środa, 27 grudnia 2017

196. Dwór mgieł i furii - Sarah J. Maas

Kocich łapek: 2
czytałam: 5 dni
autor: Sarah J. Maas
tłumaczenie: Jakub Radzimiński
wydawnictwo: Uroboros 
data wydania: 11 stycznia 2017
cykl: Dwór cierni i róż (tom 2)
seria: -
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
stron: 768
wersja: pdf
oprawa: - 
ISBN: 9788328021754
cena z okładki: -
tytuł oryginalny: A Court of Mist and Fury  


 Czy jest na sali lekarz? Bardzo, ale to bardzo pilnie jest potrzebny... Poziom absurdu przekroczył granice i pędzi dalej, niech ktoś zatrzyma to samonapędzajace się potworne dzieło pełne koszmarnych bredni... Co więcej, ten koszmarek przeczytałam tylko do połowy i odstawiłam, prosząc bogów literatury o łaskę. Nie. Nie dało się tego znieść. I nie zamierzam już więcej sięgać po "dzieła" pani Mass, a tłumaczowi współczuję roboty. Serio.

 Opis fabuły pozwoliłam skopiować sobie z LubimyCzytać.pl - a potem pójdziemy dalej. Uwaga, zapinamy pasy...

 "Między światłem a ciemnością
Nowa, jeszcze mroczniejsza i bardziej zmysłowa odsłona bestsellerowej serii Dwór cierni i róż
Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. Przed nią długie i szczęśliwe życie.
Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. Pragnący zapewnić jej bezpieczeńtwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina - Rhysand, Książę Dworu Nocy. Zwabioną podstępem Feyrę raz w miesiącu okrywa mrok jego niebezpiecznego królestwa. To pewne, że władca ciemności będzie chciał wykorzystać ją do swoich celów. Chyba że... to nie Rhysand jest tym, kogo Feyra powinna się obawiać. Na Dworze Wiosny również bowiem nie jest bezpiecznie, a sam Tamlin ma przed ukochaną coraz więcej tajemnic. Czy rzeczywiście tylko po to, by ją chronić?
Gdy nad Prythian i krainę ludzi nadciąga widmo wojny tak groźnej jak żadna dotąd, Feyra musi zdecydować, komu może ufać. Stawką jest życie jej rodziny i losy całego świata. A w magicznym świecie fae przyjaciele potrafią być bardziej niebezpieczni niż wrogowie.
Nowa, jeszcze mroczniejsza i bardziej zmysłowa odsłona bestsellerowej serii Dwór cierni i róż! Nie zaśniesz, nim nie odkryjesz wszystkich sekretów!"

 Nie, to nie żart. Tak opisana jest fabuła tego koszmarku. Dobiłam do połowy i miałam szczerze, ale to szczerze dość. Jeśli ktoś się zapyta, czemu to czytałam, odpowiedź jest boleśnie szczera: zostałam zachęcona, że "to jest lepsza częśc, akcja się rozwija, a Feyra MYŚLI!". Aha, jasne. A ja zagrałam w ekranizacji "Pięknej i Bestii" główną rolę. 

 Wszystko przesłania romans. Nie, nie romans. ROMANZ. Tak, ROMANZ, który przesłania całą fabułę, wszystkie wydarzenia w tle. Głowna bohaterka, jeszcze durniejsza niż wcześniej, przyprawia rogi swemu poprzedniemu lovelasowi, puszczając się z Rhysem - i jak jeszcze w poprzednim tomie typka zaczynałam lubić, tak teraz stawał się tylko płaskim czymś, zapatrzonym w główną bohaterkę jak w obrazek. Sceny erotyczne, jakie między nimi były - to żenada taka, że najgłupsze pornosy z RedTube zasługują na Oskara za scenariusz i reżyserię. Nie, tego po prostu nie dało się czytać. brak jakiejkolwiek innej akcji poza romanzem sprawił, że po prostu porzuciłam książkę w połowie i ani myślałam do niej wracać.

 Nasza główna bohaterka, zbawczyni świata, cud nad cuda i w ogóle, zajebistość ocieka jej imieniem. Maas zrobiła z niej heroinę taką, że no bez skazy. Szaleństwo. Klaskanie uszami i uwielbienie. Nie dla mnie. Nie wiem, co ludzie w niej widzą, dlaczego inne postacie po prostu jej nie złamią kręgosłupa i nie zostawią w dole z głodnym niedźwiedziem (wiem, znęcanie się nad biednymi, głodnymi niedźwiedziami to by było...). Po prostu absolutnie nie mogłam przełknąć tego, co było serwowane. Nie i basta.

 Postacie płaskie i papierowe, a ich głupota staje się tak wielka, że aż mnie zaskakuje, że w ogóle tak można (a ostatnio w życiu prywatnym udowodniono mi, że głupota bywa wielka i nieskończona... a jednak, ktoś przebił rekord!). Nie zachwycają, podobnie jak nie zachwyca mnie w żaden sposób okładka. Po prostu, kiepsko!

 Pozycja pełna tandety i pustości, wypełnionej tylko silikonem, by się trzymała. Nic nie wnosząca pozycja w świecie książek, choć zapewne wśród młodzieżówek będzie długo modna. Jedyne, co mnie zastanawia: DLACZEGO taka zła książka została napisana? Dlaczego wszyscy oceniają ją tak wysoko, mimo, że wcale na takie gromkie brawa nie zasługuje...? Dlaczego...? 


3 komentarze:

  1. Twoja zła opinia mnie przeraża, ja jestem po lekturze tego tomu i mi się podobało, ale ja mam dziwny gust i przyznaję, że lubię książki takie lekkie i z wątkiem fantasy, ale rozumiem twoje rozczarowanie. Dziełem sztuki nie jest, ale dla Rysia warto to czytać i dla Mor.
    Buziaki :*
    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo! Brawo! Nareszcie znalazłam kogoś, kto ma takie samo zdanie jak ja!
    Dziwi mnie to uwielbienie dla Rhysa i Feyry. Masakra! Ucieka od Tamlina, robi z niego potwora, ja wszystko rozumiem, jeśli w związku jest źle należy odejść. Ale nie, dla Feyry to za mało, ona go nienawidzi i chce go zniszczyć. To nic, że go kiedyś kochała, że on chciał dla niej dobrze. to, co przeżyła wpłynęło na nią tak bardzo, że już nie potrafiła z nim żyć, ok. Sama przyznawała, że nie potrafią ze sobą rozmawiać,więc samo nasuwa się to, że powinni się rozstać. Przecież nikt nie kazał się jej z nim męczyć. Ale nie, bo jej tego za mało. Przykład kobiety bez klasy, która nie potrafi zostawić związku za sobą, tylką pielęgnuje nienwaiść w sobie. I ucieka do pierwszego, kogo napotka. Jej relacje z Rhysem, gdzie od początku wpakowuje się w podoby schemat, co poprzednio, irytowało mnie masakrycznie. Totalna paranoja. I to, że odeszła do innego, to jest ok, ale, oczywiście musiał być to ktoś potężnieszy od wcześniejeszego księcia. Bo jakby inaczej. Mierzy wysoko, bo co ma się poniżać, jeśli ona jest taka świetna, i wogóle tylko ona cierpi itd, itp. W tym tomie brak logiki powala. Ale trzeci tom od początku, to majstersztyk w budzeniu mojej irytacji. Serio. I sama nie wiem czemu to czytam. Może dlatego, że kupiłam wszystkie trzy tomy i poprostu chcę skończyć serię. Ale trzeci tom czytam już długo i nie jestem nawet w połowie. Nie wiem, czy nie odłożę go na jakiś czas, bo nie dzierżę głównej bohaterki i tego na co autorka wyprawia. I jak pomyślę, że mam cały Szklany tron na półcę, aż mnie mierzi.
    Kolejną sprawą jest to, że denerwują mnie wszelkie spoilery, a jeśli chodzi o Maas, wydaje mi się, że ludzie oszaleli, i nie patrzą, że ktoś może nie czytał, tylko walą ile wlezie spoilerami, bo przecież, to takie fajne. Paranoja nr 2. I oczywiście pierwsza opinia na lubimy czytac zawiera co? Spoiler do szklanego tronu! Szacunek czytelnika do czytelnika czasami mnie powala.
    Cieszę się, że trafiłam na Twoją opinię, bo myślę, że powinno się pisać, że ta książka wcale tak cudowna nie jest, żeby ludzie zdawali sobie sprawę, że to nie jest powieścią, którą trzeba przeczytać. Bo jest najzwyczaniej w świecie słaba.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego pod tym wątkiem w ogóle nie ma żadnych wpisów.

    OdpowiedzUsuń