KiB w sieci

sobota, 6 kwietnia 2024

22/2024 (242) - Jay Kristoff - Wampirze cesarstwo


Gwiazdek: 8

Wydawnictwo: Mag
Data polskiego wydania: 24 listopad 2021
Data oryginalnego wydania: 07 września 2021
Cykl / seria: Wampirze cesarstwo (tom 1)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 896
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: twarda, lakierowana
ISBN: 9788367793384
Język: polski
Cena z okładki: 69 zł
Tytuł oryginalny: Empire of the Vampire


No, do tej pory w moim serduszku miejsce było TYLKO dla dwóch rodzajów wampirów: tych pióra Anne Rice z uwielbianym Lestatem na czele, oraz grą fabularną "Świat Mroku. Wampir: Maskarada". Bardzo długo w moim serduszku tylko te dwa rodzaje wampirów sobie żyły w najlepsze, z pogardą patrząc na coraz to nowe, pijawkowe wymysły literackie. Z politowaniem patrzyłam na brokatowe wymysły, na wymysły "wiecznej i bogatej miłości płci obojga" i tym podobnych mniejszych czy większych głupotek literackich. Więc kiedy na horyzoncie pojawiło się "Wampirze cesarstwo", chodziłam, jak pies wokół jeża, średnio przekonana, czy aby na pewno to jest dobre. I wówczas na scenę wchodzi "Fantastyczna Karczma", a dokładniej jej discordowy kanał, polecajka, druga... No kimże ja jestem, robaczkiem nędznym, by nie słuchać polecajek takowych!
_________________________________________________________________________________

Posłuchałam... I w ten oto sposób trzecie miejsce na podium należy do "Wampirzego". I już nie mogę się doczekać drugiego tomu - przy czym absolutnie nie żałuję, że czytałam tak późno pierwszy. Co więcej, to moja pierwsza relacja z autorem, i wyszłam z niej... zadowolona. Dosłownie:



No cóż, kiedy zaczynałam czytać, byłam nastawiona sceptycznie. Przekartowanie dawało mi mętne pojęcie, że oto mamy narrację pierwszoosobową, której ja zwyczajnie nie lubię, ale postanowiłam, że skoro zachwyty były tak wielkie, czas sprawdzić, o co się tak to wszystko rozbija...

Siedemnasty wiek, świat od niemal trzydziestu lat pogrążony jest w nieustannym cieniu - ostatni prawdziwy wschód słońca już dawno nie nadszedł. W tym właśnie świecie pojawiły się one: wampiry, istoty pragnące tylko krwi. Ale i one dzielą się na warstwy społeczne: od bezmózgich pijawek po subtelne ale i pełne okrucieństwa istoty, dla których władza nad światem jest doskonałą rozrywką. Ludzie kryją się, próbują przetrwać, ale z każdym dniem, każdym oddechem - nadzieja gaśnie. Dziesiątki krwawych walk, setki bitew - i oto nadzieja świata zostaje pogrzebana, a wampiry triumfują.

Gabriel de Leone, ostatni srebroświęty. Świadom faktu, że niedługo zginie. I Jean-Francis, skryba i historyk, spisujący historię jego życia, chcący wiedzieć, jak człowiek polujący na wampiry znalazł się w takim, a nie innym położeniu. Człowiek, przed którym drżały setki, który był bohaterem, Człowiek-legenda, a jednak złamany, uzależniony, potrzebujący. Opowiadający historię swojego życia, bez upiększeń, bez ozdobników, za to z brutalną prawdą. Bez kolejności chronologicznej, bez głębszego sensu, ale za to z bolesną szczerością. Spowiedź srebroświętego. Chaotyczna, w formie pamiętnika, ale porywająca absolutnie. Poznajemy Gabriela jako postać praktycznie niezniszczalną, nie do pokonania, by później obserwować, jak do tego dochodziło... i jak to stracił. Doprawdy, nie przypuszczałam, że tak polubię tego irytującego faceta.

Autor ma talent do pisania, muszę przyznać. Wykreowana przez niego historia Gabriela i jego towarzyszy jest mięsista, solidna, mam podstawy, by wierzyć w fakt, że bezdzień faktycznie nastąpił, a wampiry rozpełzły się po świecie i zapanowała groza. Wampiry, które dominują, które są siłą napędową całej książki, które kochają, pożądają, pragną... ale jednocześnie są bezduszne, bezrozumne i sprowadzone do podstawowych instynktów. 

A stąd już tylko krok do bohaterów - przyznam, że chyba najbardziej polubiłam Jeana-Francisa, niedowiarka, skrybę. Trochę sarkastyczny, trochę cyniczny, wprowadzał w powieść tą nutę świeżości (nomen omen, będąc wampirem). Gabriel momentami mnie strasznie irytował, podobnie jak Choe; Astrid zaś wydawała się chamska albo płaska. Nijak nie umiałam polubić tych postaci, nie chciałam też wierzyć w przemianę Arona - ale być może dyktowane jest to właśnie faktem prowadzenia narracji, obserwacji świata jednymi tylko oczyma. Wadziło mi za to wieczne nawiązywanie do boga i świętości - Rozumiem, inspiracje XVII-wieczną Europą i opactwo, ale momentami było to zbędne.

Na olbrzymi plus zasługują przepiękne ilustracje w środku. No jestem zachwycona i oczarowana, świetnie pozwalały zobaczyć bohaterów snutej historii lepiej, bardziej szczegółowo. To lubię! Mam za to zgrzyt z tłumaczeniem i korektą - jak ta ostatnia broni się, gdzieś pojedyncze literówki się trafią, co przy tej objętości jest czymś normalnym i zwykłym, tak bardzo nierówne były rozdziały. Momentami nawet było trochę niezręcznie, niektóre słowa wydawały się być przypadkowymi, bez głębszej znajomości ich synonimów, ale później się to nieco poprawiło... choć wciąż rozdziały bywały dość nierówne. Niektóre wchłaniałam nosem, a inne mi się dłużyły straszliwie. 

W całokształcie jednak "Wampirze" to kawał soczystej, mrocznej, ciężkiej fantasy, w której znajdziemy ciekawych bohaterów, bardzo pomysłową fabułę i świat, który jest w pewien sposób całkiem podobny do naszego. Bawiłam się rewelacyjnie i nie czułam specjalnie faktu, że oto przede mną cegiełka do pochłonięcia. W moim odczuciu - było bardzo warto!

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz