Kocich łapek: 7
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
data wydania: 13 sierpnia 2014
cykl: Cykl Estcarp (tom 5)
seria: Świat Czarownic
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
stron: 320
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka
ISBN: 9788310117984
cena z okładki: 31,90 zł
tytuł oryginalny: Sorceress of the Witch World
"Czarodziejka ze Świata Czarownic" to ostatni, wydany nakładem "Naszej Księgarni" tom serii "Świata Czarownic". Tym razem wyruszymy wraz z Kathteą na poszukiwanie źródła problemu i mocy. Wraz z nią opuszczamy więc Escore i ruszamy do Estcarpu... choć nikt nie obiecywał, ze droga będzie prosta i łatwa, a w jej trakcie nie spotka się kilku nieoczekiwanych problemów. I nie odnajdzie się rodziców...
W tym tomie skupiamy się na Kathteii - córce Simona Tregartha i Jaelithe. Wyrwana z objęć Ciemności, nie ma mocy i czuje się zagrożona. Jest też świadoma, że przez to może stać się celem dla sił zła i sprowadzić zgubę na bliskich. Decyduje się więc ruszyć do Estcarpu, by odszukać rozwiązań dla swego "problemu". Nieoczekiwane problemy na trasie, śnieżna lawina... to wszystko sprawia, że trafia nie do końca tam, gdzie oczekiwała, a jej losy zwiążą się z potężnym Wielkim Adeptem. Będzie musiała się przekonać, czy umie zaufać mu czy będzie obawiać się, że zachowa się jak Dinzil, z mocy którego została uwolniona. Odkryje również sekret swych rodziców, którzy zniknęli wszak z Escarpu nagle i nieoczekiwanie, zostawiając ją i jej braci z nianią. I już nic nie będzie takie samo po wszystkim...
Andre Norton znów zabiera nas do swego "Świata Czarownic", pozwalając poznać Escore z nieco innej strony i innymi oczyma. W końcu mamy możliwość śledzenia Kathtateii i zrozumienia jej postępowania. Święcie przekonana, że tylko Czarownice będą w stanie jej pomóc, wyrusza w drogę do domu. Nagła lawina sprawia, że jej losy kierują się w zupełnie innym kierunku. Porwana przez dzikie plemię, staje się uczennicą starej wiedźmy, docelowo zaś ma przejąć jej moc. Udaje się jej uciec i trafia w kolejne tarapaty - tym razem przechodzi przez Bramę do innego świata. Tam - niespodzianka! - wpada w kolejne tarapaty. Udaje się jej jednak z nich wykaraskać jakoś, po drodze dowiaduje się, gdzie przebywają jej rodzice i pomaga Adeptowi. Idylla! Ale nie do końca. targana obawami i pozbawiona magii dziewczyna musi zdecydować, co jest prawdą, a co nie. Zaryzykować i zaufać - czy darować sobie i nie mieć już na zawsze mocy. Musi przejść próbę - i od tego wiele zależy...
Szybka, wciągająca fabuła, nie pozwalająca na przestój i dyskusje? Poproszę!
Z trzech tomów poświęconych dzieciom Simona i Jealithe, "Czarodziejka..." jest zdecydowanie najlepszym tomem. Pomijam fakt, że mamy kobietę. Po prostu to dobry kawałek high fantasy mieszanego z SF w rozsądnych proporcjach. mamy możliwość poznania kolejnych elementów Świata Czarownic, ludów i tradycji, ale i w końcu wyjaśnienie, skąd się wzięły Bramy i dlaczego Adepci są tak niebezpieczni. Sporo się wyjaśniło własnie dzięki tej części, a fabuła jest nienachalna i rozwija się całkiem nieźle. Zwłaszcza od połowy książki - to już mamy działania z górki, szybkie, dobre, wciągające. Lubimy to!
Ale niestety, mimo pochwały, trzeba też skrytykować nieco. Znów mamy kilka niezrozumiałych dialogów, z których nie wynika nic. trochę za wiele jest też wyjaśnień, co i jak i dlaczego - czasem lepiej zostawić czytelnika z niedopowiedzeniem. No i, muszę przyznać z bólem, książka przeszła niedokładną korektę - pojawiają się literówki i błędy, które powinny zostać wyłapane już na etapie korekty po tłumaczeniu. Zdania są niekiedy przestawione szykiem tak bardzo, że Yoda mógłby się uczyć - pewnie w oryginale brzmiało to nieźle, ale w tłumaczeniu to już strzał w stopę. Nie są to błędy co strona, ale kilka wystarczyło, by unieść brewkę w zadumie.
Postacie są wykonane poprawnie, ale nie ma fajerwerków. Nie idą ani w nadmierny realizm ani w zbytnią papierowość, jest więc coś pośrodku. Zdołałam już nieco poznać przewijające się tu osoby - nie licząc Adepta, rzecz jasna i plemienia Vupsallów, wiedziałam więc, czego się spodziewać. Dostałam zatem dokładnie to, czego oczekiwałam. Wyważone, nie idące w żadną konkretnie stronę persony, które z jednej strony były irytujące a z drugiej nader interesujące. Nie mam swoich ulubieńców tutaj, ale zdecydowanie, autorka zasłużyła na pochwałę kreacji. Ta neutralność zdecydowanie dobrze zrobiła wszystkim.
Okładka - mam wrażenie, że jest lepiej, że grafik już nie robił niczego na kacu, ale nadal nie zachwyca. Łagodna zieleń i stockowa dziewczyna z motylkiem, i świecącą, nieco przerobioną graficznie sukienką... No, mogłoby być lepiej, ale nie ma co narzekać. W porównaniu z poprzednimi tomami - to niebo a ziemia! Choć nieco przeszkadza mi, że grzbiety są we wszystkich kolorach tęczy. Nie można mieć jednak wszystkiego, prawda...?
Podsumowując, "Czarodziejka..." to dobre czytadło mieszające w sobie fantastykę i SF. Andre Norton pokazała swe umiejętności, ale nie wzbiła się pod niebiosa - jest dobrze, ale nie ma szału. W końcu też nie mamy niekończących się, nie wnoszących wiele dialogów. Akcja jest wartka, wciągająca. Zdecydowanie, jeden z lepszych tomów! Wartych przeczytania.
Andre Norton znów zabiera nas do swego "Świata Czarownic", pozwalając poznać Escore z nieco innej strony i innymi oczyma. W końcu mamy możliwość śledzenia Kathtateii i zrozumienia jej postępowania. Święcie przekonana, że tylko Czarownice będą w stanie jej pomóc, wyrusza w drogę do domu. Nagła lawina sprawia, że jej losy kierują się w zupełnie innym kierunku. Porwana przez dzikie plemię, staje się uczennicą starej wiedźmy, docelowo zaś ma przejąć jej moc. Udaje się jej uciec i trafia w kolejne tarapaty - tym razem przechodzi przez Bramę do innego świata. Tam - niespodzianka! - wpada w kolejne tarapaty. Udaje się jej jednak z nich wykaraskać jakoś, po drodze dowiaduje się, gdzie przebywają jej rodzice i pomaga Adeptowi. Idylla! Ale nie do końca. targana obawami i pozbawiona magii dziewczyna musi zdecydować, co jest prawdą, a co nie. Zaryzykować i zaufać - czy darować sobie i nie mieć już na zawsze mocy. Musi przejść próbę - i od tego wiele zależy...
Szybka, wciągająca fabuła, nie pozwalająca na przestój i dyskusje? Poproszę!
Z trzech tomów poświęconych dzieciom Simona i Jealithe, "Czarodziejka..." jest zdecydowanie najlepszym tomem. Pomijam fakt, że mamy kobietę. Po prostu to dobry kawałek high fantasy mieszanego z SF w rozsądnych proporcjach. mamy możliwość poznania kolejnych elementów Świata Czarownic, ludów i tradycji, ale i w końcu wyjaśnienie, skąd się wzięły Bramy i dlaczego Adepci są tak niebezpieczni. Sporo się wyjaśniło własnie dzięki tej części, a fabuła jest nienachalna i rozwija się całkiem nieźle. Zwłaszcza od połowy książki - to już mamy działania z górki, szybkie, dobre, wciągające. Lubimy to!
Ale niestety, mimo pochwały, trzeba też skrytykować nieco. Znów mamy kilka niezrozumiałych dialogów, z których nie wynika nic. trochę za wiele jest też wyjaśnień, co i jak i dlaczego - czasem lepiej zostawić czytelnika z niedopowiedzeniem. No i, muszę przyznać z bólem, książka przeszła niedokładną korektę - pojawiają się literówki i błędy, które powinny zostać wyłapane już na etapie korekty po tłumaczeniu. Zdania są niekiedy przestawione szykiem tak bardzo, że Yoda mógłby się uczyć - pewnie w oryginale brzmiało to nieźle, ale w tłumaczeniu to już strzał w stopę. Nie są to błędy co strona, ale kilka wystarczyło, by unieść brewkę w zadumie.
Postacie są wykonane poprawnie, ale nie ma fajerwerków. Nie idą ani w nadmierny realizm ani w zbytnią papierowość, jest więc coś pośrodku. Zdołałam już nieco poznać przewijające się tu osoby - nie licząc Adepta, rzecz jasna i plemienia Vupsallów, wiedziałam więc, czego się spodziewać. Dostałam zatem dokładnie to, czego oczekiwałam. Wyważone, nie idące w żadną konkretnie stronę persony, które z jednej strony były irytujące a z drugiej nader interesujące. Nie mam swoich ulubieńców tutaj, ale zdecydowanie, autorka zasłużyła na pochwałę kreacji. Ta neutralność zdecydowanie dobrze zrobiła wszystkim.
Okładka - mam wrażenie, że jest lepiej, że grafik już nie robił niczego na kacu, ale nadal nie zachwyca. Łagodna zieleń i stockowa dziewczyna z motylkiem, i świecącą, nieco przerobioną graficznie sukienką... No, mogłoby być lepiej, ale nie ma co narzekać. W porównaniu z poprzednimi tomami - to niebo a ziemia! Choć nieco przeszkadza mi, że grzbiety są we wszystkich kolorach tęczy. Nie można mieć jednak wszystkiego, prawda...?
Podsumowując, "Czarodziejka..." to dobre czytadło mieszające w sobie fantastykę i SF. Andre Norton pokazała swe umiejętności, ale nie wzbiła się pod niebiosa - jest dobrze, ale nie ma szału. W końcu też nie mamy niekończących się, nie wnoszących wiele dialogów. Akcja jest wartka, wciągająca. Zdecydowanie, jeden z lepszych tomów! Wartych przeczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz