KiB w sieci

poniedziałek, 27 marca 2017

74. Dziwne losy Jane Eyre - Charlotte Brontë

Kocich łapek: 8
czytałam: 3 dni
wydawnictwo:  Świat Książki
stron: 560
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2015)

cena z okładki: -
tytuł oryginalny: Jane Eyre




 Osierocona dziewczyna podejmuje pracę nauczycielki w posiadłości Edwarda Fairfaxa Rochestera. Zostaje jego narzeczoną, ale Rochester ukrywa przed światem ponury sekret.

Charlotte Brontë opowiada o wielkim uczuciu, które połączyło ludzi z różnych, tak odległych od siebie sfer – w świecie, gdzie konwenanse stanowiły o towarzyskim „być albo nie być”.

"Dziwne losy Jane Eyre" ukazały się po raz pierwszy w październiku 1847 roku i stały się wielkim sukcesem wydawniczym. Powieść, zaliczana do szczytowych osiągnięć literackich epoki wiktoriańskiej, harmonijnie łączy melodramatyczną fabułę z wnikliwą obserwacją psychologiczną oraz nastrojem tajemnicy i grozy.
"Jane Eyre" to klasyka literatury, którą znać powinien każdy. Z takim też przeświadczeniem i ja usiadłam do tej książki, by zgłębić się szybko w losy głównej bohaterki i jednocześnie narratorki. Poznajmy więc Jane Eyre, której życie nie rozpieszczało. od najmłodszych lat poznała, co to ciężka praca, wyszydzanie i niechęć względem swojej osoby. Wychowywana przez ciotkę, która wyraźnie dziewczynę gnębi, musi tolerować również kuzyna, którego zachowanie też znacząco odbiega od wszelkich podstaw tolerowania rodziny. W końcu udaje się jej wyrwać - do kolejnego piekła, szkoły z internatem. Z zahukanej i przerażonej dziewczynki wyrasta dorosła kobieta, która cynicznie i trafnie obserwuje świat, a swym uporem i dumą potrafi wiele zyskać. W końcu trafia jako guwernantka do domu pana Rochestera - ta para zwojowałaby świat! Jane zakochuje się w swym chlebodawcy, którego ponura tajemnica uniemożliwia spełnienie się romansu między obojgiem...

 Siadając do klasyki literatury romantycznej, miałam początkowo dość mieszane uczucia. Nie, nie dlatego, ze to "romans". Już dawno nauczyłam się, że romans romansowi nie jest równy, a ocena książki po okładce to istna głupota. Tu bałam się, że klasyka literatury mnie... albo pochłonie albo odrzuci. Nie było innej opcji. I zanim się zorientowałam, zostałam "pochłonięta", w zasadzie wciągnięta jak w wir, oczarowana piękknym stylem i niezwykłą lekkością, z jaką Charlotte Bronte opisywała losy swej bohaterki. Choć powieść ta faktycznie, posiada momenty melodramatyczne i smutne, wciągnęła mnie nutką tajemnicy - o raz świetną interpretacją psychologiczna w wykonaniu Jane. Historia opowiedziana jej oczyma, z jej punktu widzenia początkowo wydawała mi się specyficzna. Jednak dość szybko "przestawiłam się" na sposób narracji, na sposób postrzegania świata przez młodą i doświadczoną przez życie dziewczynę. Zaczęłam jej szczerze i otwarcie kibicować. 

 Zachwyciły mnie również te wszystkie detale i szczególiki, na które zwracałam baczną uwagę w trakcie swej podróży po XIX-wiecznej Anglii: obyczajowości, krajobrazach, półmroku domostw. Właśnie te elementy tamtych czasów, te normy, a może nawet gorset społecznych zachowań, ściśniętych i sztywnych jak fiszbiny - sprawiły, że absolutnie pochłonięta, nie zwracałam uwagi na świat, tylko czytałam? Pochłaniałam nie tylko ten klimat, ale i gotycką atmosferę architektury, ozdób domu, odzienia. Świece w pięknym kandelabrze, ciepły płaszcz otulający postać przed wieczornym chłodem, pogrążony w ciszy dom - to wszystko dawało łącznie niezwykły i interesujący nastrój, który świetnie wypełniał powieść, a którego próżno szukać we współczesnych romansach. Ta sztywność właśnie, ta tajemnica, ten sposób mówienia, myślenia, obyczajności, życie! - to wszystko złożyło się na fascynujący i pociągający obraz rzeczywistości XIX-wiecznej Anglii. Nie wyobrażam sobie teraz przeniesienia "Dziwnych losów..." na współczesne słowa. Choć... dobra, nie powiem - interesującym by było obejrzeć ekranizację w dość współczesnym wydaniu. Ot, wyzwanie jak u Shakespere`a? Być może.

 Olbrzymim plusem są emocje, jakie pojawiają się na kartach powieści. Niby nic, niby zwyczajne, a jednak - zaskakują. Autorka z wnikliwością i majstersztykiem skrywa je przed czytelnikiem, ujawniając stopniowo. Gdy już myślimy, że poznaliśmy wszystko - na kolejnej stronie czeka na nas niesamowita niespodzianka, zaskoczenie, szok, niedowierzanie (i meksykańska fala i tłumy szalej... dobra, nie ta bajka). Zdecydowanie, emocje odgrywają bardzo dużą rolę w trakcie czytania. Na szczęście, nie są one przytłaczające, a i Jane Eyre nie jest przez to słodką idiotką, jakiej można by się obawiać. Wręcz przeciwnie, to twarda, mocno stąpająca po ziemi młoda kobieta, która obserwuje, analizuje i wyciąga wnioski. W sposób momentami zaskakujący, ale w całokształcie - można by się od niej tego uczyć!


 A bohaterowie? Tu rodzi się problem, bo widzimy ich oczyma tylko jednej osoby, tytułowej bohaterki. Nie zmienia to jendak faktu, ze zarysowani są dobrze, szybko możemy odpowiedzieć sobie na pytanie, kogo lubimy a kogo nie. Wiadomo, sporo jest uzależnione od tego, kogo Jane lubi a kogo nie, jednak sposób jej opisywania innych sprawia, że niezależnie od niej wyrabiamy sobie zdanie.

 






1 komentarz:

  1. Mam ją w planach już od bardzo dawna (w dodatku należy ona do wyzwania "Rory Gilmore"), ale zawsze wybieram coś innego. Twoja recenzja przekonała mnie do zmiany zdania :)

    http://fadetoblack-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń