niedziela, 6 lipca 2025

63/2025 - Diana Wynne Jones, Ruchomy zamek Hauru

Gwiazdek:
 6

AutorDiana Wynne Jones 
Tłumaczenie: Danuta Górska
Wydawnictwo: Nowa Baśń
Data polskiego wydania: 08 lipca 2020
Data oryginalnego wydania: 07 stycznia 2001
Cykl / seria: Zamek (tom 1)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 310
Wersja: cyfrowa
Oprawa: miękka
ISBN: 9788382030020
Język: polski
Cena z okładki: 44,90 zł
Tytuł oryginalny: Howl’s Moving Castle

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Chyba każdy, a jeśli nie każdy, to przynajmniej większość zna "Ruchomy zamek Hauru", prześliczną ale trudną animację studia Ghibli. Trochę mniej osób wie, że zanim powstała animacja, była sobie książka o ruchomym zamku i Czarodzieju Hauru, o Sophie Kapeluszniczce i Wiedźmie z Pustkowia, całej masie postaci, które znamy z animacji. Różnic jest sporo, wątków podobnych jednak jeszcze więcej. Baśń o odnajdywaniu i akceptacji siebie, o tolerancji i wzajemnym zrozumieniu, ale i o chaosie, jaki panuje wokół... Cóż. Chaosu tu nie brakowało, I chyba dlatego bardziej podobała mi się wersja Ghibli. Ale to ja, pani maruda, niszczycielka dobrej zabawy więc... zapraszam!

_________________________________________________________

Sophie Kapeluszniczka jest najstarszą z trzech córek, i ma odziedziczyć sklep z kapeluszami. Jej macocha sprytnie rozdziela przydział prac, i w ten sposób ona zostaje jako właśnie twórczyni kapeluszy, jej młodsza siostra Lettie ma iść na naukę do cukierni a najmłodsza Marta do czarodziejki. W międzyczasie siostry zamieniają się miejscami, a niezadowolona ze swego życia Sofie musi tkwić w sklepie. Tworzy wspaniałe kapelusze, które zaklina magią swych słów. W końcu postanawia odwiedzić siostrę w cukierni, gdzie dowiaduje się, że zostaje wykorzystywana przez macochę. Przez przypadek zwraca na siebie uwagę Hauru, który wedle legend pożera serca niewinnych dziewcząt, a na koniec, by wszystkiemu złu było mało, zwraca na siebie uwagę Wiedźmy z Pustkowia, która przeklina ją, i zamienia w staruszkę. Chcąc nie chcąc, Sophie wyrusza przed siebie, po drodze wyciągając Stracha na wróble i ratując pewnego psa, aż w końcu trafia na Ruchomy Zamek Hauru, do którego wpuszcza ją Kalcyfer, z którym zawiera umowę. W środku, poza ognistym demonem zastaje ucznia czarodzieja, Michaela. Tak zaczyna się przygoda trochę wścibskiej zaczarowanej dziewczyny, która odmienia życie mieszkańców zamku, ale i swoje własne... 

Szczerze mówiąc, "Ruchomy zamek" to mój re-reading, i po raz kolejny miałam wrażenie straszliwego chaosu w tej książce. Zupełnie, jakby autorka nie umiała się zdecydować, o czym pisać, więc pisała o tym, co akurat przychodziło jej właśnie do głowy, skacząc ze sceny na scenę, jak skakał Strach na Wróble. Fabuła to jeden wielki chaos i miszmasz, i sprawy nie ułatwiał fakt, że miałam wersję cyfrową, w której formatowanie uległo jakiejś degradacji do wersji kolumnowej, więc poza chaosem narracyjnym miałam chaos w czytaniu. Czytało mi się po prostu źle. Kurtyna.

No ale, przejdźmy do fabuły. Sophie cały czas uważa się za nieudaczniczkę, nudną najstarszą siostrę, której nigdy nic się nie udaje. Tą, która ma pokornie wszystko znosić, więc znosi. Szara myszka, wciśnięta w szare gorsety konwenansów, przyjmuje wszystko jakby tak miało być. Nawet kiedy jej siostra informuje ją, że zostaje wyzyskiwana, nic z tym nie robi. Siedzi w kanciapie i choć się denerwuje, nie idzie do macochy, tylko akceptuje swój los. Dopiero, kiedy zostaje zamieniona w staruszkę, zaczyna się zmieniać. Staje się krnąbrna, wścibska, ciekawska. Hauru jej nie pomaga, z jego arogancją i butą. Tak niedopasowanych postaci po prostu nie umiałam zrozumieć, podobnież jak nie potrafiłam zrozumieć tego, co dzieje się wokół nich i tego, jakie reakcje zachodzą między nimi. Zbytni chaos. O wiele lepiej pokazywane to było w animacji, choć wiadomo, studio Ghibli pewne rzeczy pozmieniało i wybierało część, by przedstawić je w swoim stylu, ale... dzięki temu, obejrzawszy sobie najpierw animację, a później robiąc re-reading, pewne rzeczy fajnie mi się zazębiły, uzupełniły i wyjaśniły na swój sposób. I chyba to był jedyny sposób, bym przebrnęła przez ten fabularny chaos, zwłaszcza na końcówce, gdzie autorka ewidentnie na siłę na kilkunastu stronach wepchnęła wszystko, chcąc wyjaśnić kilka motywów, ale nie wyjaśniła niczego, zostawiając czytelnika tylko z wrażeniem takiego... "ale co się tu stało?". Rozbroiło mnie też to, ze koń podaje ramię w którymś momencie. Na litość boską...

Niestety, ale brakuje tu łańcucha przyczynowo-skutkowego. Za wiele dziur fabularnych, za wielki chaos, wiele scen nie wynika z siebie. Ja wiem, Ghibli ładnie to uporządkowało i ładnie opakowało, wyjaśniło, pewne kwestie (dobra, w książce wyjaśnienie skąd Hauru pochodzi było logiczne też), jednak... no nie kupiłam tego. Wrażenie dziecięcej logiki, ale takiej mocno dziecięcej nie opuszczało mnie od początku do końca.

Postacie... Heh. Postacie są nijakie. Płaskie i nieciekawe. Hauru drażni swoją miałkością i zachowaniem Piotrusia Pana, Sophie to taka ciepła klucha, zaś jej siostry istnieją po to, by istnieć. Michaela niejednokrotnie chciałam po prostu zdzielić w ucho. Najciekawszymi postaciami były chyba tylko potraktowani po macoszemu Wiedźma z Pustkowia i Kalcyfer. O pobocznych postaciach się nawet nie wypowiem, bo po prostu były, tyle. 

W całokształcie - książka zła nie jest, ale nie zachwyca, nie zauroczyła mnie w żaden sposób. Raczej traktuję ją właśnie jako uzupełnienie animacji Ghibli. Wypełnienie luk, twór równoległy, który wypełnia braki, których, z wiadomych przyczyn, nie można było pokazać tam. I tak samo, mając w pamięci animację, można sobie fajnie uzupełnić wersję książkową, więc warto traktować oba te twory jako uzupełnienia wzajemne. Bez wywyższania, co jest lepsze, a co gorsze.

Osobiście jednak, nie będę pałać wielką miłością do tworu książkowego. Za duży chaos, za dziwna budowa, za specyficzny sposób prowadzenia narracji. Poprawna pozycja z gatunku młodzieżowo-dziecięcej literatury, jednak nie jest to coś, co skradło mi serce, co sprawiło, że będę z radością i przyjemnością wracać do tej książki wciąż i wciąż. Ot co.

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz