziecko, mające spełnić pradawne Proroctwo. Chroniony wszelkimi sposobami, wychowywany przez ciotkę Pol na spokojnej farmie, z dala od problemów wielkiego świata. Wszystko zmienia się w chwili, gdy przybywa na nią stary bajarz... który okazuje się być słynnym Belgarathem, jednym z kilku najpotężniejszych czarodziejów świata. Wychowanek jednego z bogów, od wieków podróżuje po świecie i kieruje jego losami subtelnie i z mądrością. Stara się też wraz ze swoją córką tak kierować liniami swych potomków, by spełnić starożytną przepowiednię. Nasz młody bohater wyrusza więc wraz z nim i grupą przyjaciół w niebezpieczną podróż do Rivy, by tam odebrać swoje dziedzictwo i przygotować się do najważniejszej walki, którą opisuje tajemnicze Proroctwo. Garion będzie musiał zmierzyć się z samym bogiem, Torakiem. Wiele wieków wcześniej Torak właśnie ukradł święty i magiczny klejnot, który zniszczył mu pół twarzy. W wyniku pewnych działań bóg ten zapadł w sen, ale zaczął się budzić. Garion ma niewiele czasu, by odebrać to, co należało do jego rodziny od wieków a potem staną do walki....

 David Eddings z lekkością i łatwością snuje opowieść wielowątkową, pełną niezwykłych postaci i miejsc. Posługuje się prostym, przyjemnym językiem, który absolutnie wciąga. W pięciu tomach: "Pionku proroctwa", "Królowej magii", "Gambicie czarodziejów", "Wieży czarodzieja" i "Ostatniej rozgrywce czarodziejów" zgrabnie opowiada historię młodego chłopca, który w podróży musi dorosnąć i zmężnieć. Garion musi pokonywać kolejne przeszkody, a tomy wcale nie dzielą jego podróży jakoś specjalnie. Wręcz przeciwnie, miękko kontynuują przerwany wątek. Co więcej, w trakcie drogi młodzieńca i jego rodziny, do drużyny dołączają coraz to nowe postacie, posiadające różne, ale jednocześnie uzupełniające się umiejętności, pomagające przetrwać wszelkie przeszkody. Co jest też ważne, wraz z Garionem czytelnik poznaje świat. To, co młodzieniec zobaczy lub podsłucha, jest znane czytelnikowi, nie wiemy więc, co siedzi w głowach jego otoczenia. To absolutnie przyjemna odmiana od narratora wszechwiedzącego o wszystkich. 

 Dużym plusem jest też wpływ magii, wraz z jej ograniczeniami i wielka polityka na losy świata tego. Autor nie ucieka przed tym, wręcz przeciwnie: śmiało wprowadza Gariona i czytelników w skomplikowane zależności między władcami a poddanymi. Nie cofa się też przed wplątywaniem postaci w komplikacje i kłopoty. Wielkie królestwa, podjudzane przez ziły zła, egoistyczne ambicje - to wszystko przeplata się w tej wciągającej, monumentalnej powieści. 

 W tym wszystkim jednak znajduje się łyżeczka goryczy: autor bardzo mocno wzorował się na Tolkienie - i majaczy mi we wspomnieniach, że nawet specjalnie tego nie ukrywał. Motyw podróży, starego nauczyciela i zbierania jego towarzyszy po drodze... czy to nie brzmi znajomo? ;)  Mimo mojej ostrożnej niechęci dla angielskiego klasyka, i tak dobrze mi się czytało. No i te utarte schematy: starzec i młody chłopak, klejnot, wypełnienie starożytnego proroctwa... trochę śmiechu, potrząsania głową nad starociem. Ale w gruncie rzeczy, fajnie czasem poczytać coś, co kiedyś było absolutnym mistrzostwem, a nie tylko skupiać się na współczesnych książkach... ;)

 Postacie. Są wyraźne, wręcz krystaliczne. Bez problemu widzimy, kto jest dobry a kto zły, nie musimy się specjalnie wysilać. Jasne! Belgarath i Polgara mają swe sekrety, przez co są nieco szarzy w odbiorze, ale tak, szybko możemy oceniać kolejne persony. Polubiłam Gariona, Ce'Nedrę i Mandorallena, tajemniczy Torak wzbudzał moje zainteresowanie swoim "złem". Poza tym, w powieści znajduje się masa postaci, które w ten czy inny sposób wzbudzają zainteresowanie. Nie są papierowe, na swój sposób żywe i urocze.

 Okładka - to jest mistrzostwo! Absolutnie, jestem zakochana. Prosta w wyrazie, skromna w kolorach, przyciąga uwagę i rozpala wyobraźnię. No po prostu cudo! Grafikowi należy się medal. 

 Podsumowując, Belgariada to lektura przerażająca wielkością, ale niesamowicie wciągająca. Opowieść o zmaganiu dobra ze złem, o wielkiej przepowiedni, której wypełnienie zależy tylko i wyłącznie od młodego chłopaka, kierowanego pomocą wiekowego czarodzieja - tak! To jest to, co lubię! Nutka nostalgii, wspomnień czar o powieściach lat 70tych i 80tych, gdzie wszystko było jasne, wyraźne i bez zbędnych upiększeń, a do tego wspaniałe tłumaczenie i bogaty, skomplikowany świat. To wszystko znajdziemy właśnie w "Belgariadzie" - więc nie zostaje nic, tylko siadać i rozkoszować się przygodą!



1 komentarz:

  1. No dobra, nie słyszałam o tej serii. Pewnie jestem za stara, ale uwielbiam ten typ, więc z chęcią przeczytam całą serię. Faktycznie okładka jest mega! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń