czytałam: 3 dni
wydawnictwo: Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe
stron: 270
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (1982)
cena z okładki: -
cena z okładki: -
tytuł oryginalny: -
Bardzo długo zastanawiałam się, jak podejść do zagadnienia mitologi słowiańskiej, wszak najbliższej nam. Sięgałam po różne książki, poznawałam różne zagadnienia, nie zawsze poprawne. Krążyłam wokół tematu niczym sęp, odważywszy się skubnąć, ale potem się wycofywałam, sięgając po inne źródła. A ta niepozorna książeczka leżała u mnie i czekała, spoglądając z cierpliwością tylko w moją stronę, jakby mówiła: "no, dalej, Kag. Nie gryzę, a przynajmniej zrobisz dla świata coś dobrego". Dobrze. Może nie dla świata, a dla własnego światopoglądu. I co? I przeżyłam!
Dobrze, żartowałam z tym przeżyciem. Książka wcale bowiem nie jest taka zła czy przerażająca, jak można sądzić. Aleksander Gieysztor, dysponując skromnymi informacjami (przypominam, pozycja wyszła w 1982, więc to nie były czasy nam współczesne, a co za tym idzie, wiedziano mniej niż się wie teraz) zdołał przedstawić bardzo rzetelnie, z uwzględnieniem wielu uwarunkowań podstawy wiary naszych przodków. Wiele informacji popartych naukowymi dowodami oraz świetnym warsztatem naukowym to prawdziwa gratka dla pasjonatów mitologi, słowiańszczyzny oraz - a może zwłaszcza? - wszystkich rodzimowierców oraz rekonstruktorów słowiańszczyny.
Nie znajdziemy tu typowych dla basenu morza Śródziemnego bajań i mitologi - to akurat należy odrzucić i jeśli ktoś spodziewa się, że otrzyma kompletną historię o Perunie, Swarożycu, Marzannie i całej plejadzie bogów, bóstw, duchów i demonów, jakie gościły na słowiańskich ziemiach - bardzo się zdziwi. Mamy tu bowiem naukowo opracowane fakty, zbierane z niemałym trudem. Analiza znalezisk (rzeźb, drobnych przedmiotów kultowych, oraz samych miejsc kultu), tekstów pisanych (głównie kroniki wszelkiego typu) oraz, choć już mniej chętnie, przekazów historycznych dało bazę pod próbę nakreślenia naszych rodzimych bogów, ich imion i tego, czemu patronują. Odważnie sięga nie tylko porusza się po terenach ziem polskich i rosyjskich, ale sięga i dalej, na Bałkany, a nawet i trąca nieco azjatyckie ziemie. To wszystko pozwala interpretować mitologię słowiańską w sposób antropologiczny i etnologiczny, rzucając nowe światło na to, co wiemy do tej pory.
Trzeba jednak pamiętać - pomimo niezaprzeczalnych olbrzymich dokonań na polu poznania mitologii i religii naszych przodków, to wciąż są domysły, wciąż trwają próby analizy i poznania, jak mogło to wyglądać. Brak zachowanych źródeł, zniszczone zabytki i wykorzenianie przez chrześcijaństwo słowiańskiej wiary było dość krzywdzącym zabiegiem. Pomimo zachowanych elementów w kulturze ludowej, mamy wciąż olbrzymie braki na tym polu, w odróżnieniu od choćby znajomości mitologi naszych północnych czy mocno południowych sąsiadów. Trochę to smutne. Nie mniej jednak kwestia znajomości obrzędów, wierzeń i miejsc kultów naszych przodków jest niezwykle atrakcyjna i z pewnością nie jedna osoba z zaskoczeniem sobie o tym poczyta. Choć autor posługiwał się trudnym, mocno naukowym językiem, nie jest to wielkim problemem, aby sobie przyswoić większość zagadnień. Sporym plusem są ryciny, obrazujące znaleziska - nie tylko przedmioty ale i miejsca i zasięg kultu - to wszystko pozwala nam sobie wizualizować zakres wierzeń z przeszłości. Warto sięgnąć po tę pozycję, by wyrobić sobie choć minimalną, wręcz podstawową wiedzę o naszych korzeniach, tak, aby później móc ze spokojem czytać lub oglądać wypowiedzi innych, nawet te ... cóż. Po prostu absurdalne. Po prostu.
Wracając jednak do "Mitologii Słowian" - ciężko o tej książce napisać, jakie we mnie emocje wzbudzała w trakcie czytania. Z pewnością zainteresowanie. Mogę z dłonią na sercu powiedzieć, że wręcz robiłam sobie notatki w zeszycie, do których za jakiś czas wrócę. Autor włożył olbrzymią pracę i znaczący wysiłek w opracowanie z jednak dość skąpych materiałów niniejszej książki. I absolutnie to doceniam, ba! wyrażam pełnię podziwu dla tej pracy. Co jednak mi momentami przeszkadzało, to fakt, że nie zawsze wszystko było poukładane w logiczny sposób, momentami miałam wrażenie "skakania" po temacie. Nie mniej, pozycja ta jest zdecydowanie pierwszorzędnym materiałem poznawczym wiary rodzimej, pomimo trudnego języka. Warto jest się więc skusić i spróbować, przekonać się, jak nasi przodkowie mogli wierzyć, w co i gdzie. Oraz poznać miejsca kultu oraz dowody archeologiczne, jak migracja ludów przenikała przez kultury na świecie.
Polecam.
Kliknij, by wrócić do strony głównej
Bardzo długo zastanawiałam się, jak podejść do zagadnienia mitologi słowiańskiej, wszak najbliższej nam. Sięgałam po różne książki, poznawałam różne zagadnienia, nie zawsze poprawne. Krążyłam wokół tematu niczym sęp, odważywszy się skubnąć, ale potem się wycofywałam, sięgając po inne źródła. A ta niepozorna książeczka leżała u mnie i czekała, spoglądając z cierpliwością tylko w moją stronę, jakby mówiła: "no, dalej, Kag. Nie gryzę, a przynajmniej zrobisz dla świata coś dobrego". Dobrze. Może nie dla świata, a dla własnego światopoglądu. I co? I przeżyłam!
Dobrze, żartowałam z tym przeżyciem. Książka wcale bowiem nie jest taka zła czy przerażająca, jak można sądzić. Aleksander Gieysztor, dysponując skromnymi informacjami (przypominam, pozycja wyszła w 1982, więc to nie były czasy nam współczesne, a co za tym idzie, wiedziano mniej niż się wie teraz) zdołał przedstawić bardzo rzetelnie, z uwzględnieniem wielu uwarunkowań podstawy wiary naszych przodków. Wiele informacji popartych naukowymi dowodami oraz świetnym warsztatem naukowym to prawdziwa gratka dla pasjonatów mitologi, słowiańszczyzny oraz - a może zwłaszcza? - wszystkich rodzimowierców oraz rekonstruktorów słowiańszczyny.
Nie znajdziemy tu typowych dla basenu morza Śródziemnego bajań i mitologi - to akurat należy odrzucić i jeśli ktoś spodziewa się, że otrzyma kompletną historię o Perunie, Swarożycu, Marzannie i całej plejadzie bogów, bóstw, duchów i demonów, jakie gościły na słowiańskich ziemiach - bardzo się zdziwi. Mamy tu bowiem naukowo opracowane fakty, zbierane z niemałym trudem. Analiza znalezisk (rzeźb, drobnych przedmiotów kultowych, oraz samych miejsc kultu), tekstów pisanych (głównie kroniki wszelkiego typu) oraz, choć już mniej chętnie, przekazów historycznych dało bazę pod próbę nakreślenia naszych rodzimych bogów, ich imion i tego, czemu patronują. Odważnie sięga nie tylko porusza się po terenach ziem polskich i rosyjskich, ale sięga i dalej, na Bałkany, a nawet i trąca nieco azjatyckie ziemie. To wszystko pozwala interpretować mitologię słowiańską w sposób antropologiczny i etnologiczny, rzucając nowe światło na to, co wiemy do tej pory.
Trzeba jednak pamiętać - pomimo niezaprzeczalnych olbrzymich dokonań na polu poznania mitologii i religii naszych przodków, to wciąż są domysły, wciąż trwają próby analizy i poznania, jak mogło to wyglądać. Brak zachowanych źródeł, zniszczone zabytki i wykorzenianie przez chrześcijaństwo słowiańskiej wiary było dość krzywdzącym zabiegiem. Pomimo zachowanych elementów w kulturze ludowej, mamy wciąż olbrzymie braki na tym polu, w odróżnieniu od choćby znajomości mitologi naszych północnych czy mocno południowych sąsiadów. Trochę to smutne. Nie mniej jednak kwestia znajomości obrzędów, wierzeń i miejsc kultów naszych przodków jest niezwykle atrakcyjna i z pewnością nie jedna osoba z zaskoczeniem sobie o tym poczyta. Choć autor posługiwał się trudnym, mocno naukowym językiem, nie jest to wielkim problemem, aby sobie przyswoić większość zagadnień. Sporym plusem są ryciny, obrazujące znaleziska - nie tylko przedmioty ale i miejsca i zasięg kultu - to wszystko pozwala nam sobie wizualizować zakres wierzeń z przeszłości. Warto sięgnąć po tę pozycję, by wyrobić sobie choć minimalną, wręcz podstawową wiedzę o naszych korzeniach, tak, aby później móc ze spokojem czytać lub oglądać wypowiedzi innych, nawet te ... cóż. Po prostu absurdalne. Po prostu.
Wracając jednak do "Mitologii Słowian" - ciężko o tej książce napisać, jakie we mnie emocje wzbudzała w trakcie czytania. Z pewnością zainteresowanie. Mogę z dłonią na sercu powiedzieć, że wręcz robiłam sobie notatki w zeszycie, do których za jakiś czas wrócę. Autor włożył olbrzymią pracę i znaczący wysiłek w opracowanie z jednak dość skąpych materiałów niniejszej książki. I absolutnie to doceniam, ba! wyrażam pełnię podziwu dla tej pracy. Co jednak mi momentami przeszkadzało, to fakt, że nie zawsze wszystko było poukładane w logiczny sposób, momentami miałam wrażenie "skakania" po temacie. Nie mniej, pozycja ta jest zdecydowanie pierwszorzędnym materiałem poznawczym wiary rodzimej, pomimo trudnego języka. Warto jest się więc skusić i spróbować, przekonać się, jak nasi przodkowie mogli wierzyć, w co i gdzie. Oraz poznać miejsca kultu oraz dowody archeologiczne, jak migracja ludów przenikała przez kultury na świecie.
Polecam.
Kliknij, by wrócić do strony głównej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz