KiB w sieci

wtorek, 30 stycznia 2024

9/2024 (229) - H.D. Carlton - Haunting Adeline

 


 
Gwiazdek:
1 - choć gdybym mogła, dałabym -10

Autor: H.D. Carlton
Tłumaczenie: Paulina Więcek
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data polskiego wydania: 08 czerwca 2023
Data oryginalnego wydania: 12 sierpnia 2021
Cykl / seria: Cat and Mouse Duet (tom 1)
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Stron: 597
Wersja: wypożyczona, nie posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788383206608
Język: polski
Cena z okładki: 54,90 zł
Tytuł oryginalny: Haunting Adeline


Zacznijmy od tego - te osoby, które znają wydawnictwo "NieZwykłe" i wiedzą, co wydają, nie mają tu tego szukać, zwłaszcza, jeśli są to osoby ZACHWYCONE tą... TYM KOSZMARKIEM. Bo tu nie będzie zachwytów. Osoby, które wiedzą, o czym mowa, i które były zniesmaczone - również proszę o opuszczenie tej opinii. Bo pewnie tylko zniesmaczę Was bardziej.

Po drugie - ta opinia będzie nieco spojlerowa, ale poruszała tematykę tabu i tematykę +18. Jeśli na sali znajdują się osoby młodsze, delikatne bądź takie, którym takie tematy sprawiają dyskomfort, proszę o nie czytanie od następnego akapitu. 

Drugą kwestią jest samo wydawnictwo, któremu osobiście, z tego miejsca w mojej przytulnej norce - GRATULUJĘ POMYSŁU na wydanie tego koszmarka. Absolutnie, oklaski na stojąco, owacje wręcz. No, gratuluję, że nie dość, że w roku 2023 wydaliście jakieś... ile? 400 książek? To jeszcze idziecie na ilość, nie jakość, więc oto dostajemy "Polowanie na Adelajdkę" wydanie, które winno być zabronione pod paragrafem. Czekam, kiedy pomimo oznaczeń, kupi to jakaś nastolatka, a później jej mama, kobieta rozsądna i wiedząca, jak takie książki mogą wpłynąć na młody umysł, to przeczyta. Siądę i popatrzę.

Do rzeczy. Mamy "dark romance" - czyli, idąc za wyjaśnieniem: "powieści dark romance osadzają romantyczne wątki w kontekście ciemniejszej strony ludzkiej natury – przemocy, prześladowania, zazdrości i śmierci. Często można spotkać tam elementy horroru czy opowieści grozy. Wiele książek tego gatunku można zaliczyć również do literatury fantasy". Tyle teoria, i pewnie bym się z tym zgodziła, gdyby nie moje wątpliwe szczęście do wyszukiwania prawdziwych pereł koszmaru. I takim koszmarem jest właśnie rzeczona "Haunting Adeline". To nawet nie jest dark romance, tylko porno z elementami gore i absurdu. I ośmielę się stwierdzić, że nawet w bardzo wąskim zakresie dewiacji seksualnych to, co zostało opisane tu - zapewne wzbudzi zaskoczenie, uniesienie brwi w górę i niedowierzanie.

Na dzień dobry, dostajemy tak zwane "Trigger warning", czyli ostrzeżenie - pisane przez samą autorkę - przed treściami tu poruszanymi. Gwałt, śmierć, mord, małe dzieci i krzywda na nich (to zasługuje na osobny akapit, wątek porwań), i... pozwólcie, że przepiszę to, co pisze autorka:
(...)stalking, sceny typu „noncon” lub „dubcon” (czyli oparte na gwałcie lub takie, w których można mieć wątpliwości co do tego, czy obie strony wyraziły zgodę na stosunek), szczegółowo opisane akty przemocy, a także sytuacje o charakterze seksualnym. Wiele sytuacji o charakterze seksualnym. Serio wiele. Jestem kobietą zakochaną w bohaterze, którego stworzyła, okej? Jeśli tylko przydarzała się okazja, by zobaczyć jego 👃 (męską część ciała, pozwolicie, że w tekście raczej będę używała tej emotki, dobrze?), wykorzystywałam ją. (...)
Tak. Ałćtorka - bo ilość "ałć" przy kolejnych scenach pokazuje, że dla niej to nie problem, żeby stalkować, gwałcić i oglądać 👃 przy każdej okazji - to już zaczynam bać się o zdrowie psychiczne zarówno samej ałćtorki jak i osób, które to wydały. Ale potem jest tylko gorzej! Panie i panowie!:
(...)Haunting Adeline porusza problem handlu ludźmi. Głównie dziećmi. Porusza też temat teorii spiskowych związanych z rządem, ofiarami z dzieci i kanibalizmem. Zadbałam o to, by oszczędzić wam najokropniejszych szczegółów, ale jednocześnie nie zakłamywać rzeczywistości i opisać bez ogródek to, co dzieje się obecnie na świecie.(...)
Ta pogrubiona i zaznaczono na czerwono treść przykuła waszą uwagę? Super. Obiecuję, że się nad nią pochylę, bo to, w jaki sposób ałćtorka "pokazywała rzeczywistość" wołało o pomstę do nieba i co chwila sprawiało, że z niedowierzaniem wpatrywałam się w czytane przeze mnie sceny. Szczerze. Takiej dawki głupoty, absurdu i fantazji literackiej nie czytałam nawet w "Gorathcie", gdzie sądziłam, że widziałam już w sumie wszystko.

A co do samej fabuły... O ile jest takowa, to wygląda nam tak: Adeline poznajemy w chwili, kiedy jedzie do odziedziczonego po babci BARDZO CZARNEGO i PONUREGO DOMU (zapamiętajcie, że jest czarny i ponury) i jednocześnie kłóci się z matką. Pomijam absurd kłótni, sposób jej prowadzenia, to jest po prostu.... no kiepskie. Adeline jest taka dorosła, taka mądra i pjękna, a jej matka się nie zna na niczym! No i wbrew matce, wprowadza się do nawiedzonego, czarnego i mrocznego domu, pełnego duchów. I tu miałam zgrzyty - stary dom, skrzypi, rozpada się, ale jednak jest w całkiem niezłym stanie. Skrzypi, jęczy, więc to powinno wzbudzać w czytelniku niepokój. We mnie wzbudzało tylko parsknięcie politowania; mroczność tego miejsca sięgała poziomem do startującego emo. Nic, tylko parsknięcie. Oczywiście, musimy mieć podtekst erotyczny, więc dowiadujemy się, że w domu jest zawrotne 16 stopni, więc dla Adelajdki jest TAK ZIMNO, że "sutki zamieniają się w noże". Kurtyna. Potem przeskok do imprezy, na której poznajemy najlepszą jej przyjaciółkę (poziom rozmowy z wyzwiskami był żałosny), która - zgodnie z tym, co wiemy, skończyła informatykę i JEST SUPER HAKEREM. Taaaaa, bo każdy, kto informatykę kończy, staje się hakerem... i spotkanie to kończy się zaproszeniem do łóżka napalonego na naszą Adelajdkę chłopaka, który ostatecznie ucieka z domu bez jednej skarpetki, a poza tym, zachowuje się jak napalony 12-latek, i odkrywa przed Adelajdką sekret... SEJF! Do niego przejdziemy. Poza tym, nasza heroina jest POCZYTNĄ PISARKĄ, choć nie ma napisane, co pisze. Ot, ma spotkanie autorskie, na którym nie lubi ludzi, ale robi wszystko, by było ok. No.... to tego. 

Nasza heroina zaczyna nagle dostawać róże. Bez kolców. Do tego ktoś po domu chodzi, znajduje szklaneczki po whisky i w ogóle, no stalking pełną gębą. Coś, co powinno niepokoić, sprawiać, że czujesz się mało komfortowo - tu potraktowano dość luźno, wręcz z przymrużeniem oka. Takie "ojej, stalkuje mnie, to straszne, ALE..." - tu już miałam olbrzymie czerwone alerty w głowie. Potem jest tylko gorzej. Nasza Adelka idzie do klubu, tam poznaje mafioza - przystojni i w strefie VIP, to wiadomo, co i jak - i zgadza się z typkiem jechać do domu, by zwyczajnie pozwolić mu zmoczyć. I tu zaczyna się prawdziwa "gehenna" Adelajdki, bo stalker postanawia spełnić groźbę.

Tak. Ona już o nim wie.

A kim jest on, mhroczny i sekretny, który z taką beztroską wbija w życie naszej pisareczki? jest mroczny i przystojny, świetnie zbudowany, genialny, sam się nauczył informatyki i jest HAKEREM, który założył FIRMĘ CHRONIĄCĄ ŚWIAT - pani ałćtorko, Anonymus, chyba tak nie powstało... mieszka w domu, w którym ma MASĘ SUPER SPRZĘTU, oczywiście nie jest to wymienione i w ogóle, no jest obrońcą na pełen etat.

I tu przechodzę do tego "handlu" dziećmi. Czemu w cudzysłowie? Bo jeśli wedle pani Carlton tak wygląda handel, a co za tym, idzie, rozprawianie się z nim, to cała moja słabość do Terminatora, Sędziego Dreeda i Reachera w jednym właśnie spuściła się w majtki na widok Zacka (? chyba tak miał na imię...). Serio. Reacher z jego kodeksem moralnym to przy tym herosie piach pustyni, nie wart nic. Nasz super-sam-seks bojownik o lepszy świat, w OSIEM MINUT! rozprawia się z szóstką handlarzy dziećmi, za nic mają cement w oczach, świst kul nad uszami i fakt... że morduje jak sam Rambo w Wietnamie - pośród podobno przerażonych dzieci, które zostały porwane, poddane okrutnym torturom, i chyba zjadane. I tu, pomijając absurd scen walki/tortur/bycia super przez samego protagonistę, który no rozwala wszystko i wszystkich samym spojrzeniem, mamy sytuację, w której, podobno "ratując dzieci, nie pozwala im wejść w kałużę krwi", i absolutnie poważnie rozmawia z "podobno" trzynastoletnią dziewczynką, która oskarża go o większą krzywdę. Jeśli to, co tu opisałam, uważacie za coś absurdalnego... Wasz wybór. Ja to opisałam dość ogólnikowo, bowiem ilość bzdury na bzdurze bzdurą poganianych było tu wręcz prostopadle narastające do niemożliwości 90% wydarzeń. Pamiętacie o tym "rzeczywistym oddaniu prawdy" czy jak to szło? No właśnie... Pozwólcie, że zacytuję:
No i w skali 1 do 10, jak bardzo jest to zgodne z rzeczywistością na tyle, że Reacher może mu buty pastować, Rambo grzać skarpetki a Terminator podawać piwo do ręki? 
Oceńcie sami. 

No i oczywiście, dochodzi też do kontaktu bohatyruff. Z tych wydarzeń wiele scen po prostu przelatywałam wzrokiem, z obrzydzeniem wyłapując co gorsze akcje. Gwałt za gwałtem gwałtem gwałt gwałtem pogania. Dosłownie. Gloryfikowanie gwałtu, w tym za pomocą lufy od pistoletu (mmmm, bakterie lubią to), robienie z tego zupełnie "normalnych" scen erotycznych, gdzie Adelajdka niby się broni, ale ostatecznie chce to powtórzyć? Obrzydliwe. Pomijam już, że istnieje odmiana dewiacji - ba! jest nawet nurt erotyczny, w której gwałt jest podstawą, ale to odbywa się za zgodą obu stron. Jest kontrolowany i partnerzy mają coś do gadania. Tu? Tylko on, wielki, mhroczny i zły. Ona ma leżeć, ma cierpieć, ale w ostateczności przecież jest super!

Super, zwłaszcza, kiedy przeczyta to osoba niepełnoletnia, młoda, której zdolność do osądu wciąż jest niekoniecznie wysoka, a kiedy poczyta sobie takiego koszmarka, uzna to za normalne. Zresztą, daleko szukać, nie tak dawno temu w księgarni (gdzie i której, pomijam) dwie na oko 13-letnie dziewczyny zachwycały się Adelajdką, że "ona ten romans ma taki super, on ją stalkuje, ale ona i tak w końcu się w nim zakochuje!" Rewelacja. Wydawnictwo NieZwykłe, mam nadzieję, że jesteś z siebie dumne, że wydałeś coś takiego, z - podobno - POTRÓJNĄ korektą!

Brrrrr.

Jedyny wątek, który uznawałam za ciekawy, był pamiętnikiem prababki Adelajdki - kobiety, do któej też przychodził stalker, a w końcu została zamordowana. Momentami jednak był bardzo zapchajdziurą, nie wnoszącą nic.

Narracja pierwszoosobowa, bardzo nierówno prowadzona. Nie wiem, czy mam współczuć tłumaczce, która całkiem nieźle sobie poradziła, czy... współczuć tłumaczce, że musiała to tłumaczyć. Fabularnie ta książka ciągnie na dno, i nie zostawia jeńców. Po prostu absurdem mieli i niszczy. Ciągnie na dno jak Titanic, nie zostawia jeńców. Zupełnie nie rozumiem też zachwytów i pozytynych opinii - najwyraźniej współcześnie wydawana bardzo kiepska "literatura" nie wzbudza w znaczącej ilości osób jakiegokolwiek pomyślunku nad tym, co się czyta. Ważne, by czytać. Ważne, by promować negatywne zachowania i uznawać je za dobre. 
_________________________________________________________________________________

Podsumowując, "Haunting" to książka zła, toksyczna, zła, toksyczna i zła. I toksyczna. Absurdalnie żenująca, głupia, nielogiczna, absolutnie nie mająca ksztyny realizmu w sobie. Książka, która powinna mieć co najmniej oznaczenie wiekowe +21, Intrygująca okładka i trigger warning na początku nie zmienią absolutnie faktu, ze wydawnictwo wydało pozycję szkodliwą, złą i zupełnie, ale zupełnie zbędną, a wręcz krzywdzącą.

Nie, nie polecam. A wręcz odradzam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz