KiB w sieci

wtorek, 8 maja 2018

203. Sklepy cynamonowe - Bruno Schulz



Kocich łapek: 7
czytałam: 2 dni
autor: Bruno Schulz
tłumaczenie: -
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
data wydania: 1984 (data przybliżona)
cykl: -
kategoria: klasyka
stron: 105
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka
ISBN: 8308011756
cena z okładki: -
tytuł oryginalny: -

Zbiór opowiadań o małej, kupieckiej rodzinie. Galicyjskie miasteczko, pozornie bezimienne – można w nie dopasować każde inne. Wizyjny, oniryczny, wręcz mitologiczny i artystycznie przetworzony świat autora niczym senna wizja, snuje się, kluczy i opowiada historię, która zaskakuje. Lektura szkolna, której niegdyś nie doceniałam. Teraz, po latach, na nowo czytając – jestem zaskoczona tym, co odkryłam.

Poetycka podróż w głąb wyobraźni autora, od chwil jego dzieciństwa aż po dorosłość. „Sklepy...” zaskakują głębią, mocą, czystością, cudownością. Miękkie, czasem wręcz naiwne historie, z jednej strony zaskakujące głębią przemyśleń, a z drugiej będące metafizycznym spojrzeniem na świat. Specyficzne, trudne w odbiorze opowiadania, które jednak porywają, zostawiając niedosyt. Zupełnie, jakby w galerii oglądać obrazy, a potem wyjść i wciąż chcąc je obejrzeć, bo nie dostrzegło się wszystkich niuansów pociągnięcia pędzlem.

Opowiadania, choć niezwykle klimatyczne, są trudne w odbiorze. Mała ilość dialogów, powoli rozbudowywana sceneria, potężna postać ojca, zajętego swoimi sprawami i fobiami, matka, która nie specjalnie troszczy się o dom, emanująca silnie kobiecością Aniela, czy sam narrator: Józef. Skąpa w zasadzie ilość bohaterów pozwala jednak budować ten klimat, tą senna, nierealna wizje rzeczywistości. Ale to wystarczy. Obraz, jaki się pojawia, buduje powoli, kreuje – oszałamia, zaskakuje.

Przyznam, że proza Schulza była trudna w odbiorze. Wymagała ode mnie maksymalnego skupienia i uwagi na tym, co autor przedstawia. Jak bardzo skupia się na tym, by w metaforach i zabawach słowem zawierać to, co chce przekazać czytelnikowi. Trudne, zdecydowanie odbiegające od pospolitej, „lekkiej” literatury „Sklepy...” dostarczyły mi jednak niekłamanej przyjemności. To klasyka, którą można interpretować różnie, zgodnie z własnymi potrzebami i zainteresowaniami. Różne interpretacje różnych osób tylko dodają smaczku. Zdecydowanie, to pozycja, którą należy się delektować. Jako lektura szkolna, odbiera się jej sporo klimatu i uroku – uczeń czyta, bo musi, śpieszy się, nie rozumie, nie przyjmuje do wiadomości tego, co oczywiste. Omija go absolutna przyjemność zabawy słowem, jaką autor uprawiał cały czas, przestaje zastanawiać się nad tym, co konkretne określenie znaczy.

Zdecydowanie, „Sklepy...” to powieść klasyczna, dojrzała, mocno malarska. Zaskakująca i frapująca, wymagająca skupienia i uwagi, dojrzałości i cierpliwości. Ale jednocześnie wciągająca i porywająca opowieść o życiu ludzkim, o fobiach i potrzebach, które dominują życie ludzkie. Plastyczna fantasmagoria, igranie ze słowem, rzeczywistość, która szybko wymyka się spod kontroli. Oto przepis na klasyczną ucztę, do której należy zdecydowanie dorosnąć.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz