niedziela, 27 października 2024

91-92/2024 - Robert M. Wegner, Każdy dostanie swoją kozę, Wschód - Zachód

Gwiazdek: 7/8

AutorRobert M. Wegner
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Powergraph
Data polskiego wydania: 01 czerwca 2015 / 07 marca 2012
Data oryginalnego wydania: -
Cykl / seria: Opowieści z meekhańskiego pogranicza (tom 1.1)Opowieści z meekhańskiego pogranicza (tom 2)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 133 / 688
Wersja: cyfrowa / papierowa, posiadam
Oprawa: nie dotyczy / twarda
ISBN: 9788364384400 / 9788361187455
Język: polski
Cena z okładki: nn / 47,00 zł
Tytuł oryginalny: -

Kliknij, by wrócić do strony głównej

O jakie to było dobre! O kurczę! No wręcz żałuję, że sobie tak dawkuję, ale z drugiej strony, takie fantastyczne smaczki po prostu muszą się odleżeć na półce, nabrać mocy urzędowej do czytania... Albo jak to bywa, znów discord najlepszej Fantastycznej Karczmy nie zawodzi i goni ciotkę do czytania. Nie wiem, gdzie leży prawda, pewnie gdzieś pośrodku, nie mniej jednak - opowiadanie o kozach, genezie święta i Czerwonej Szóstce mojej ulubionej Górskiej Straży było genialne! A Wschód i Zachód? Wiadomo, że Wschód skradł mi serce - ta koczownicza nuta, ten klimat stepów... Zachód był już mniej fascynujący, ale znacznie lepszy od Południa. W całokształcie jednak seria ta plasuje się wysoko w moim prywatnym rankingu, więc nie zostaje mi nic innego, jak zaprosić Was do czytania!

_________________________________________________________

"Każdy dostanie swoją kozę" to krótkie, ale przezabawne opowiadanie, podszyte kryminalną nutką. Górska Straż w końcu może odpocząć, w końcu zejść w dolinę Mawers, żeby tam, w mieście Terandyh, co prawda, pilnując całą społeczność podczas święta Księżyca Złodziei Kóz - po prostu odpocząć. Pech jednak chce, że na swej drodze spotykają bratanicę Derwena Klacv, jedynego czarodzieja w tej okolicy, władającego w dodatku bardzo dziwnym i nietypowym źródłem, oraz jej córkę... I tu zaczyna się dopiero zabawa. Pięciolatka ewidentnie chce swoją kozę mieć i już, Górska Straż zostaje przypadkiem wplątana w opiekę nad dzieckiem, co staje się przyczyną całej masy sytuacji tyleż zabawnych co dziwnych, a na domiar złego, w miasteczku grasuje jakiś szalony mag, który na głowy zrzuca wszystkim... kozy. Do tego wszystkiego, kozy pojawiają się praktycznie i dosłownie... z powietrza. Jak sobie poradzi z tym biedny porucznik Kenneth-lyw-Darawyt? Co wspólnego z tym wszystkim ma twarz osiem cali wyżej, pies, który nie odgryzie dziecku ręki i smok z beczek? A na domiar złego (albo dobrego), czarodziej zapada w dziwną śpiączkę, Lydia znika, a Szóstka musi sobie radzić z raciczkami spadającymi na głowy. Świetne, lekkie i utrzymane w zabawnym duchu opowiadanie uzupełnia nieco wiedzy o historii Czerwonej Szóstki. 

Za to "Wschód-Zachód" uderza już w znacznie poważniejsze tony. Jasne, jest się tu z czego pośmiać, bo humor jest, ale jest za to poważniej, a nawet... smutniej? Zwłaszcza na Wschodzie, gdzie zanurzamy się w świat koczowników i czaadarów, dzikiej magii i przyjaźni większych, niż cokolwiek innego. Poznajemy tu czaadar generała Laskolnyka, ale obserwujemy z perspektywy głównie jednej osoby, Kailean, sieroty przygarniętej przez nomadów, która potem wstępuje do czaardanu Laskolnyka i wraz z tym oddziałem przemierza stepy, bierze udział w bitwach i potyczkach. A, jeszcze może wyjaśnię, że czaardan to nie tylko zbieranina przypadkowych wojowników, ale rodzina, która podąża za swym kapitanem. 

"I będziesz murem" to świetne opowiadanie wprowadzające, które pokazuje, jak magia i kapłani mogą mylić. Wykorzystując swoją pozycję i Uroczysko, chce wprowadzić w zasadzkę kilka grup wojaków. Czy mu się tu udaje? Warto sprawdzić. "Najlepsze, jakie można kupić..." to niezwykłe opowiadanie pokazujące umiejętności jeźdźców stepów i to, że nie warto na dobrych koniach oszczędzać. Dynamiczna akcja, pościg i poświęcenie, oddanie sprawie - ahh, to opowiadanie na długo zostanie mi w pamięci jako wzór na to, jak można wykorzystać więź łączącą człowieka z wierzchowcem. "Koło o ośmiu szprychach" za to wycisnęło mi z oczu łzy. Kailean wraca odwiedzić rodzinę, lecz radość z tych odwiedzin rzuca cień tytułowego koła, jak i śmierć, która cicho stąpa za samą dziewczyną jak i Laskolnikiem. Smutne opowiadanie mówiące o tym, że nie zawsze nabijanie głowy młodym starymi tradycjami przynosi upragnione zasługi i zmiany, które wszyscy tak bardzo chcą mieć. Najlepszym z opowiadań "Wschodu" jednak, uważam osobiście jest "Oto moja zasługa" - na samo wspomnienie wciąż mam dreszcze. Wyznanie członków czaardanu, zobrazowanie, jak bardzo są rodziną, i jak bardzo kochają Laskolnyka (ja też!), poruszało bardzo mocno. A jednocześnie obserwujemy dziwne wydarzenia na pograniczu Wschodu i Północy - pusta wieża obserwacyjna, strażnicy, który sami się potopili albo zrobili sobie krzywdę... A finał tego opowiadania to dopiero smaczek fabularny! Nie wiedziałam, czy śmiać się w kułak czy po prostu z niedowierzaniem kręcić głową; "oczywiście, moja droga, oczywiście" będzie mnie jeszcze prześladować przez jakiś czas... O tak, Wschód skradł mi serduszko! Ewidentnie!

A co z Zachodem? No... tu bawiłam się nieco mniej dobrze. "Światło na klindze miecza" pozwala nam poznać głównego bohatera, Altsina - drobnego złodziejaszka i moczymordę, jak można początkowo zakładać, bo poznajemy go skacowanego i przywiązanego na molo. Młodzik dochodzi do siebie jednak i zgłaszając się do swego protektora, zostaje wciągnięty w zagadkę zniknięcia świętego miecza... Przyznaję szczerze, że idea rozwiązania zagadki i akcje zakrojone przez Alta średnio mnie kupowały, ale warto przebić się przez to opowiadanie, bo dalej robi się ciekawiej. "Sakiewka pełna węży" to historia, w której Alt postanawia pomścić kolegę, nieświadom tego, że sam daje wciągnąć się w intrygę. Nie ufa się możnym, po prostu. Nie zmienia to jednak faktu, że młodzik jeszcze nie wie, jakie konsekwencje będzie musiał ponosić za to, że odczuwał wyrzuty sumienia... Tu też poznajemy w końcu współbohatera, głos istniejący w głowie wprawdzie tylko Alta, ale za to jakiego! Robi się mrocznie, niepokojąco i bardzo krwawo! "Objęcia miasta" prowadzą nas w kilka lat po wydarzeniach z "Sakiewki" - Alt zmienił się, wydoroślał, ale powraca do swego miasta, do portowego Ponkee-Lee, chcąc wyjaśnić dręczącego go koszmary. Przypadkowo jednak wplątuje się w wojnę gildii, kierowaną przez owładniętego fanatyczną wizją hrabiego. W tle wydarzeń znów przewija się nam magiczny miecz. Tak, ten sam z pierwszego opowiadania - więc robi się już nader ciekawie. Ostatnie opowiadanie, "Rzeka wspomnień" napisane zostało dla mnie trochę chaotycznie, ale na swój sposób ma sens i wyjaśnia pewne kwestie - Alt udaje się po pomoc do ślepego Jawyndera, wieszcza, a ten pomaga mu, i owszem, ale na swój dziwaczny sposób...

Całość jest dość nierówna dla mnie, trochę chaotyczna, ale w całokształcie? Uwielbiam. Bawiłam się pysznie, dostałam nawet więcej, niż chciałam. Wschód zakochał mnie swoim stepowym klimatem, koczownikami i czaardanem, postacią Laskolnyka, który choć dumny i mogący wiele, wybrał życie z bandą odszczepieńców. A że jestem czasowo w etapie, gdzie właśnie te klimaty do mnie mocno przemawiają, to - cóż, przepadłam i zakochałam się po uszy. No rewelacyjne to było, a bonusem był sam finał. AJ NID MOAR! ;) Zachód był dla mnie trochę zbyt... Power Gaming, że to tak nazwę, idąc trochę językiem RPG, a co za tym idzie, podaję znaczenie:

Wymuszenie bądź próba wymuszenia na innym graczu, rzeczy, zjawisku atmosferycznym korzystnej dla nas akcji role play, bądź wymuszeniu danego stanu podmiotu/przedmiotu tak aby zgadzał się on z tym jak chcemy kreować świat przedstawiony w grze.

No trochę mi ten Alt zalatywał takim właśnie "czym ja to nie jestem". Brakowało mi w nim nieco ludzkiego odruchu. No ale, nie można mieć wszystkiego, prawda? Prawda.

Postacie - miałam trochę dysonans poznawczy - bo jak chodzi o te pierwszoplanowe, to są silne, solidnie zarysowane, postacie czaardanowe mają swe cechy charakterystyczne i zgadzam się, że tak mogą się zachowywać. Jednak zdarzały się potknięcia, niektóre postacie zwłaszcza w tle bywały po prostu stereotypowe do bólu (chłopak w zajeździe, czy sam Eweennet-sek-Gres), że miałam ochotę wyciągnąć rękę i uderzyć je w potylicę między kartkami. No nie kupowałam pewnych zachowań. Ale to ja ;)

W całokształcie jednak "Wschód-Zachód" oraz "Każdy dostanie swoją kozę" to naprawdę kawał świetnej, polskiej fantastyki, po którą warto sięgnąć, warto się zapoznać i mieć w swoich zbiorach (choćby tylko tych przeczytanych!). W zalewie fantastyki płaskiej i nudnej, powtarzalnej, z dawką erotyki wręcz wylewającej się z każdej ze strony - solidna dawka walki, braku keksu, humoru i spisków jest odświeżającym doznaniem, które sprawia, że człowiek wciąż ma wiarę w polską scenę literatury fantasy. I choć wiem, że przede mną jeszcze 3 kolejne tomy tego uniwersum, już nie mogę się doczekać, kiedy wyjdzie tom szósty. Bo warto. O tak, i ja chcę więcej takich książek, z wartką akcją, solidnymi postaciami i nutą humoru oraz grozy, które nie pozwalają się oderwać od lektury.

Wszyscy jesteśmy meekhańczykami w końcu! :D

A ja za polecenie tego cyklu niezmiennie będę wdzięczna discordowej ekipie Fantastycznej Karczmy, zwłaszcza niezastąpionemu Wujkowi Kazno i nicy Saphire! Luvja! 💓

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz