Gwiazdek: 5
Autor: Aneta Jadowska
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data polskiego wydania: 31 października 2021
Data oryginalnego wydania: -
Cykl / seria: Cykl Szamański (tom 3)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 519
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788382102703
Język: polski
Cena z okładki: 42,99 zł
Tytuł oryginalny: -
Kliknij, by wrócić do strony głównej
"Szamański twist" czyli jaki kraj taki Constantine? Takie odnosiłam wrażenie, i pomimo całego szacunku, to jednak ta część była najmniej zrozumiałą ze wszystkich. Po co, na co, dlaczego, krindżowe powitania LGBT i całe zbędne strony tekstów rodem z poradnikóe samorozwojowych o tym, jak być "lebszym sobom, kiedy tfuj pszyjaciel jest wielkim c...waniakiem". No świetnie, prawie 520 napompowanych sztucznie stron o niczym, z gonieniem przywódcy sekty, którego na koniec się zdmuchuje jak świeczkę i bonusowo opowiadaniem, które przypomniało mi, dlaczego teraz tak bardzo gardzę Dorą Wilk i cała plejadą postaci z Jadowersum. Czy właśnie już macie spojletalerty i moją jawną awersję do tego uniwersum? Oczywiście. Spojlery bardzo nisko latają już na wstepie. Niczego nie żałuję. Zapraszam!
_________________________________________________________
UWAGA, SPOJLERY. DUŻO SPOJLERÓW.
Zaczynamy od pozornie wielkiego i potężnego uderzenia. Witkacy wylatuje na policyjną emeryturę, a z nim Anita. Ale to było do przewidzenia, patrząc na to, jak się skończył tom drugi tego koszmarku. Więc nasz Constantine dla ubogich Witkacy smęci się i kręci, bo ojej, nie ma pracy, a tu rachunki nadciągają, emerytura kiepska, do tego Wiktoria zwana Kurczaczkiem ma swoje problemy. A żeby było zabawniej, to Witkacy zakłada agencję detektywistyczną, i łapie się na poszukiwania sekty. Do tego dorzucamy niekończące się "żarty" między Sępem a Kojotem, klątwę, jaka spadła na Sępa, choć rykoszetem obrywa Witkacy (ale tą klątwę ściąga Kurczaczek, bo to dziewczę genialne, to i na dodatkową wakacyjną szkołę przecież trafia bez przymusu opłacania jej kosztów), Kurczaczka, który ściąga z zaświatów Lisa Polarnego i Cykadę, wątek których ma być LGBT, ale był po prostu słaby i nie do uwierzenia, a na koniec dostajemy wątek sekty. I ten wątek byłby serio, mega interesujący, gdyby nie "plotwist i mamy kolejne quasi-bóstwo", które zostaje załatwione w zasadzie nie wiadomo jak, ale bardzo szybko i łatwo przez naszą drużynę RR pod przewodnictwem Constantine`a. Znaczy, Kurczaczka, Sępa, Kojota, Cy i Lis pod przewodnictwem Witkacego. Oczywiście, mamy rozdzierającą scenę z Sępem, ale... na koniec wszyscy żyją długo i szczęśliwie i zakładają Agencję Detektywistyczną z Prawdziwego Zdarzenia. A, wciśnijmy jeszcze Smutek i Gniew, dwa demony, które sobie na arenę walki wybrały Toruń...
A tu spojlery się skończyły.Mówiąc szczerze, to książki z taką ilością bzdur i absurdów i na siłę wciskanych ideologi to nie czytałam chyba od czasów liceum, i podręcznika do "Wiedzy i społeczeństwa", choć tam część tych bzdur była bardzo poparta życiem, choć Bareja niejednokrotnie kręcił głową... Większość tej napompowanej cegiełki spędziłam, kręcąc głową w niedowierzaniu. Napompowanej, bo ta pozycja ma prawie 4 cm, a liczy 520 stron. Pamiętam, jak wyszła pierwszy raz ta część, była o połowę chudsza. Jasne, nie zawierała obrazków, a i w mojej pamięci jawi się jako coś mniej dziwacznego - a wręcz odświeżającego, ale czytałam tamto wydanie lata temu, więc pamięć ewidentnie mi zaszwankowała, albo wyparłam z tejże masę dziwów i cudów.
Zastanawiam się, od czego zacząć. Od tego, że Sęp nie ma ochoty na walkę z tricksterem, bo nagle dorósł, ale znika z widoku Witkacemu i Wiktorii? Od Wiktorii zwanej Kurczaczkiem, która jest genialna i nieomylna, i ze wszystkim sobie daje radę? Czy może od naszego pożalcie się bogowie, Constatine`a dla ubogich, który żyje życiem sprzed dwudziestu lat? A i nie zapominajmy o niezniszczalnej Dorze Wilk, która pojawia się ad hoc, żeby przypomnieć, że jest super i nie do zniszczenia, więc po prostu wkurza samą swoją obecnością? Mam trudny wybór, i absolutnie nie zamierzam trzymać się fabularnego ciągu. No nie, bo i dlaczego - mogę w końcu. Ot, to moja recenzja opinia (tak, nadal mam brecht po chryi na FB jednej, wybaczcie). Bo to co? Zaczynamy? Zapinamy pasy i jedziemy.
Toruń. prześliczne miasto (tu mocno pozdrawiam Fokę z Discorda Fantastycznej Karczmy), jest znów atakowany przez byty z mitologii Ameryki Północnej. No jest to logiczne tak bardzo, że aż wcale. Już bardziej logiczna była Dora Wilk z jej europejskimi bolączkami mitologicznymi. Nie mniej, wciąż, Toruń jest areną wydarzeń magicznych. Tu bowiem walczy z sobą Ból i Smutek z indiańskiej mitologii, angażując w to nie tylko miejscowych randkowiczów, ale i policję i pogotowie. Bo przecież, naparzanki z nimi sa super! Potem mamy wydrenowanego Sępa, i tu kłania się opętany dom z poprzedniego tomu - przecież co to za problem, rzucić klątwę na Pierwszego, co? A przy okazji rykoszetem obrwya się samochodowi Witkacego, więc jest ten opętany i próbuje szamana zabić. Wówczas na scenę wkracza Kurczaczek, cała na biało i rozplątuje klątwę. Bo tak, bo jest złotym dzieckiem. A że potem jeszcze się o Sępa martwi, to wskakuje sobie do zaświatów, ściąga magiczne wsparcie, i już możemy być pewni, że logika poszła spać. Z każdą kolejną stroną przecierałam oczy ze zdumienia, ale chyba najbardziej, kiedy autorka wywiesiła tęczową flagę i dała powitanie tejże reprezentacji: "Znajdę cię. Ja ciebie też" i teraz buziaki. To było tak straszliwie suche, że aż zawstydziło pustynię Gobi. Oczywiście, zaświatowe wsparcie, jakże by inaczej, bo szaman, TEŻ pochodzi z mitologi Amerykańskiej - jakby trudno było sięgać po mitologię ludów azjatyckich, Syberii czy Mongolii. Tego nie zrozumiem, jak duchy Amerkańskie czują się super w naszej Polskiej ziemi. Normalnie, wędrówka ludów, ale w drugą stronę.
Największym dla mnie hitem, i to poważnie, była... sekta. Już pomijając magiczne moce Jupitera (o lol...), to kwiliłam na "nie znam twojej mitologii, możesz mi wyjaśnić' i obraz Jezusa z wizji siostry Faustyny (wiecie, ten z dwoma promieniami z klatki piersiowej, co wychodzą). No tu mój mózg zwątpił, powiedział STAPH, ściągnął cugle wyobraźni i dobre pół godziny chodziłam w kółko, próbując zrozumieć, na którym poziomie to się łączy, i co ma z sobą wspólnego. No wątek sekty, całe śledztwo - może i było ciekawe, ale rozwiązania, jakie autorka zasugerowała, sprawiły, że to podoba się chyba tylko nastolatkom. Nagle dostajemy Pierwszego, który został wykluczony z łask Pradawnej, ale i tak sobie istnieje, robi "różne czynności keksualne" na niejednokrotnie osobach niepełnoletnich, bo zależy mu na dzieciach - i tu autorka rozpoczyna jazdę na pełnej, bo kazirodztwo to zabawa dla całej rodziny. Nie wiem, co brała, ale proszę o namiary dla dilera, bo tak lekko opisanego wątku kazirodztwa i beztroskości osób, które o tym mówią... No nie. Nie i jeszcze raz nie. No ciężkie tematy potraktowane po macoszemu i "no jest, no trudno, nie nasz problem" i nawet policja tego nie wywęszyła, bo nie. Na litość boską...
Ogólnie, znalazłam tu masę koszmarków, masę ciężkich tematów, ale traktowanych strasznie po macoszemu. Alkoholizm, wykorzystanie keksualne, znęcanie, masa tematów, z których można by zrobić naprawdę mocne argumenty, dlaczego zło dostaje bęcki, tu potraktowano po macoszemu.
Brrr.
Postaci zupełnie nie kupuję. Zwłaszcza Kojota, który po pogadance psychologicznej Sępa, jaki z niego zły kolega i w ogóle, jak to nie rozumie swojego wewnętrznego dziecka - nagle staje po stronie dobra. Normalnie, nic, tylko każdemu złolowi walnąć taką przemową i nagle mamy cudowne nawrócenie! No magia. Poza tym, żadna, ale to żadna z postaci mi nie pasowała. Anita, zrzucona ze stołka i na przymusowej emeryturze, prawie się popłakała na przemowie Witkacego w szpitalu, Kurczaczek też wali sentencjami "deep 13", jest mądra i cudowna a Dora Wilk, pojawiająca się okazjonalnie wkurza niemiłosiernie. Postacie w tym tomie, choć pozornie miały być tak bardzo familiją i tak się kochać, po prostu dla mnie nie wnosiły niczego. Nie mówię, ze to było złe, ale... nie kupiłam tego. No nie i basta, zupełnie do mnie nie trafiły ani rozmowy, ani próba na siłę przekazania, jaka nastolatka umie być dorosła, ani scenki, które chyba miały być zabawne... Po prostu cała ta seria mnie nie kupiła, i zaparłam się, by ją skończyć i zapomnieć. No i dzielenie na te trzy narracje - niby spoko, niby pomaga zrozumieć wydarzenia, ale.... No nie. Nie i basta.
"Szamańska seria" nie jest serią złą, aczkolwiek to TYLKO trylogia - choć z okładki aż bije do mnie ten napis, tak samo na okładce bije ten Constantine ;) Mam do niej sporo pretensji, głównie o wplatanie mitologi rdzennych amerykanów w tereny polskie, gdzie bliżej nam do szamańskości choćby syberyjskiej. Postacie sa jakie są, z pewnością lepsze od Dory Wilk (której nie pobije chyba nic), nie będę się z nimi kopać. Albo się je lubi, albo uważa za papierowe, i dla mnie sa papierowe i częstoktoć nijakie, a wplatanie LGBT przez autorkę tam, gdzie to być nie musiało wplecione, a jeśli już, to mogło być napisane po prostu lepiej - uważam za na siłę pokazywanie, jak bardzo równouprawnienie płci jest super i spoko. Nie mam nic przeciw, ale nie jestem niczym łóżkiem ani prześcieradłem, moja opinia jest więc subiektywna, i z racji tego, że scena była krindżowa - uważam, że zupełnie zbędna. Ale to moje zdanie.
W całokształcie "Szamańska seria" złą nie jest, jeśli się nie nastawiamy na nic. Jeśli wiemy, że oczekujemy rozrywki i ot, kilku fabularnych głupotek, trochę śmieszków i tyle. To seria przystępna, ale wymaga od czytelnika uwagi, koncentracji i choć odrobiny zamiłowania do mitologii światów. A jeśli już się mitologię zna, kocha i wie, co gdzie leży, zaczynają się pojawiać zgrzyty. Dla mnie to seria świetna dla osoby młodszej, nie nastawionej na poważne akcje. Dla osoby, która pewne poważne kwestie i wydarzenia może śmiało zbagatelizować i umniejszyć "bo to tylko fabuła" ik kompletnie ich to nie ruszy, jak bohaterów, którzy niemal nic nie zrobili z pewnymi sprawami - a mogliby, bo podobno policjant i jego szefowa zachowali część kontaktów. Traktowanie tego po macoszemu mocno odbierało mi przyjemność z czytania finału.
Źle nie jest, nie ma tragedii, ale upewniłam się, że pani Jadowska to lektura dla młodszej mnie o dobre dziesięć lat. Może nawet piętnaście, gdzie jako "młoda dorosła" łykałam jak pelikan co popadnie, nie zastanawiając się nad tym, jakie luki fabularne autorzy zostawiają w swoich powieściach....
A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz