czwartek, 21 listopada 2024

98/2024 - Robert M. Wegner - Niebo ze stali. Opowieści z meekhańskiego pogranicza

Gwiazdek: 9

AutorRobert M. Wegner
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Powergraph
Data polskiego wydania: 07 marca 2012
Data oryginalnego wydania: -
Cykl / seria: Opowieści z meekhańskiego pogranicza (tom 3)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 64
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: twarda
ISBN: 9788361187417
Język: polski
Cena z okładki: 47,00 zł
Tytuł oryginalny: -

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami! Nie ważne, z której strony świata pochodzimy, jesteśmy nimi wszyscy. O matko, jakże dobrze mi się wracało do Meekhanu, choć po tym, jak skończyły się strony świata, miałam lekki niepokój, czy autor podoła. Wprawdzie, niezawodna karczmiana ekipa uspokajała, że podoła - I TO W JAKIM STYLU - ale oczywiście, ktoś musi się czasem w tego przysłowiowego Tomasza pobawić i nie wierzyć, póty samemu się nie sprawdzi. No i jak sprawdziłam, tak przepadłam. Po raz kolejny dałam się porwać wykreowanemu światu - i po raz kolejny, damn! To jest to, czego potrzebuje fantastyka! Zapraszam!

_________________________________________________________

"Wschód-Zachód" zakończył się dość nieoczekiwanym plot-twistem. Spotkanie górskiej straży z członkami czaardanu Laskolnika? To nie może skończyć się dobrze! Dziwaczny spot wydarzeń rzuca bowiem dziewczyny prosto w objęcia Szczurów, a niepokorną Szóstą pod rozkazy Czarnego Kapitana. Pozornie splecione losy rozplatają się, ale... tylko do czasu. Autor doskonale manipuluje historiami, przeplata je, dając wgląd w masę wątków, które tylko pozornie są z sobą niepołączone. Szpiegowanie, podróż przez różne światy, ale nade wszystko wojna. Wojna, która wypala wszystko, i zaskakuje swym finałem... Ale do rzeczy.

Kailean i Daghena dostają się w szpony Szczurów. Ich nauczycielką jest Basara, kobieta, której nawet ja bałabym się przeciwstawić. Jako księżniczka wozaków i jej służąca, mają dostać się do zamku i wyjaśnić tajemnicze morderstwa. W najśmielszych snach nawet nie mogłyby przypuszczać, jak się to skończy... Porucznik Kenneth zaś, wraz ze swoją szóstą kompanią, wyraźnie jest dziurą w zębie Czarnego Kapitana, który również jednocześnie chyba chce pozbyć się Verdanno z okolicy, jak i pozbyć problemu z kompanią, której członkowie w tajemniczy sposób zniknęli. W ten sposób porucznik Kenneth dostaje pod swe rozkazy bardzo specyficzną drużynę, z którą albo się dogada, albo nie. W międzyczasie podpada Czarnemu Kapitanowi (scena z odbiorem własności była wspaniała!). Ostatecznie zostaje oddelegowany do przeprowadzenia Verdanno przez góry - rzecz pozornie nie do wykonania, jednak, kiedy gna się za marzeniem przodków o bezkresie równin, nie ma rzeczy niemożliwych. Tam jednak czeka już wojna, zebrana pod sztandarami tysięcy nomadów. Nie możemy też zapomnieć o młodziutkiej Key`li, która odegra tu swoją, niezwykłą rolę, przypadkiem wpleciona w potężną machinę wojenną... Wątki, pozornie różne, w którymś momencie splatają się z sobą i stają nierozerwalne, ale bodaj najważniejszym z nich wszystkich jest wojna między wozakami a Ojcem Wojny - jej początki niknące w machinacjach jednej osoby, ale konsekwencje są straszliwe...

O jakie to było doskonałe! Mamy tu wszystko: od szpiegowania i intryg dworskich, w które zaplątano osoby, które kompletnie nie mają o tym pojęcia, przez duchy i upiory, pościg za uprowadzoną szlachcianką, wyprawę do innego świata, ale i właśnie te wojenne losy, które poprzedzone są mozolną wędrówką przez góry. Mozolną i niemalże niemożliwą, ale gnaną marzeniami i napędzaną pragnieniem powrotu do świata, który od dawna nie jest wozaków. Wegnerowi udało się to, co udaje się mało komu, po serii opowiadań stworzył doskonałą powieść, w której przeplata wątki, bawi się nimi, a jednocześnie nie pozwala czytelnikowi na przestój i odpoczynek. Czapki z głów również za doskonale przedstawione wątki militarne - taktyka Verdano, sam pomysł z taktyką rydwanów i wozów, czy choćby Zwiędły Kwiat - każda z akcji prowadząca do wielkiego finału jest po prostu opisana z takim rozmachem i w taki sposób, że nie sposób było się mi oderwać od lektury. Po prostu było to napisane w sposób tak interesujący, tak fascynujący wręcz, jak mało kiedy. Bo przyznajmy sobie szczerze, zwykle opisy taktyki wojskowej w książkach są albo nudne, albo suche, albo z pompki brane, i czuć, że autor nie przykładał się specjalnie do lekcji taktyki, albo pobierał je w World of Tanks, czy innych "taktycznych" grach. Nie, tu miałam wrażenie, że autor naprawdę solidnie się przygotował, przysiadł wręcz do tematu, konsultował to z osobami znającymi się na tym - i to czuć. Czuć tą pasję, pomysłowość, geniusz wykorzystywania tego, co się ma. No wow, po prostu wow! Znalazło się tu oczywiście kilka chwil na uśmiechy, a nawet parsknięcia, ale i sporo wzruszeń. Zwłaszcza na koniec - kiedy wielka bita gorzeje, a postacie, które zdołaliśmy polubić, albo choć poznać giną. Albo... O nie, historia małej Kay'li to po prostu osobny, niesamowity wątek, który śledziłam z prawdziwą przyjemnością i ciekawością, by na koniec po prostu zamrugać z niedowierzaniem. Ja chcę tego więcej! Ale też chcę więcej śledzenia losów wszystkich bohaterów, bo po prostu rozpisani są świetnie!

No i biedny Laskolnyk. Spóźnił się o jeden dzień... :D Za to jego wyjaśnienia, ahhh, miodne! No i jedna, ważna lekcja - nie zawsze pragnienia naszych ojców i dziadów są tym, co jest dobre dla nas. A może, nie tyle dobre, co nie zawsze ma miłe i ładne konsekwencje. Ten wątek akurat sprawił, że coś we mnie się poruszyło. Konflikt między Verdanno i Sahrendey i ta "dziedziczona nienawiść' pomiędzy nim doskonale to obrazuje. Szkoda tylko, że zakończeniem tegoż musiało być takie, a nie inne cierpienie, zakończone tak, a nie inaczej (zero spojlerów, nie ma tak dobrze!), jednak liczę, że ten właśnie wątek w kolejnym tomie zostanie rozwinięty, bo ma potężny potencjał.

Bardzo istotnym jest też tu fakt, że nic nie dzieje się tu "bo tak". Wszystko ma swój cel, wyjaśnienie, logiczne powiązanie. Nawet, jeśli mamy "boską interwencję" Laal Szarowłosej - swoją drogą, ta scena serio zapadła mi w pamięć jakoś mocno - to ma to ręce i nogi, umie się bronić. Tu nie ma nic "bo tak sobie autor wymyśla", ale wszystko się logicznie zazębia, wszystko staje się nagle jasne, choć czasem trzeba na te wyjaśnienia poczekać. Za to też potężny szacunek. 

Cały świat Meekhanu, jak i pojedyncze postacie grają. Nie ważne, czy to osoba, która pojawia się na chwilę, jest tylko dodatkiem, czy jest to postać już nam znana wcześniej - kurcze, o takie postacie ja nie prosiłam, a jednak dostałam! No po prostu miód na serce! Autor umiejętnie szafuje ich emocjami, pokazuje, jak się zmieniają - część dorasta, część po prostu z czasem traci hart ducha i pragnienie walki. Ludzkie emocje grają tu i grają naprawdę dobrze, przez to każdy z bohaterów jest realny i prawdziwy, potrafię wyjaśnić jego postawę i zrozumieć zachowanie. I tego mi właśnie mi brakuje często we współczesnych pozycjach - tego zrozumienia, ludzkiej strony, próby wejścia w skórę, nie ważne, czy to dorosły, twardy mężczyzna, czy też przerażona dziewięciolatka. Hart ducha i siła charakteru postaci tu się przewijających - to lubimy, to szanujemy!

"Niebo ze stali" to absolutnie rewelacyjna pozycja, i biję się w pierś, że sięgnęłam po nią tak późno. Z drugiej strony, mam okazję rozkoszować się całością, nim wyjdzie szósty tom... po raz pierwszy! :D Nie ma więc tego złego. Aczkolwiek, przyznaję to z całą stanowczością - "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" to cykl absolutnie godzien polecenia, czytania i kochania. Każdy, kto poszukuje naprawdę porządnej fantastyki, powinien sięgnąć po prozę pana Wegnera, a on sam - powinien być promowany nie tylko w kraju, ale i na świecie, bo dla mnie - Meekhan stoi wręcz o niebo (nomen omen) wyżej od Wiedźmina. I to całkiem poważnie mówię, dopracowany, olbrzymi świat, świetne postacie, niesamowity warsztat, genialny pomysł na fabułę - ja chcę więcej i zdecydowanie, to uniwersum coraz wyżej plasuje się w moim bardzo prywatnym rankingu książkowych uniwersów... Nieprzekonani - sięgajcie, sprawdźcie, jak to jest. Przekonani - czytajcie, albowiem lepszego uniwersum chyba trudno będzie trafić...

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz