poniedziałek, 20 marca 2017

72. Błędne siostry - Renata L. Górska

Kocich łapek: 9
czytałam: 5 dni
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
cykl: -
seria: -
stron: 752
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2012)
cena z okładki: 39,90 
tytuł oryginalny: -


 Czasem trzeba wyjechać, by spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, uciec od cywilizacji, by zobaczyć świat na nowo. Kiedy wszystko wydaje się nas przytłaczać, los potrafi postawić na naszej drodze nieoczekiwane wydarzenia, które zmuszą nas, byśmy na nowo spojrzeli na własne życie. 

 I tak właśnie dzieje się z Karolą, bohaterką "Błędnych sióstr". przyjmując nieoczekiwaną propozycję powrotu do kraju... nie tylko zdrowieje, ale i znajduje spokój, porządkuje życie. A wszystko w pięknym otoczeniu przyrody.

 Karola mieszka na emigracji. Tam pracuje, jest w związku z niejakim Timem i jego psem (no tak to odebrałam, przepraszam!), i tam też cierpi na migreny. Kto migreny nie ma a tylko zwykły ból głowy - śmiało może mówić, że boga za nogi złapał - ale o tym później. Póki co, Karola jest zawieszona w czasie i przestrzeni. W końcu, za namową koleżanki z pracy - nasza bohaterka wybiera półroczny, bezpłatny urlop i wyjeżdża do Polski. Gdzieś w Karkonoszach, w małej wiosce znajduje się malowniczo położony dom. Tam, zgodnie z diagnozą lekarza - ma odzyskać spokój, migreny ustąpią a ona poczuje się o wiele lepiej. Nikt jednak nie przypuszcza, że duży, piękny, stojący pod lasem dom skrywa w sobie znacznie więcej, niż tylko niedawną emigrantkę, która liczy, że pozbędzie się migren... kim jest tajemniczy Armin? Jaki sekret skrywają w sobie tytułowe siostry i co wspólnego z tym mają sarny i pewien obraz? Czy Karoli uda się w końcu uciec od samej siebie? To tylko wierzchołek góry lodowej pytań, jakie pojawiają się w trakcie tej lektury. I na wszystkie znajdziemy odpowiedź.

  Mówiąc szczerze, kiedy zasiadałam do tej książki (swoją drogą, z piękną dedykacją, za którą autorce serdecznie dziękuję!) - miałam mieszane uczucia. Spora objętościowo lektura obyczajowa? Ja przespałam jakiś etap, czy coś? Po pierwszych stronach jednak szybko się wciągnęłam. Karola okazała się być mi dość bliską. Nie, nie z racji emigracji, ale z racji migren. Oj tak, doskonale wiem, co biedna przechodziła, gdy tylko pojawiało się to zło wcielone (i dalej się pojawia, niestety). Choć początkowo podchodzi niepewnie do pomysłu, by wrócić do rodzinnego kraju - w końcu się zgadza, ulega. Czeka ją jednak trudna przeprawa, by pogodzić się z rodziną, a w zasadzie przyrodnią siostrą (z którą przed laty się pokłóciła i teraz też ich relacje są bardzo skomplikowane) oraz ciotką. Do tego wszystkiego, tajemniczy Armin, który zachowuje się... No momentami, póki nie poznałam go nieco lepiej wraz z Karolą - chciałam po prostu zdzielić go w ucho, by nie był takim bucem! Los jest jednak kapryśnym bóstwem, i naszej bohaterce nie ułatwia rekonwalescencji - choć poznaje sympatyczne osoby z miejscowości, w jakiej mieszka, choć zaprzyjaźnia się z Ireną, prowadzącą w miejscowym ośrodku kultury teatrzyk dla dzieci - wciąż wydaje się, że w którymś momencie coś jest nie tak. I trzeba zagadkę rozwiązać. Gromada skałek, zwanych "Błędnymi siostrami" przy domu, książka o miejscu, w jakim Karola zamieszkała i tajemniczy obraz wyszukany przypadkiem w antykwariacie, który leniwie odsłania swe sekrety - to wszystko składa się powoli w jedną, ale intrygującą całość. Jaką? Nie zdradzę wam, ale przyznam się, że w trakcie lektury często łapałam się na tym, że albo dostawałam niespodziewanego ataku chichotu (zaskakując tym zwykle leżącego koło mnie psa), albo robiłam oczy jak cebule... albo po prostu, poryczałam się jak dziecko. 

  Kim jest, co robi, dlaczego jest taki a nie inny? W końcu zaczęłam kibicować, by jego związek z Karolą wyszedł. A czy tak się stało? Nie powiem. Dość, że mocno kibicowałam. No i ten wątek "nadprzyrodzony" - nie wiem, czy poprawnie umieściłam to słowo w cudzysłowie. Poważnie, mam olbrzymie wątpliwości - nie raz i nie dwa bowiem, gdy Karola stawała na drodze tajemniczym siłom, i ja odczuwałam swoisty niepokój. I bardzo, bardzo mocno chciałam wyjaśnić sobie, co się skrywa za sarnami, kamieniami, obrazem. Nie zawiodłam się! Choć burza emocji była gwarantowana.

 Sporym też, jak dla mnie, plusem było poruszenie wątku emigracji. Karola z niej wróciła, natomiast rodzice małej Oli wyjechali. Dziewczynka została pod opieką kochających dziadków, jednak na kartach powieści akurat ten wątek powraca. Bardzo małej kibicowałam, by wszystko się wyjaśniło, oraz - być może to było najważniejsze - by rodzice do niej wrócili. Mimo faktu, że mieszkamy w Europie pozbawionej granic, że możemy jechać do innego państwa i tam zarabiać (dobrze, teraz już coraz bardziej niechętnie spogląda się na emigrantów zarobkowych, ale jednak!) - wciąż olbrzymim problemem są takie "sieroty zarobkowe", dzieci, których rodzice wyjechali za granicę, by zarobić na życie w kraju. Nikt się takim dzieciakiem nie przejmuje, a troskę o niego muszą wykazywać dziadkowie, sąsiedzi albo dalsza rodzina. Bardzo to przykre, jak się nad tym zabrać i zastanowić. Wiem, że za granicą takiemu dziecku też nie byłoby prosto, jednak... Nie wiem. Wyjechać i zapomnieć o własnym potomstwie? Obiecywać, że się je weźmie do siebie ale wciąż nie dotrzymywać słowa!? No wiecie co... Oburzające! I Chyba ten wątek bardzo mocno zapadł mi w pamięć, skoro poświęciłam mu osobny akapit! :D

 Patrząc na te kwestie - pomysłu na powieść, prowadzenia wątków, trzymania w napięciu: zdecydowanie polscy autorzy stoją niesamowicie wysoko pod tym względem. Absolutnie, stwierdzenie "Dobre, bo Polskie!" ma tu swoje uzasadnienie! A co z bohaterami? Jak na tak potężną ilość stron (752), jest ich nader... mało. Ale to dobrze. Postacie z tła są zarysowane charakterystycznie, od razu wiemy czy je lubimy (Garbarkowa, Ola, Irena, Zuzia - choćby, jednym tchem wyliczę kobiece) czy nie (ot, plastyk, którego imienia, przyznaję się, nie pamiętam). Prostymi, krótkimi zdaniami nakreślone charaktery i wygląd drugoplanowych bohaterów w kolejnych rozdziałach pozwalają nam jeszcze bardziej zweryfikować nasze poglądy. Postacie najbliższe Karoli: Kinga, Armin, ciocia - muszę przyznać, że również zostali świetnie wykreowani. Takie osoby faktycznie, żyją obok nas, są, oddychają, jedzą i śpią. W żaden sposób nie mogłam się doczepić, że byli "papierowi". Wręcz przeciwnie, ich wady i zalety zostały tak rzeczywiście i realnie opisane, że wręcz zastanawiałam się, czy przypadkiem nie minę ich na ulicy! Sama Karola również okazała się bardzo interesująco zbudowaną postacią, plastyczną i realną, która przez całość powieści przechodzi niezwykłą metamorfozę. I kto wie, czy czytelnik wraz z nią nie przechodzi takowej? W każdym bądź razie - bohaterowie stanowią plus powieści i pokazują, że autorka jest niesamowitą obserwatorką naszej codzienności!


 Podsumowując? "Błędne siostry" okazały się świetną powieścią, która wzbudziła we mnie masę różnych emocji, od pozytywnych do negatywnych. Jednocześnie, nie mogłam się oderwać. Pochłaniałam stronę za stroną, delektując się jednak czytaniem, jak inni delektują się wytwornym deserem. Absolutnie rewelacyjna powieść, która uwodzi, zaskakuje i porusza struny w naszej głowie, o których często zapominamy względem naszych bliźnich. Czyta się rewelacyjnie

  I wszystkim niedowiarkom, którzy twierdzą, że polscy autorzy się nie nadają do czytania - polecam jednak się przełamać i spróbować. Fanów obyczajowych powieści serdecznie zachęcam do zapoznania się z twórczością pani - sami się przekonacie, że cudze chwalicie a swego nie znacie! I to w jakim stylu! Ha! Aż chce się czytać kolejne powieści, bo wiem, że się nie zawiodę!





Za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej książki dziękuję serdecznie autorce, Renacie L. Górskiej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz