poniedziałek, 25 listopada 2024

102/2024 - Magdalena Kubasiewicz, Cienie z Donlonu

Gwiazdek: 6

AutorMagdalena Kubasiewicz
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data polskiego wydania: 06 listopada 2024
Data oryginalnego wydania: -
Cykl / seria: Cienie Avy Carey (tom 1)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 368
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788383305752
Język: polski
Cena z okładki: 49,99 zł
Tytuł oryginalny: -

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Pióro Magdaleny Kubasiewicz lubię, jest lekkie i przyjemne, mile nawiązuje też do wcześniejszych powieści. Nie sposób się nudzić, czyta się jej książkę naprawdę szybko. Nowe, a jednak stare uniwersum, kilka smaczków, które czujne oko wyłapie bez problemu, wartka akcja i ciekawa magia. A jednak, kurcze, coś nie kliknęło, czegoś mi zabrakło, jakiejś  nutki "taktumizmu", tego elementu, który nie pozwalał się oderwać od książki. Niby cieniutka, niby szybko się czytało, a jednak co chwila coś innego mnie rozpraszało, przyciągało uwagę, sprawiało, że traciłam wątek. Jednym słowem - urban fantasy jakoś do mnie nie przemówiło, ale nie znaczy to, że było źle. Nie. Było nieźle, było dobrze, ale... No właśnie. Ale. Zapraszam!

_________________________________________________________

Ava Carey ma dwadzieścia siedem lat i pracuje w Donlońskim Scotland Yardzie jako detektyw. Donlońskim, czyli odbitym londyńskim, magicznym świecie, znanym choćby z Wilczej Jagody. Akurat trafiliśmy na dość niepokojące czasy po Czerwonym Poniedziałku (kto czytał Wilczą Jagodę, ten wie, a kto nie, to szybciutki spojler: pozbycie się potężnego czarnoksiężnika, który miał swoje niecne plany na świat) i trzeba jakoś się ogarnąć w chaosie. Niestety, Scotland Yard stracił kilka ważnych głów, na funkcję dyrektora przychodzi dość nielubiany przez Avę były kolega z Avallenu, magicznej szkoły. W prasie na Scotland Yard wieszają psy, a w samej szkole zaś dochodzi do kilku incydentów, wobec których to właśnie wiedźma cieni musi się udać i odkryć, co w zasadzie się stało i kto stoi za śmiercią ucznia i jej przyjaciółki. Dorzućmy do tego nowego dyrektora szkoły i bardzo bystrego ucznia...

"Cienie..." czytało mi się przyjemnie, choć jak pisałam na wstępie - co chwila miałam jakieś rozpraszacze, które nie dawały mi się w pełni skupić na przyjemności czytania tej pozycji. Nie wiem, była to pozycja, z którą trudno mi się pracowało, jakoś - zabrakło mi chemii. Dopiero pod koniec poczułam, że "coś kliknęło". Nie wiem, czy to nie ten dzień, nie ten czas, czy kie licho, ale po prostu ta pozycja nie zagrzała w moim serduszku specjalnie miejsca, stąd i niska ocena, niestety. 

Fabuła jest całkiem przyjemna i prosta, doprawdy, łatwo się można wciągnąć. Magdalena Kubasiewicz ma świetne pióro, operuje lekko i przyjemnie, tworzy plot twisty i historię, która jest przekonująca a urban fantasy w jej wykonaniu jest bardzo realne. Tak, Donlon to miejsce, które spokojne może istnieć, które już mnie kupiło, kiedy poznawałam świat Wilczej Jagody, a teraz zostało rozbudowane. Magiczna szkoła dla dzieciaków, które władają magią, tajemnica, kryminał, morderstwa - czego chcieć więcej? Naprawdę solidnie rozbudowana fabuła, dużo się dzieje, postacie są rzeczywiste, a historia się klei i dajemy wiarę w to, że pani detektyw z magicznego Scotland Yardu udaje nauczycielkę, by rozwiązać sekret tych morderstw. Ale i samego Avallen - bo szkoła skrywa znacznie więcej, niż można zakładać. Zwłaszcza końcówka, zaskakiwała, dawała kilka ciekawych tropów i wiązała uniwersum w kilku punktach, choć miałam momentami wrażenie, że jednak czegoś brakuje, że... nie wiem, coś umyka. Za dużo jest Avy w Avie a za mało innych postaci. I choć nie neguję, wszak jest ona główną postacią i bohaterką tej serii, to jednak momentami miałam wrażenie, że można było jednak skupić się na innych bohaterach. Na plus brak romansu już na dzień dobry. Za to też cenię autorkę, że nie obrywamy romansem w nos już od pierwszych stron, a i postacie nie wydają się specjalnie romantycznie sobą zainteresowane. Przynajmniej póki co!

Co do samych postaci... sama Ava i jej koledzy i koleżanki są skonstruowani całkiem poprawnie, realistycznie. Nowy dyrektor magicznego Scotland Yardu na końcu książki trochę dla mnie traci, bo znika jego gburowatość, ale - niech już tak będzie. Mam za to problem z dzieciakami. Trochę rozmywa mi się ich granica, zupełnie jakby autorka zapominała, że piętnastolatki wciąż jeszcze są dziećmi - uchodza za dorosłych, zachowują się jak dorośli, ale to dzieci i powinny się czasem jak dzieci zachowywać. Zwłaszcza Doe, sierota z syndromem wybrańca (świetny motyw swoją drogą!)  traktowany jest troszkę za bardzo jak wybraniec i od początku wiadomo, że to na nim skupi się wszystko. 

W całokształcie jednak "Cienie..." to książka naprawdę przyjemna i sympatyczna, choć trochę boli mnie, że polska autorka wybiera zagranicę, zamiast nasze polskie podwórko. Ciężko mi oceniać pryzmat londyńskich klimatów, nie byłam w Londynie nigdy i po prostu wkurza mnie, że na siłę wybieramy się na "obcą ziemię", jednak ok, rozumiem, zabieg celowy. No spoko, każdy orze jak może. ;) Kwestia gustu. Pozycja jest lekka, przyjemna, choć u mnie trafiła na gorszy okres czytelniczy - z pewnością dam jej jeszcze drugą szansę i czekam na kolejny tom, a pani Magda to jedna z niewielu polskich autorek, które po prostu kupię w ciemno, bo wiem, że prędzej czy później, bawić się będę z jej prozą po prostu dobrze.

Teraz nie pykło, ale nie znaczy to, że tak będzie dalej. Wręcz przeciwnie. Dam drugą szansę!

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz