KiB w sieci

środa, 17 lipca 2024

56/2024 - Magdalena Kubasiewicz, Przeminęło z wiedźmą

Gwiazdek: 8

AutorMagdalena Kubasiewicz
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data polskiego wydania: 03 lipca 2024
Data oryginalnego wydania: -
Cykl / seria: Królewska wiedźma
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 304
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: zzintegrowana
ISBN: 9788383302997
Język: polski
Cena z okładki: 49,90 zł
Tytuł oryginalny: -

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Twórczości Magdaleny Kubasiewicz nie trzeba mi przedstawiać - Wilcza Jagoda kupiła mnie w pełni, a ja już zaczynam rozważać zakup kolejnych książek tej autorki. Dlatego, gdy pojawiło się właśnie "Przeminęło z wiedźmą" - nie zastanawiałam się, zwłaszcza, że cykl ten już jakiś czas temu mi polecano. Oj, jak mi się dobrze w większości na tym bawiło... Zaskakująco dobrze! A czemu w większości? Zapraszam do poczytania, pani maruda wychodzi ze mnie dalej ;)

_________________________________________________________

Lata 90te, równoległy świat. Sara jest młodziutka, ogłupiana psychotropami, ale udaje się jej uciec od matki, która jej słowa ma za bajdurzenia. Ucieka daleko, wędruje gdzieś w Tatry, gdzie spotyka Latawca - Boreasza. Istotę magiczną, ducha wiatru zaklętego w ciele kruka. Wspólnie ruszają w świat, wędrują po Ukrainie i Rusi, ale w końcu Sarę przywiewa do Krakowa, stolicy Polanii. To tu w Vistuli topielice poczynają sobie śmiało, to tu na Wawelu urzęduje król, to tu też wplątują się w tajemnicze morderstwa alchemików, choć początkowo wcale tego nie chcieli... I w ostatecznej rozgrywce, narażają się na uważne spojrzenie Kaliny Sapiehy, Pierwszej Czarodziejki Polanii... Oj, dzieje się, dzieje!

Alternatywny Kraków lat 90tych to coś, co mnie szczerze zaintrygowało - choć niestety, autorka nie wystrzegła się drobnych błędów (korekto, wstydź się!) - ale o tym później. Dlatego z przyjemnością sięgnęłam do lektury, zagłębiłam się dość szybko w całość. Początkowo musiałam zrozumieć, co i jak, dlaczego z główną bohaterką dzieje się, co się dzieje i dlatego, ale dość szybko przestało mi to przeszkadzać. Zaczyna się dobrze - mamy trzynastolatkę, która ucieka z domu, zdesperowana i gotowa do walki ze światem, uzbrojona w potężną moc i wspomnienia poprzednich wcieleń. Mamy też Boreasza, w sumie tragiczną, acz tajemniczą istotę, która w kruczej formie przemierza świat. Poza próbą zmierzenia się z przeszłością mamy też próbę uwolnienia wioski od zła. Sara okazuje się silna, ale wcale nie tak niewinna, na jaką wygląda... I zapamiętajcie tą wioskę, bo już tu miałam pierwszy zgrzyt (i tak, aż poszłam zapytać znawcę tego uniwersum, czy mam przywidzenia czy nie, ale to za chwilę). Przekonanie o własnej niezwyciężoności Sary kieruje ją aż do Krakowa, gdzie przypadkiem natrafia na Kalinę Sapiehę, a później lawiną idą wszystkie wydarzenia. Śledztwo może nie jest absolutnie kryminalnym majstersztykiem, ale fajnie wciąga, szczerze kibicuje się postaciom i wydarzeniom. Zdecydowanie przyjemnie mieszały się wątki kryminalne z postaciami kobiecymi - wcale nie trzeba było romansu, erotyki czy silnego i niezależnego 😉faceta, by polubić postacie. Dodajmy do tego nieco baśniowości, wplątanie legend i mitów - i już jest super rodzime podwórko urban fantasy, które śmiało polecić można każdemu.

O postaciach za chwilę, teraz kropla dziegciu w beczce pochwał ;) Po pierwsze - zgrzyt miałam z wioską i językiem. Porozumiewanie się Sary z Iriną zrozumiałam jako "da się zrozumieć, ale nie było to coś super płynnego. I tu nagle są całkiem płynne dialogi ;) No troszkę mnie to bolało. Druga sprawa - końcówka lat 90tych i liczymy w tysiącach? Jasne, denominacja w Polsce była w 1995 roku - ale jeszcze kilka lat wiele osób używało starych oznaczeń kwotowych. Telefony komórkowe nie mieściły się w kieszeni, były cegłami a pierwsze odtwarzacze CD były dość drogimi cacuszkami... lepsze byłyby jeszcze VHS. Ale to moje czepianie, trochę wyszukiwanie smaczków, które choć zacne - psuły mi całokształt nieco. Wiem, alternatywa, trochę inne światy, inne realia, technologia i myślenie mogło iść w przód, ale brakowało mi jednak lekko tego sznytu i uroku tamtych lat (hej, jestem dzieciakiem z tamtych czasów, ok?), tego szelestu ortalionu i przepychu kaset magnetofonowych z walkmanami. Ale... to ja, ok? Ja po prostu szukam dziury w całym.

Postacie napisane są za to całkiem fajnie - Sara z jej poczuciem, wszystkowiedzącej młodej wiedźmy, która - jak to z takimi młodymi osobami bywa - uważa, że jest nie do zabicia.Typowa nastolatka w czasie buntu, choć momentami bardzo dorosła. przebłyski poprzednich żyć były tu świetnym zabiegiem, pozwalając wybalansować tą bohaterkę. Boreasz zaś to interesująca istota, kierująca się swoim własnym kompasem moralnym. Świetnie pokazuje, że nie trzeba romansu, nie trzeba erotyki, by było interesująco. Za to moją ulubienicą jest zdecydowanie Kalina Sapieha - o takie postacie książkowe ja nie robiłam nic, a dostałam! Silna, mocna, niezależna, z miejsca pokochana. Intrygantka, ale ja takie postacie lubię, więc mocno jej kibicowałam. Trochę brakowało mi wprawdzie równowagi w postaci jej minionków, ale... 

W całokształcie "Przeminęło..." to naprawdę sympatyczna fantastyka, która wciąga szybko i daje magiczny posmak Krakowa ale nie tylko. Lekkie pióro autorki nie daje się nudzić, akcja pcha się do przodu w zasadzie sama, a kilka sekretów i tajemnic postaci zgrabnie wplątanych w legendy miejskie i ogólnie, legendy - jest smaczkiem na mapie aktualnie wydawanej "fantastyki" bardzo apetycznym. Dla osób, które szukają przygody, akcji i braku romantyki - to must read. Ci, co znają już twórczość autorki, nie rozczarują się, nowe osoby śmiało mogą sięgać, a mi zostaje czekać, aż kolejne części tego cyklu zostaną wznowione. Bo na pewno wylądują u mnie na półce!

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;)


Kliknij, by wrócić do strony głównej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz