Gwiazdek: 1
Autor: Vera Valentine
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Amazon Kindle
Data polskiego wydania: -
Data oryginalnego wydania: 10 lipca 2023
Cykl / seria: -
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 96
Wersja: cyfrowa, posiadam
Oprawa: -
ISBN: -
Język: angielski
Cena z okładki: - zł
Tytuł oryginalny: Unhinged
Kliknij, by wrócić do strony głównej
Czy mają Państwo chwilę, żeby porozmawiać o... drzwiach? Drzwiach obdarzonych... UMYSŁEM? Tak? super. Nie? Jeszcze lepiej! A co powiecie na drzwi, które są świadome swego istnienia, obserwują wszystko i zakochują się w swojej właścicielce...? O zapewniam Was, że jestem absolutnie trzeźwa w chwili pisania tych słów, ale z chwilą, kiedy skończyłam czytać ten koszmarek, zapytałam się, gdzie mam domestos i oczu kąpiel była. Bowiem była to powieść... Była.... E... Słów mi zabrakło. Po prostu, zabrakło. Zdarza się, więc... zapraszam? I tak, nowelka przeczytana w ramach zakładu "jak szybko wydłubiesz sobie oczy i nie będzie to Niezwykłe"...
Ja po prostu lubię sobie krzywdę czasem robić, prawda...? Prawda... Dramatyzm mamy za sobą, dopiero teraz zapraszam na koszmarek!
_________________________________________________________
Door to główny bohater tej nowelki, bowiem "Unhinged" to nowelka. Choć nie wiem, czy "bohater" to dużo powiedziane, bowiem poznajemy tu drzwi obdarzone umysłem logicznym i całkiem trzeźwym, które (który?) dniem i nocą obserwują otoczenie, mając zadanie ułatwione tym bardziej, że są drzwiami frontowymi. Takim oto sposobem obserwujemy sąsiada Tany, Randalla, który jest prawdopodobnie mordercą, bo... uwaga - w Doora uderza policja, pytając Tanę o to, czy nie widziała przypadkiem, co się działo poprzedniej nocy. Ona nie, ale Door widział(y), ale no, drzwi średnio odpowiedzą. Nie przeszkadza to jednak snuć domysły i insynuacje aż do chwili, kiedy pojawia się przed Doorem sam Zeus (tak, ten z mitologi greckiej), przedstawia się jako OJCIEC drzwi i sugeruje im (mu? tym drzwiom, temu drzwiowi?), że jak się prześpi z Taną, to będzie prawdziwym chłopcem mężczyzną i obroni swoją ukochaną. Zapytacie, jak ma to zrobić? No w końcu to fantastyka, a autorka na koncie ma między innymi nowelkę opowiadającą o romansie ze zwierzątkami z dmuchańców, więc... Ale, do rzeczy. Tana ma sny, niczym w mitologi, w końcu przekonuje się, że tak! keks z drzwiami (jakkolwiek to nie brzmi) ma sens! I co gorsza, przechodzi do czynów. Tak, drodzy państwo, dobrze czytacie, główna silna i niezależna femina uprawia keks z WŁASNYMI DRZWIAMI FRONTOWYMI. Scena jest zresztą dość elastycznie i poważnie rozpisana (nie dziękujcie mi ci, co zaraz pójdą czytać ten koszmarek). A ja zostałam z miną: ALE JAK TO? JAK TAK SIĘ DA? Od słowa do słowa, w końcu na miejsce drzwi frontowych pojawia się nagi mężczyzna, w którym się bohaterka zakochuje. Wszystko okazuje się żartem Hery (tak, tej Hery), ale Door, który ma nowe imię - i nie, nie DOORian, tylko Drys, ratuję Tanę przed Randallem, bo wie, że Randall wrzucił jej do napoju tabletki, żeby ją chyba zamordować, więc na koniec wszyscy żyją długo i szczęśliwie...
Ja w sumie nie wiem, co przeczytałam, a nade wszystko, DLACZEGO przeczytałam. To nie tak, że unikam książek anglojęzycznych, czy się ich boję, ale mam wystarczająco dużo u siebie na regale pozycji tłumaczonych, by wiedzieć, że po prostu przepadnę pod zalewem amazonowych wydań. A jednak się skusiłam i niestety, spełniły się moje przewidywania: to książka wydana chyba tylko dlatego, że autorka mogła. Żadnego innego powodu nie widzę, dla którego "Unhinged" powstało. Cchyba, że dla jaj i autorka miała jakieś dziwne zakłady... albo coś.
Nie wiem, nie potrafię wyrazić, jak zła była to nowelka, jak głupia i zbędna. Kosztowała mnie dosłownie 4 złote i żałuję, że ją dorwałam - Antek, wisisz mi terapię! Ja spodziewałam się wszystkiego, ale takiego natłoku głupot... nie. Bo to totalna głupota, ale i jednocześnie fascynująca sprawa, jak da się dziwne rzeczy pisać, i co więcej, znajduje to całkiem szerokie grono osób zachwyconych taką... twórczością. Nie wiem, czy to świadczy o czasach, w jakich żyjemy, czy o "recenzentach", którzy się zachwycają i mówią, że "tak, to jest wartościowe". Nie, nie jest żadną miarą wartościowa książka, w której autorka całkiem poważnie prowadzi sceny keksu między główną bohaterką a drzwiami. Gdzie te drzwi magicznie zamieniają się w faceta, który obdarzony jest większą dawką logiki i inteligencji emocjonalnej niż niejeden protagonista z popularnych romansideł. Dobra, to akurat jest godne podziwu. Ale wciąż! Wciąż nie rozumiem, PO CO. Dosłownie, mam wrażenie, że autorka po pijaku uznała, że będzie zabawnie, jak na fali "nowej mitologi greckiej" - bo to w końcu jest ostatnio plagą, pisanie na nowo mitologii greckiej - napisać historię,w której Zeus i Hera dla zabawy ożywią drzwi, one uratują protagonistkę, a na koniec będą żyli długo i szczęśliwie, ale żeby wszystko się sprzedało, musi być keks. Sporo keksu. Powiedziałabym raczej, że to nie keks ale wykorzystanie nieletniego i niedoświadczonego, ale co ja się tam znam. Hej, powiecie, zazdroszczę! Nie. Nie zazdroszczę, po pierwsze nie ma na świecie takiej yogi, która pozwoli mi się tak przy drzwiach wyginać, a po drugie, nawet prezerwatywa.... Nie. NIE. NIE!!!
Mój mózg bardzo intensywnie wypierał w czasie czytania to, co przyswajał, można powiedzieć, że w czasie rzeczywistym przeczył temu, co widzi. Pijana laska daje wiarę swoim chorym snom, wynajmujący jej mieszkanie facet jest seryjnym mordercą, wszyscy żyją długo i szczęśliwie na koniec, bo Hera i Zeus ulegają prośbie Tany, by Door Drys był facetem, który nie ma nic, wiedzy o świecie, identyfikacji, numeru ubezpieczenia, pracy... NIC. Ale co to kogo obchodzi, ważne, że umie słuchać dziewczyny w łóżku... Walmy logikę i inteligencję czytelnika, niech zabawa nas poniesie!
Mniej więcej tak wyglądał mój mózg po tym, jak skończyłam to niespełna 100-stronicowe 'dziełko, i rozważyłam opcję skasowania go z posiadanego urządzenia... Ale jak to ja, kocham świat, więc... no. Niech inne oczęta też pocierpią, co ja się mam sama w domestosie pławić, miska duża. Najwyżej jutro kilka osób będzie miało różne tęczówki, ale warto, oj warto! 😎 takiej dawki głupoty nie znajdziecie w polskich Niezwykłych pozycjach nawet...
Nie namawiam, ALE... Sami oceńcie.
Nie wypowiem się o języku i sposobie prowadzenia narracji za bardzo, bo anglojęzyczne książki są jednak inne, niż to, co proponują nasze, polskie wydania. Zupełnie inny sposób prowadzenia dialogów, prowadzenia narracji, sposób, w jaki postacie się wypowiadają... Tak, jestem przywiązana do "naszego" sposobu redakcji i wydawania książek ;) Język jest tu jednak bardzo prosty i lekki, nie ma żadnych problemów ze zrozumieniem, co i jak - dla osoby, która język zna, książkę łyka się jak pelikan, zaś osoby, które raczkują, zaczynają, albo z różnych względów z angielskim nie mają po drodze - nie będą musiały się często posługiwać słownikiem albo translatorem. Dynamizm słów i akcji jest taki, że w końcu szybko łapiemy, o co chodzi i po prostu czytamy, a mózg łatwo i bezboleśnie zaczyna rozumieć, co i jak. Zwłaszcza, że akcji to tu co kot napłakał, a cała nowelka jest po prostu... NO. JEST.
Doprawdy, nie wiem, co mam sądzić o "Unhunged". Ta nowelka z poziomu iście Wattpadowego pokazuje z jednej strony, że samowydawnictwa mają się świetnie, i nie o to chodzi jak co komu wychodzi, bo się kasa zgadza a im głupsza pozycja, tym lepiej wchodzi w masy ludzkie. Z drugiej zaś obnaża fakt, że po prostu każdy może wydawać dosłownie wszystko, co mu do głowy przyjdzie, bez najmniejszej refleksji i zastanowienia, czy ma to sens i potrzebę istnienia.
No cóż. Jak widać jednak na załączonym obrazku, nawet ja się dałam złapać na tą pułapkę. Pułapkę nieoczywistego tytułu i bardzo nieoczywistej treści, która - podejrzewam - szybko stanie się viralem i wyniesie autorkę na piedestał, by równie szybko o niej zapomnieć. Pułapkę tytułu nieoczywistego, z tematem, który zaskakuje, i może być czymś wow, jak Burger Drwala, ale ostatecznie dostajemy jego biedawersję z nonamowej restauracji z podobnym logo. I nazwą. Cóż. Zgaga zginie szybko. Ja jednak tak szybko nie zapomnę, a trauma po zapoznaniu się z próbką umiejętności tejże autorki zostanie ze mną na dłużej...
A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz