KiB w sieci

czwartek, 1 lutego 2018

198. Namiestniczka. Księga II - Wiera Szkolnikowa

Kocich łapek: 8
czytałam: 2 dni
tłumaczenie: Rafał Dębski 
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 24 maja 2011
cykl: Trylogia Suremu (tom 2)
seria: -
stron: 560 
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka 
ISBN: 9788376487120
cena z okładki: 39,90 zł
tytuł oryginalny: Дети порубежья 


 Fantastyka zza naszej wschodniej granicy przyzwyczaiła nas do świetnego, często cynicznego humoru, wartkiej akcji i lekkości w czytaniu. Nie ma tu zwykle skomplikowanych problemów, intryg snutych przez kilka tomów... no dobra, intrygi są, ale nie specjalnie skomplikowane, a przez większość lektury zwijamy się ze śmiechu, bo bohaterowie są po prostu fantastyczni. W przypadku drugiego tomu "Namiestniczki" noszącego podtytuł "Dzieci Pogranicza" nie ma nic fantastycznego w tym, co czytamy na kartach powieści...

 Enrissa nie żyje, Salome Jasna - jej następczyni na tronie Namiestniczki zaś wyraźnie gubi się we władzy. Nie potrafi jej trzymać żelazną dłonią i staje się szybko marionetką dla magów. Wielka Rada niemal dosłownie kpi sobie z rządów władczyni, robiąc z Imperium Suremu swoje prywatne poletko walk. Salome Jasna, trzynasta tego imienia a jednocześnie trzydziesta trzecia Namiestniczka nie potrafi poradzić sobie z władzą, jedyne, co się dla niej liczy, to przybycie w końcu króla i - kwiaty. Magowie Daikaru, białe wiedźmy i opiekun Laer mogą więc spokojnie zrobić z niej swoją marionetkę. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze silne problemy ze sługami Areda, złego bóstwa. Złotowłosa i słaba władczyni szybko dostrzega jednak, jak złe podejmuje decyzje, choćby w przypadku Elfów. A ta decyzja rodzi kolejne, bunt jest tuż za rogiem... Jak zareaguje król, gdy już wróci, a Elfy były w tym czasie mordowane? Cóż. Zapowiada się ciekawie.

 Nie powiem, ten tom nieco mnie rozczarował. Jasne, sporo się dzieje, wciąż poznajemy obyczaje i historię Suremu, ale brakowało tu iskry, siły, która nie pozwalała mi oderwać się od książki. Pojawiają się nowe postacie i wątki, nowe sytuacje, zagrożenie na Imperium naciera z każdej strony i każdy w zasadzie może stanowić problem, jednak autorka chyba ciut za wiele poświęciła w tej części uwagi ogółom, a za mało szczegółów zostało. Część starych postaci zniknęła, pojawiły się nowe, jakby oderwane od świata. Do tego przygodę z drugim tomem zaczynamy jakieś... 20 lat po zakończeniu pierwszej części i w zasadzie nie wiadomo wiele, co się przez ten czas działo. 

 Trochę to bolesne, bo chętnie dowiedziałabym się, co wydarzyło się za rządów silnej i fascynującej Enrissy. Salome jest dla mnie miałka i bezbarwna a jej zachowanie zwyczajnie denerwuje. Opiekun Lear, Dalamira, minister Heng, zakon magów... dużo, dużo tego. Wątki się przeplatają, mieszają. Jedyny plus sytuacyjny jest taki, że niektóre sytuacje z poprzedniego tomu w końcu zostały wyjaśnione. Wrogowie Imperium się zmieniają się jak w kalejdoskopie. Pojawia się nowy mistrz Daikaru - Mellin. Aellingowie, podobnie jak w poprzednim tomie ród Kve-Erro stanowią nowe zagrożenie. Włada książąt prowincji zaczyna kolidować z władzą Namiestniczki a zły bóg zaczyna mieszać coraz bardziej. No ok, jest trochę tych wątków, nie będę zaprzeczała, ale mogło być więcej, kreacja ciekawsza. Olbrzymim jednak plusem jest Dalmira i wątek Elfów - zarówno sam wątek w Kryształowym Mieście jak i problem z zemstą oraz mordem. Rozmach jest spory, ale wykonanie... liczę, że finałowy tom pięknie pozamyka wszystkie wątki i rozjaśni nieco fabularne zagadki. Dumne Elfy, knujące przeciw ludziom i strzegące zazdrośnie swych sekretów, Płonąca Róża, która również ma swe plany... Oj, nie powiem, strasznie ciekawa jestem zakończenia! Bo się dzieje, bardzo dużo się dzieje. 

 Ogólnie, to kawałek niezłej fantastyki, choć trochę fabularnie misz-masz się dzieje. Nie mniej, ten spadek formy w tym tomie być może będzie znacznie naprawiony w ostatnim, finałowym tomie.

 Postacie... No cóż. Szukałam dość długo jakiś pozytywów, ale nie umiałam ich odszukać. Najbardziej drażniąca jest Salome, postać płaska i miałka. Zupełnie pozbawiona pasji i ognia, bardzo niekorzystnie wygląda jako Namiestniczka. Jeśli jako dziecko miała potencjał, gdzieś go zgubiła. Interesujący okazuje się minister Heng - jest mocnym kontrastem dla słabej władczyni. Jego działania stanowią całkiem ciekawy sposób ratowania Imperium. Również kreacja Elfów jest przyjemną odskocznią od papierowości niektórych postaci. 

 Okładka kompletnie nie pasuje do zawartości, chyba, że ja się nie znam, a rudowłosa dama to Dalamira Płonąca Róża. Czy się mylę? Jasne, działa na wyobraźnię postać kobiety ze sztyletem, jednak no... chyba grafik nieco się zagalopował. Ale to moje zdanie.

 Podsumowując, "Namiestniczka. Księga II" to kawałek niezłego czytadła. Może nieco słabszy niż pierwszy tom, ale masa wątków, wydarzeń i postaci dobrze rekompensuje te braki. Książka wciąga, opowiada o fascynującym świecie, dobrze wykreowanym, z bardzo bogatą historią, kulturą i tradycjami. Czyta się miło, szybko. Zdecydowanie, warto. Polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz