KiB w sieci

czwartek, 21 grudnia 2017

177. Ciężko być najmłodszym - Ksenia Basztowa, Wiktoria Iwanowa

Kocich łapek: 9
czytałam: 1 dzień
tłumaczenie: Ewa Białołęcka
wydawnictwo: Papierowy Księżyc  
data wydania: 18 października 2017
cykl: Książę Ciemności (tom 1)
seria: -
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
stron: 500
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka, ze skrzydełkami
ISBN: 9788365568359
cena z okładki: 42,90 zł
tytuł oryginalny: Тяжело быть младшим… 


 Fantastyka pochodząca zza naszej wschodniej granicy ma do siebie to, że absolutnie zawsze podbija mi serduszko. Głównie, i za sporą dawką Olgi Gromyko czy Aleksandry Rudej, ale nie tylko. Po prostu wiem, że jeśli sięgam po coś z rosyjskiej lub ukraińskiej dziedziny fantasy - mam gwarancję godzin okraszonych śmiechem, absurdalnością i postaciami, które z miejsca pokocham. Nie inaczej było z "Ciężko być najmłodszym", pióra duetu Basztowa-Iwanowa. Absolutnie mnie kupiono!

 Jak trudno być najmłodszym synem, wiedzą ci, którzy są najmłodszymi synami. Na szczęście, nie mają tak źle - w końcu nie urodzili się w rodzinie Mrocznego Władcy! Reszta braci prowadzi już całkiem samodzielne życie, starsza siostra traktowana jest jako prawie-dorosła, a Dirian, główny bohater powieści - trzymany jest pod kloszem. Matka pilnuje, by traktowano go jak dziecko, ojciec uznaje, że nie zauważa pewnych jego... hm, wybryków. A Dirian po prostu się nudzi! Wszystko się zmienia w chwili, gdy w jednym z przytulnych loszków swego rodzinnego domostwa odkrywa dość niecodzienną gromadkę awanturników i poszukiwaczy przygód. Po szybkim namyśle postanawia: uwolni ich w zamian za to, że poprowadzą go do Uniwersytetu... po Jasnej Stronie granicy. Wraz ze swoim wiernym konikiem rusza więc na przygodę życia. Nie przypuszcza, że przy okazji będzie miał możliwość poznać nieco lepiej swego... dziadka. I przekonać się, że nie wszyscy Jaśni są źli a wszyscy Ciemni dobrzy.

 No cóż. Siadając do lektury, spodziewałam się szalonej jazdy bez trzymanki. Już krótki fragmencik tekstu na skrzydełku sprawił, że parsknęłam solidnie - kulawy, niedożywiony zwierzołak zdecydowanie wygrał u mnie wszystko. Dlatego też, gdy zasiadłam do czytania - szybko odnalazłam się w świecie widzianym z punktu widzenia Diriana. Młody Książę Ciemności, ten "zły", traktowany jak dziecko, choć wcale dzieckiem nie jest. Ot, zbuntowany nastolatek - dosłownie, buntuje się. Ale przyznaję, że pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, niesamowicie odświeżającym i proszącym wręcz o to, by ubawić się setnie. 

 Wplątany w intrygę własnego autorstwa chce pokazać światu, a przede wszystkim, rodzicom, że jest wystarczająco dorosły, by nie było potrzeby wciąż go niańczyć i pilnować. Korzysta więc z okazji, gdy rodzice wyjeżdżają rozmówić się ze starszymi braćmi - ucieka wraz z drużyną Jasnych, którzy wydają się być absolutnie niezgraną ekipą. Mamy więc do towarzystwa "złemu Ciemnemu" parę wojowników, kapłankę o dziwnym wyglądzie, elfkę, krasnoluda i lisołaka. Jak się cała gromadka nie pozabijała? Nie mam pojęcia, dość, że chcąc nie chcąc, muszą pracować z Dirianem. Oczywiście, nie mając pojęcia o tym, kim on jest. Ale zgadzają się, w zamian za artefakt, zaprowadzić go na wymarzony uniwersytet. Po drodze przechodzą przez kilka mniej lub bardziej dziwnych przygód, dzięki którym poznają siebie lepiej. Zwłaszcza jednak nasz bohater. Dowiaduje się o sobie i swej rodzinie nieoczekiwanie dużo... A może nieco za wiele? Choć z drugiej strony, duch jego przodka może okazać się bardzo pomocny!

 Z rozbawieniem czytałam kolejne strony, czując się prawie jak ryba w wodzie. "Ciężko..." momentami przypominała mi humorem moją ulubioną Olgę Gromyko. Niewymuszony humor sytuacyjny, duża dawka sarkazmu, przemyślane postacie i świetny obserwator w postaci głównego bohatera. To lubię! Ale tu było też nieco inaczej - momentami humoru było bardzo mało, a powagi znacznie więcej. Jasne, uśmiechałam się, ale nie były to wybuchy śmiechu aż do łez. Nie mniej, kolejne strony znikały błyskawicznie, a ja chciałam wiedzieć, co dalej. Ciekawość Diriego, jego energia i zdecydowanie, by udowodnić światu, że nie potrzebuje opieki rodziców, przeciwstawione są życiu i powadze. Do tego wszystkiego jeden, olbrzymi plus - choć raz "ci źli" obserwują "tych dobrych" i... punktują wszelkie przewinienia. I okazuje się, że "ci dobrzy" wcale tacy dobrzy nie są, a "źli" też wcale złymi nie bywają. Pod płaszczykiem stereotypów autorki przemyciły dość uniwersalną prawdę, o jakiej wydaje się wielu zapominać. W powieści jest to za to świetnie widoczne i zaznaczone. Świat tu przedstawiony wcale nie jest czarno-biały a decyzje podejmowane przez bohaterów mają wpływ na ich dalsze losy. A do tego rozgrywająca się równolegle intryga - powoli, spokojnie, ale coś czuję, że będzie ciekawie. Ja to kupuję! Zdecydowanie. Do tego świat, który jest spory, ale poznajemy go powoli, wraz z bohaterami. Odkrywanie powoli kolejnych sekretów do spółki z lekkim piórem i humorem to gwarancja zabawy na kolejne godziny.

 Postacie są bardzo przemyślane. Siedemnastoletni główny bohater, choć momentami zachowuje się bardzo dziecięco, potrafi być nad podziw dorosły. Drużyna jasnych, pozornie kompletnie niespasowana wzajemnie, uzupełnia się, a poznawanie powoli ich sekretów sprawia, że wiele sytuacji obserwujemy z uwagą. Zdecydowanie, nie ma tu miejsca na postacie płaskie i nudne. Wszystkie są przemyślane, interesujące. Mają swoje zdanie, swoje cele i plany, które realizują w taki czy inny sposób. Zdecydowanie, to jest plus! Mam swoich ulubieńców, a jak - ale i kilka "złych" postaci wzbudziło moją sympatię.

 Okładka - powiem szczerze, że ta mnie średnio zachwyciła. Papierowy Księżyc potrafi zaskoczyć okładkami, a tu... cóż. Mamy głównego bohatera w pozie anatomicznie co najmniej połamanej. No, nie ukrywajmy, anatomicznie to tu wszystko leży i kwiczy. Ale daje wyobrażenie, co można dostać w środku, więc to plus. Do czego jeszcze mogę się w kwestii okładki doczepić - kiepska jakość. Już mam brzydko poobcierane brzegi, a książka leży na półce. Za taką cenę taka jakość materiału...?

 Ogólnie jednak, książka spełnia wszystkie moje standardy dobrej zabawy. nietuzinkowy pomysł na fabułę, świetni bohaterowie, akcja i sarkazm. Ja to kupuję i zdecydowanie polecam dalej. Z niecierpliwością czekam też na kolejny tom, i mam nadzieję, że będzie tłumaczony przez niezrównaną panią Ewę Białołęcką! Polecam z czystym sercem wszystkim miłośnikom dobrej, wschodniej fantastyki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz