środa, 4 czerwca 2025

55/2025 - Feliks W. Kres, Strażniczka istnień

Gwiazdek:
 9

AutorFeliks W. Kres
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Vesper
Data polskiego wydania: 01 marca 2025
Data oryginalnego wydania: 1993
Cykl / seria: Zjednoczone Królestwa (tom 3)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 224
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: twarda
ISBN: 9788384080030
Język: polski
Cena z okładki: 64,90 zł
Tytuł oryginalny: -

Kliknij, by wrócić do strony głównej

To już ostatni tom "Zjednoczonych Królestw", ostatni, najkrótszy, a zarazem najbardziej tajemniczy i niezwykły. To historia kreacji, a może raczej stworzenia, walki między pierwotną, tajemniczą siłą a cywilizacją. Próba wzniesienia Eldorado i jego upadku, choć w tym wypadku owo "Eldorado" zwane Heastseg zazdrośnie strzeże swoich sekretów. Sanea, sewerh, gryfy, ludzie, którzy próbują wydrzeć puszczy skrawki ziemi, a wszystko to spajane Egaheer. Bytem, istnieniem, który przewijał się przez wszystkie trzy tomy, a tu -  tym dopiero, pojmujemy, czym, a może skąd się wzięła. Zdecydowanie, to nie był tom dla każdego, ale jeśli się poświęcić - Kres jak zawsze pokazał swe mistrzostwo. A ja? ja mogę tylko zaprosić!

_________________________________________________________

Heastseg to tajemnicze miejsce. Dzika, pierwotna puszcza, w której żyją sanea, na wpół ludzkie a wpółzwierzęce istoty, dzikie i pierwotne, to nie miejsce dla cywilizacji. To pierwotne, dzikie, obce miejsce, niebezpieczne i wrogie, w którym nieustannie dochodzi do walki o władzę. I tą walkę obserwujemy, pomiędzy płowogrzywą Saahag a czarnogrzywą Gehemm, pierwotnymi sanea zamieszkującymi knieję. To one walczą o przywództwo nad stadem, i kiedy Gehemm wygrywa, Saahag musi odejść. Nieoczekiwanie jednak łączy swe siły z sweerhem, swoim największym wrogiem, tworząc niespotykane stado i znów przemierza puszczę. Z drugiej strony zaś mamy Sa-Veresa, który postanawia objechać włości Haestseg, przy okazji sprawdzając, jak mają się okoliczne wsie. One bowiem mają stać się podwalinami przyszłych miast. Ludziom żyje się ciężko, ale starają się jakoś. W centrum wydarzeń znajduje się nagle i nieoczekiwanie Miko, wiejski półgłówek, który wykazuje się zaskakującą pamięcią do tego, co widzi, i to on Reinholdowi Sa-Veresowi jako pierwszy otwiera oczy na to, z czym ma do czynienia... Ale czy szlachcic zrozumie przekaz? Puszcza nie oddaje łatwo swoich skarbów, jest zazdrosna i zawistna, zaś Eagheer tylko czeka, by się wydostać w świat...

"Strażniczka istnień" to absolutnie genialna, krótka powieść, która wciągnęła mnie bez reszty. Jest duszna, mroczna, niepokojąca. To prawdziwe wyzwanie dla czytelnika, z którym zmierzyłam się z nieskrywaną przyjemnością, choć początkowo miałam problem, by zrozumieć wątki dotyczące senea. Tak, te pół-zwierzęce wojowniczki, dzikie i drapieżne istoty zaskakiwały mnie na każdym kroku. Sposób ich komunikacji, sposób, w jaki opisano ich zwyczaje był... no wow. A jednocześnie mamy zderzenie z cywilizacją, z wioskową społecznością, w której życie toczy się spokojnie, póki nagle nie pojawiają się gryfy, traktujące bydło jako łatwy do zdobycia posiłek. 

Doprawdy, to wymagająca pozycja, wymagająca skupienia, zastanowienia się, śledzenia z uwagą. Wbrew pozorom, wątki łączą się w całość, ale w charakterystyczny dla Kresa sposób - bardzo nieoczekiwanie, bardzo nieoczywiście. Początkowo musiałam się skupiać, by zrozumieć, o co chodzi z senea, dlaczego są tak istotne, że dostały własne rozdziały, ba! własną kursywę wręcz. A potem, im dalej wchodziłam w lekturę, w ten duszny, niepokojący, mroczny klimat, który wszak jest wszystkim fanom autora świetnie znany - zaczynałam rozumieć, pojmować wątki, dostrzegać pewne znaczenia. A w tym wszystkim, odnosiłam wyraźnie wrażenie, że to wręcz filozoficzny zabieg, próba pokazania konfliktu w sposób daleko odbiegający od klasycznego, obrazując, jak różne, ale jednocześnie jak podobne są cywilizacje "dziczy" i ludzkości. Walka o zachowanie istnienia, o bycie w zgodzie. 

To trudna pozycja. Trudna, specyficzna i nie dziwię się, że niektórym zupełnie nie przypadła do gustu, że wręcz jej nie zrozumieli. Że ich znudziła. "Strażniczka" wymaga bowiem skupienia, zastanowienia, odrobiny znajomości być może historii - wszak mówimy tu o swoistym "Eldorado", mitycznej krainie pełnej złota. Kiedy odkrywamy wraz z Sa-Veresem sekret Haestseg, okazuje się, że to wcale nie "Eldorado", a okrutna, brutalna kraina, w której czyha istota o wiele silniejsza, o wiele potężniejsza... i przyznam szczerze, że z przyjemnością poznałabym więcej informacji o Egaheer, bo właśnie o niej mowa. I kiedy już mam nadzieję, że dowiem się więcej, nagle... ucina się wszystko, znika, rozmywa się, koniec, finito. Ale jak to, dlaczego? Ale potem... potem uświadomiłam sobie, że przecież to tom trzeci, finalny "Zjednoczonego Królestwa", historia początku demona, który wpływał na losy bohaterów poprzednich tomów i mam takie z jednej strony uczucie niedosytu, ale z drugiej - kompletny zachwyt nad pomysłowością autora.

Co do postaci.... kurczę, nie powiem, urzekły mnie senea. Te na wpół dzikie, ni to kotowate, ni lisowate, posiadające własną kulturę - śledziłam z zapartym tchem, nie mogąc doczekać się kolejnych akapitów, zdradzających ich obyczaje. Ktoś powie: a, zwierzęta! Wcale nie, spróbujcie stworzyć całą cywilizację opierającą się na zwierzęcych instynktach i odruchach, ale zachowując jednocześnie ludzkie odruchy! Wkurzała mnie za to Semena, przynajmniej zanim obudziła się w niej Egaheer - taka pobożna, nudna i nijaka. Jej brata też średnio polubiłam, no ale. Na szczęście, nie są to postacie, które są jakoś mocno wybijające się w fabule, raczej są jej uzupełnieniem.

W całokształcie "Strażniczka" to świetna powieść, która absolutnie mnie zadowoliła i sprawiła, że nie mogłam się wręcz od niej oderwać. Pozornie nudna, ale z absolutnie rewelacyjnymi wątkami, zaskakująca, obrazująca geniusz mistrza polskiej fantastyki, który potrafił kreować światy i konflikty, budować je w atmosferze półmroku, duszności i niepokoju dzikich lasów. W świecie pierwotności, kultu natury i potęgo silniejszego rozgrywa się tragedia, ale jednocześnie rodzi się coś nowego, a może nie tyle rodzi, co wychodzi na nowo, do świata, to cywilizacji i dostosowuje się do niej, choć z wyraźnym trudem.

Przepiękne wydanie wydawnictwa Vesper też robi robotę. Twarda oprawa z przyciągającą wzrok okładką, z obwolutą i piękną wklejką, z pięknie barwionymi brzegami, które nie odrywają od lektury i nie męczą spojrzenia to prawdziwa uczta dla oka, a w bonusie przepięknie prezentuje się na regale. Prawdziwa perełka pięknego wydania, w dodatku naszej polskiej, zapomnianej, ale rewelacyjnej fantastyki. Czego chcieć więcej? Może tylko tego, by obwoluta tak nie łapała odcisków palców... ;)

To absolutnie rewelacyjna powieść, a może raczej - nowela. Nie dla wszystkich. Zdecydowanie nie dla każdego, bo nie każdy zrozumie, nie każdemu się spodoba. Ale na pewno warto sięgnąć i koniecznie właśnie jako uzupełnienie "Zjednoczonego królestwa", czyli po zakończeniu poprzednich dwóch tomów, a nie na początek, bo wiele z pewnych smaczków i bonusów po prostu ucieknie, rozpłynie się wśród tekstu, który nie będzie do końca zrozumiały. A tak, kiedy uznamy, że to faktycznie, tom trzeci - możemy śmiało się rozkoszować historią.
 
A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz