niedziela, 9 marca 2025

23/2025 - Feliks W. Kres, Piekło i szpada

Gwiazdek:
 9

AutorFeliks W. Kres
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Vesper
Data polskiego wydania: 01 marca 2025
Data oryginalnego wydania: -
Cykl / seria: Zjednoczone Królestwa (tom 1)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 488
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: twarda z obwolutą
ISBN: 9788384080016
Język: polski
Cena z okładki: 79,90 zł
Tytuł oryginalny: -

Kliknij, by wrócić do strony głównej

O mlem, ależ to była uczta. Szpady, pistolety, lochy, demony, Bóg i Szatan, damy i szlachcice. Upiory, demony, Lovecraft, Poe i Dumas w jednym. Niedoceniony, trochę pogardzony mistrz polskiej fantastyki, Feliks W. Kres wraca do czytelnika w przepięknym wznowieniu absolutnie rewelacyjnego cyklu "Zjednoczonego Królestwa", w którym dostajemy to, co najlepsze, i chcemy jeszcze więcej. Jeśli ktoś patrzy na okładkę i myśli sobie, że "a, to kolejne płaszcze i szpady, nuda" - to zdecydowanie bardzo, ale to bardzo się rozczaruje, bowiem w tym zbiorze opowiadań (tak, bo to zbiór opowiadań) nie ma miejsca na nudę. Jest za to klimat niepokoju, upiorów, demonów, lochów i magii, Boga, który znudził się ludźmi, Szatana, który ludzi chce ratować oraz sił, które są nader niejednoznaczne. A nade wszystko, te postacie, ci bohaterowie, których nie znajdziemy nigdzie indziej. Wachlarze w dłoń, ładujemy pistolety, poprawiamy fantazyjnie piórka w kapeluszach i na koń, mości panowie i damy! 

_________________________________________________________

XVII wiek, Europa, jaką teoretycznie możemy znać, ale jednocześnie zupełnie nam obca. Czasy muszkieterów, pięknych dam i szlachetnych kawalerów, królów i przydrożnych karczm. Powoli poznajemy bohaterów, choć nie mamy czasu się do nich przywiązać, w każdym opowiadaniu występuje ktoś inny, ale wszyscy jednak są z sobą powiązani. W "Sörgerhergeft" poznajemy historię pewnego opuszczonego i tajemniczego zamczyska, a w zasadzie jego ruin, do których wszyscy boją się zbliżać, znajduje się jednak pewien odważny człek, który najmując istotę, która... nie może umrzeć - decyduje się odszukać pewien skarb. Czy mu się to uda? Warto przekonać się samemu, ale opowiadanie otwierające, zaraz za świetnym wstępem Arkadego Saulskiego, po prostu nie pozwoliło się mi oderwać od książki. Drugie, "Puste niebo", to historia polowania na Nieśmiertelnych. Ale nie tylko polowania - rozważamy tu, czy Bóg faktycznie odwrócił od ludzi swoje oblicze, czy faktycznie jest tak znudzony? A może jednak po prostu pozwala Szatanowi wygrywać? A może... masa pytań, ale zacne opowiadanie. "Bez słońca (Sen o miłości i śniegu)" to chyba mój bezwzględny faworyt, który, autentycznie, wycisnął mi łzy na koniec z oczu. Historia dumnego księcia, który po kilku latach tułaczki wraca do domu, i przekonuje się, jak bardzo świat, który znał i kochał, się zmienił. Piękne stroje, pościgi, oszustwa, miłość, która jest złudzeniem, kaprysem i raną w sercu. No i lód. Lód, który kieruje się uczuciem. "Akasa. Fatanh. Amare" - to opowieść o kotach-mordercach. Skojarzenia miałam oczywiste z kotami znanymi mi wszak doskonale z Grombelandu, czyli Księgą Całości, ale okazuje się, że... jednak nie do końca. Do tego dochodzi pewna nieoczywista, intrygująca siła, magia, która może dawać nieśmiertelność, ale i też ją zabierać. "Władcy śniegu" kontynuują nieco wątki bohaterów opowiadania "Bez słońca" - choć jest to kontynuacja bardzo gorzka, bardzo smutna. Bardzo niepokojąca. BARDZO. Tu zresztą poznajemy nieco lodową siłę, która będzie stanowić jeden z trzonów drugiego tomu. No i ostatnie opowiadanie, "Egaheer", czyli historia powrotu na służbę do tajemniczej siły, pragnącej walczyć z lodowym demonem. Co jest tu prawdą a co fikcją? Ciężko powiedzieć, jednak na pewno zazębiają się pewne fakty, które poznaliśmy w "Pustym niebie". Tak, ta tajemnicza siła, każąca się zwać Egaheer - to właśnie to dokładnie ta sama siła, która tam też się pojawiała...

Ależ ta książka była dobra, ależ ja się na niej bawiłam cudownie i wyśmienicie! Kres po raz wtóry udowodnił mi, że był absolutnym mistrzem słowa, potrafił bawić się konwencją jak mało kto, a jego warsztat był absolutnie doskonałym i niedoścignionym! Dumasowski klimat płaszcza i szpady, pościgów i walk na pistolety, krwawych i jednokrotnie brutalnych równoważy ukłonem z dotknięciem kapelusza czy machnięciem wachlarza, przystankiem w przydrożnej gospodzie, albo snuciem wspominek o wielkości rodu. W jednej chwili przechodzi jednak z tego muszkieterowego świata do pełnego grozy, niepokoju, pleśni i mroku świata Lovecrafta, pokazując nam siły i potęgi, które bawią się śmiertelnikami wedle własnego kaprysu. Absolutnie cudowny, genialny miks. Pogańskie wierzenia przenikają się z chrześcijańską wiarą, zapach prochu i krwi unosi się na równi z perfumami i potem. Jednocześnie zaś mistrz, jak u niego to zwykle bywa, pokazuje, że zło wcale złem nie bywa a dobro nie jest dobrem - wszystko zależy od punktu widzenia i tego, gdzie wskażemy oskarżająco palcem.

Mistrzowskie zagrania fabularne, nie wiemy, co jest snem, a co prawdą dla postaci. Kiedy dochodzimy do tego, dowiadujemy się wraz z bohaterami, co było ułudą a co prawdą, zostajemy w szoku, jak sprytnie autor nas oszukał. Autor... czy siły, z którymi mierzą się postacie? Zadawałam sobie to pytanie niejednokrotnie w trakcie lektury, ale nawet teraz, kiedy jestem w kilka godzin po zakończeniu "Piekła...", nadal mam kilka pytań, i wiem, że odpowiedzi znajdę dopiero w kolejnym tomie. Z drugiej strony, choć mamy tu opowiadania, to wszystkie zazębiają się, wychodzą jedne z drugich, łączą się z sobą i sugerują absolutnie świetną fabułę, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. 

Duchy, demony, opętane miejsca, pościgi, walki... ahhhh, klimat, jaki zastałam w "Piekle i szpadzie" nie pozwalał mi zupełnie odłożyć książki i wciągałam ją dosłownie nosem. Lekkość pióra, absolutnie wciągająca akcja, ahh! No rewelacja. Dodajmy do tego PRZEPIĘKNE wydanie, i jestem w raju. I nawet barwione brzegi, których zwykle jestem przeciwniczką, tu zupełnie mi nie wadziły - po rozłożeniu, kolory ładnie się "wytracały", stając się przyjemnie pastelowymi, co nie odciągało uwagi od tekstu, jak ma to miejsce w niektórych pozycjach, a do tego ta absolutnie klimatyczna okładka, która daje nam już smaczek fabuły i wyobrażenie, co znajdziemy w środku... 

Uwielbiam postacie, jakie wykreował Kres - tu nie ma miejsca na puste, nijakie i płaskie, nawet postacie w tle, które po prostu się przewijają gdzieś na moment, na akapit, mają cechy, które określają je jako element wyrazisty i pasujący do całości. Przykładem może być choćby mieszkaniec miasta, który stara się powstrzymać szalejący pożar i staje na przeciw brata Sayli i Cabrala - ginie. Ale ginie jak! Ha! Tak samo służący Del Waresa, pojawiający się tylko na chwilę. No i sami bohaterowie opowiadań, kawalerowie i damy, potwory i demony, osoby, w które się wierzy, bo nakreślone są rzeczywiście i faktycznie, mają umysły, myślą, czują, działają, często bardzo logicznie i jasno. gdybym miała wybrać tylko jednego, ulubionego bohatera, nie wskazałabym żadnego, bo po prostu każdy ma cechy, które mi się podobają. 

Wydanie jest śliczne. Już wspominałam wyżej, że okładka i zadruk brzegów mnie urzekły. Taka prawda, wydawnictwo Vesper potrafi w wydania. Niesamowicie klimatyczna okładka, klimatyczny obrazek na krawędzi. Jedyny zarzut, jaki mogłabym mieć, to papier, jakiego użyto i sam skład książki - strony są bardzo tłuściutkie, jakość papieru jest naprawdę zaskakująca, ale rozumiem, że chodzi tu o zadruk brzegów. Natomiast skład tekstu... dobra, na discordzie Karczmy śmialiśmy się, że jesteśmy w takim wieku, iż doceniamy wielkość tej czcionki... Tak, jest naprawdę duża, więc wieczorem i bez okularów spokojnie mogłam sobie czytać. Ale czy to faktycznie zarzut? Raczej rodzaj uznania.

"Piekło i szpada" to zdecydowanie książka, którą przeczytać warto. Wiem, wiem, Feliks W. Kres to autor, którego albo się kocha, albo nienawidzi - i ja jestem w teamie kochania go. Uwielbiam jego twórczość, jego wykreowane światy, to, jak bawił się stylami i konwencją, jak prowadził swoje postacie i nie bał się ich krzywdzić. Zdecydowanie, niedoceniony, zapomniany i żyjący w cieniu Sapkowskiego (uważam, że niesłusznie!) teraz, dzięki wydawnictwu Vesper, ma szansę na nowo trafić do wielu czytelników i podbić ich serca. Bo moje podbił już dawno i absolutnie, podtrzymuję swoje zdanie, że to książka absolutnie genialna i zasługuje w pełni na swoją ocenę. Jeśli ktoś jeszcze się zastanawia, nie ma nad czym, tylko trzeba brać i sięgać po jego książki, bo to doprawdy mistrz był słowa i bawił się nim, uroczył i czarował. 

Jeśli szukacie czegoś w klimatach "płaszcza i szpady", ale z bardzo niekonwencjonalnym uniwersum, z grozą i mrokiem, z nutą Poego i Lovecrafta, z Bogiem, którego nie ma, i z Szatanem, który jest, z postaciami, z którymi szybko zaczniecie się sympatyzować, a może nawet i utożsamiać, jeśli tęskno wam za klimatem, gdzie kultura i wychowanie były ważnym elementem świata - koniecznie, "Piekło i szpada" to lektura dla was, wciągnie i nie pozwoli na odejście, na złapanie oddechu aż do ostatniej, zaskakującej strony....

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz