środa, 27 grudnia 2017

195. Dwór cierni i róż - Sarah J. Maas

Kocich łapek: 3
czytałam: 5 dni
autor: Sarah J. Maas
tłumaczenie: Jakub Radzimiński
wydawnictwo: Uroboros 
data wydania: 27 kwietnia 2016
cykl: Dwór cierni i róż (tom 1)
seria: -
stron: 524
wersja: pdf
oprawa: -
ISBN: 9788328021419
cena z okładki: -
tytuł oryginalny: A Court of Thorns and Roses  


 Mary Sue atakuje! A przynajmniej dla mnie tak powinien brzmieć tytuł tego potworka. Tak, potworka, choć zaraz zbiorę lincz, że się nie znam, że to i tamto. Bo przecież, powinnam piać z zachwytu nad główną bohaterką i jednocześnie narratorką, ślinić się do jej dwóch konkurentów i... no, ogólnie, wyrażać głęboki zachwyt. Niestety, drodzy państwo. Zachwytu nie ma. A książka po prostu jest literackim koszmarkiem! Porównanie jej do prozy G. R.R. Martina to już w ogóle śmiech na sali...

 Feyre jest ŁOWCZYNIĄ (super, uber i w ogóle, nigdy nie pudłującą, zapamiętajcie to!). Jako jedyna poluje, by wykarmić całą swoją rodzinę. W czasie srogiej zimy zapuszcza się w pobliże muru, który oddziela ziemie ludzi od ziemi Pyrian Prythian - krainy zamieszkałej przez czarodziejskie istoty, obdarzone magią i wciąż chcące władać światem, mimo, że chwilowo władać nad światem nie mogą, bo oddziela ich od świata MUR. W przerwach między rozmyślaniem, jaka jest biedna i poszkodowana przez los, że jest człowiekiem, a faerie za Murem siedzą, strzela do wielkiego wilka. Tak, złej, kudłatej bestii, która, oczywiście, okazuje się... faerie. Przecież codziennie faerie zamieniają się w wielkie wilki i wychodzą poza Mur, nie? No nic. Nieświadoma, wraca do swej chaty, gdzie niedługo później pojawia się kolejna bestia-faerie. Pochodzący z Wysokiego Rodu Tamlin (ten zły, z którym będzie trójkącik!), który chce albo ją zabić i wyruchać, albo wyruchać a potem zabić, albo zabrać do siebie i też wyruchać. Wychodzi w zasadzie na jedno, i tak ją wyrucha. Nasza bohaterka decyduje się pojechać z nim i być radośnie ruchaną... ale nie zmienia to faktu, że po drodze dorobi Tamlinowi rogów godnych starego jelenia, a z siebie cierpiętnicę za losy świata swego... która, oczywiście, ZAKOCHA SIĘ w swoim porywaczu. I liczy na długi i szczęśliwy żywot.

 Tak w sporym skrócie można opisać to, co spotkamy w tej książce. 

 Niewymagająca myślenia grubaśna pozycja, która gdzieś w połowie skłoniła mnie do odłożenia na półkę czytnika i zapytania się, czy autorka jest sama tak durna, czy po prostu celowo zrobiła z głównej bohaterki umysłową amebę? Kompletnie nie porywająca mnie powiastka, w której widzimy przeplatające się kilka różnych utworów, zmieszanych z sobą i zaserwowanych, niczym źle opanierowany kotlet sprzed świąt. Zero pasji, zero pomyślunku. Naiwna i głupia główna bohaterka, która, oczywiście ma się za coś super. I trafia na Dwór Wiosny (czy czegoś to niektórym nie przypomina...?), gdzie zakochuje się w swym porywaczu, oczywiście, z wzajemnością. Syndrom Sztokholmski - czy jest na sali psychiatra? Dorzucajmy do tego Złą Królową, klątwę, więzienie innych książąt... no robi się, drodzy państwo, cyrk na kółkach. Jest tu tak wiele zła w tej książce, że ja miałam bardzo długo opory przed ocenianiem jej. Serio - książkę przeczytałam pod koniec lipca... I dopiero dziś się zdecydowałam. Błogosławię fakt, że nie pamiętam co najmniej połowy fabuły - o ile w ogóle była tam jakaś. Po prostu, tak złe potworki powinny być zakazane, a ja nie umiem oprzeć się podziwowi, że to coś ma tak wysokie noty.

 I nie, nie zamierzam na nowo przeczytać tego koszmarku, tylko po to, by odświeżyć sobie wątki. Nie, nie i raz jeszcze - nie. Cenię swój czas, jaki poświęcam książkom, ale złe pozycje po prostu nie dostają drugiej szansy, jeśli nawet po pół roku czuję niesmak na samo wspomnienie!

 Zero oryginalności, zero pomysłu, wszystko pisane językiem takim, że wręcz ściska. Głowna bohaterka jest zapatrzoną w siebie egoistką, która ma wyraźne problemy z tym, co się do niej mówi i ze zrozumieniem czegokolwiek. Bella Swan ze "Zmierzchu" przy niej to postać godna Oskara. Dosłownie. Tu nie mamy nic interesującego, co by mnie zainteresowało. Do tego jeszcze ten pseudo-romans, który opiera się tylko na seksie. Serio? Nie można opisać romansu inaczej, tylko ładować postacie w seks i tylko seks? No dobra, jest jeszcze narzekania na otoczenie i cały świat i użalanie się nad sobą. I rozkminy, jaki to świat zły, a główna bohaterka idealna. Rozkminy nie wnoszące nic poza objętością. Gdyby wyciąć co durniejsze fragmenty, ustępy a nawet całe rozdziały (sic!) - z książki zostałoby rozkoszne 200 stron, które można łyknąć z kilkoma piwami. Na spłukanie niesmaku.

 Gdyby nie fakt, że pozycja doszła do mnie w formie pdf-u (który z przyjemnością wykasowałam z czytnika, jak tylko skończyłam męczenie się z nią), żałowałabym czasu, jaki poświęciłam na tą książkę. Albo, nie dajcie bogowie, pieniędzy! Pozbywałabym się jej jeszcze szybciej, niż można sądzić. Złe książki niestety to do siebie mają... Już wolę na nowo "Zmierzch" przeczytać, poszukać "głębi", niż męczyć się tutaj. Pomijam fakt, że zwyczajnie nie lubię narracji pierwszoosobowych, bo w większości przypadków są stronnicze i wkurzajace. Ale tu - pozycja przeszła wszystko, co można przejść i ruszyła głupotą dalej.

 Nudna, przewidywalna kolekcja postaci (może za wyjątkiem Rhysa, ale też nie do końca, a jedna jaskółka - czy tam postać - wiosny nie czyni), wkurzająca, irytująca, głupia i naiwna główna bohaterka, wokół której wszystko musi się kręcić. Do tego wyidealizowana do granic możliwości wszelakiej - nie, nie łykam tego!

 Okładka... cóż. Okładka mogłaby być ciekawa, ale jakoś nie rzuciła mnie na kolana. Pokazanie biustu to zabieg mało pociągający...

 Podsumowując - powieść w założeniu baśniowa, poruszająca i wciągająca okazała się naiwną, pustą emocjonalnie i nudną książką, która kompletnie, w żaden sposób mnie nie ruszyła. Świat przedstawiony bardzo zawężony i widziany tylko jednymi oczyma, postacie niedopracowane, a idea zmieszania "Pięknej i bestii" z "Pieśnią lodu i ognia" to może i pomysł niezły, ale wymagający świetnego warsztatu i pomysłowej kreacji bohaterów. Pozycję szczerze odradzam. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz