KiB w sieci

piątek, 23 sierpnia 2024

69/2024 - Grzegorz Wielgus, Pieśń Pustyni

Gwiazdek: 8

AutorGrzegorz Wielgus
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Initium
Data polskiego wydania: 17 marca 2024
Data oryginalnego wydania: -
Cykl / seria: Ostrze Erkal (tom 1)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 694
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788367545211
Język: polski
Cena z okładki: 44,90 zł
Tytuł oryginalny: -

Kliknij, by wrócić do strony głównej

I już mi się podoba, bo niby Lawrence z Arabii na dzień dobry, ale obrywasz młotem Thora i masz Diunę. Ale lepiej. Bez przypraw i z takim Alladynem wersja żeńska na sterydach. Bez dżina. I postapo. Znaczy się... No. Tego. Namieszałam trochę z tytułami, co? Wiem, ale wierzcie mi lub nie, ale ten grubasek w moich łapkach i umyśle też namieszał sporo, ale bardzo, ale to bardzo pozytywnie! I serio, dostałam dawką solidnej, trochę pustynnej przygodówki z nieoczywistymi bohaterami i wyprawą, i pustynią, którą nie zadaje pytań - choć muszę przyznać, że chwilami musiałam sobie dawkować lekturę...

_________________________________________________________

"Pieśń pustyni" to pierwszy tom cyklu "Ostrza Erkal", słusznej postury grubasek, który miałam przyjemność przeczytać i zapoznać się po całkiem sporej dawce chwalebnych słów tu i tam, głównie jednak na sprawdzonej już dawno przeze mnie Fantastycznej Karczmie - więc cóż, uległam i ja, dałam się porwać. Trwało to co prawda nieco, bo jak to na pustyniach bywa - kusiły mnie miraże - ale w końcu dotarłam do końca, wytrzepałam piasek zza ucha, białopył zza dekoltu i mogę usiąść i opowiedzieć o tym, co przeczytałam.

Początek zaczyna się bardzo banalnie - wręcz nie wierzyłam, że te kilkadziesiąt stron może mnie później wciągnąć jak ruchomie piaski. A jednak. Jedna z głównych - bo główną nie jest - postaci, Zirra, wplątuje się w typowe wypadki przy pracy na pustyni - pościg, walka, obijanie sobie wzajemne gąb, strzelanina, kradzieże... ot, dzień jak codzień. Zdobywszy trofea, jakimś cudem uchodząc z życiem, nasza idealna - wówczas wydawało mi się, Merysójka (Grzegorzu, serio, tak myślałam, ja cię za to bardzo przepraszam!) wraca do domu, gdzie sobie może odpocząć. No po prostu, młodzieżówka jakich wiele teraz, nie zmieniło się to wiele od czasów Moorcocka, c`nie? A jednak - im dalej w las, tym więcej drzew, nasza Zirra, białooka zbieraczka białopyłu (o ironio) okazała się wcale nie taką głupią merysójkową postacią, za jaką ją brałam, a całkiem ogarniętą kobitką, tylko czasem zdecydowanie nie myślącą wcale. Szybko okazuje się, że to, co zdobyła przypadkiem, wcale nie jest pozbawione wartości, jak można by zakładać, a żołnierz, któremu niechętnie ale jednak ratuje zad, okazuje się cennym kompanem, który ratuje ją, i towarzyszy w trudnej i żmudnej drodze do zemsty. Mamy też sprytną i pozornie laleczkowatą Astris wraz z - dosłownie - jej cieniem, czyli uroczą arystokratkę, która zostaje wysłana z misją, która okazuje się o wiele trudniejsza i bardziej przerażająca, niż można zakładać... A im dalej w las, tym losy wszystkich postaci splatają się w coraz bardziej skomplikowany gobelin, powiązany z Kultem Dnia Ostatecznego i Wszechśmierci, samej Erkal i Okaleczona Bogini raczyć, co jeszcze. Wątek prywatnej zemsty i wątek konfliktu religijnego, ba! fanatyzmu i kultu religijnego - o tak, lubię to.

Tajemniczy białopył, istota pustyni. Bogactwo cenniejsze od złota. Genialny wątek, który wodził za nos od początku do końca - czym jest, co potrafi... podobnie jak Białookie, co potrafią, czym są. Wątek z Wielookim nie wyjaśnił mi wiele, a wręcz przeciwnie, jeszcze więcej mi zagmatwał, ale to dobrze. tego oczekuję po takich powieściach, to lubię! Nic podane na tacy, gmatwanina wątków, pomysłów, idei, wzorów!

Przyznaję, że siadając do "Pieśni pustyni", oczekiwałam lekkiej, przyjemnej pozycji, przygodówki z elementami fantasy - dostałam o wiele więcej. Byłam solidnie zaskoczona sposobem, w jaki poprowadzono fabułę - ale w sposób bardzo pozytywny. Od właśnie tego dziwnie młodzieżowego wstępniaka, który zmylił mnie zupełnie, przez znacznie poważniejsze tony aż po solidne intrygi, brutalne walki gladiatorów, tajemnicze persony Relikwii... kurcze! Świat zbudowany jest dobrze, realnie, bardzo plastycznie - choć brakowało mi mapki i momentami miałam wrażenie, że trochę postacie miały dookoła bliżej ;) ale dla fabuły to nie jest jakiś wielki problem, wręcz fajnie się to czytało, zwłaszcza w wątku Karamisa i Zirry - podróż statkiem mnie rozbawiła. Muszę przyznać, że wątki są przemyślane, nie ma zbędnego lania wody - to dobrze. Świat cierpi na braki takich właśnie pisarzy, którzy potrafią się rozpisać, ale pisać dobrze. Wątek gladiatorów też był rozpisany interesująco - miło, gdy widzi się, że autor nie boi się ranić i uśmiercać postaci, choćby dla zasady.

Fabuła mi się kleiła, choć wiadomo, widziałam pewne znajome wątki - no ale, helloł, ciężko być oryginalnym w czasach, kiedy wszystko było. Pościgi, zemsta, niewola, miłość (choć akurat ten wątek był zarysowany tak subtelnie, że prawie wcale, więc z mojej strony oklaski na stojąco - po wszechobecnych, wylewających się z szaf i lodówek pornotazy takie wręcz przedszkolne zauroczenia były miłą odmianą), kult i fanatyzm, oddane, zaślepienie, walka, intrygi, kradzieże... ahhh! TAK! TAK! TAAAAK! AJ NID MOAR!


Znaczy się, no, ekhm... 

No. Było dobrze, mi się podobało, ok? Wyważone były, dawkowane, tak akuratnie, w sam raz. Zwłaszcza, że kto mnie zna i wie, że całym swoim serduszkiem jestem fanką Forgotten Realms (tak, nawet tu zrobiłam lokowanie produktu, ok? 😈) to po prostu - gdzieś tam dostrzegałam podobne linie i podobne schematy, które zwyczajnie mnie kupiły i bawiły po całości.

Co do postaci - bo z nimi nie ma książki... Zirra początkowo, jak już mówiłam, wydawała mi się straszliwą merysójką i wciąż jeszcze gdzieś ma dla mnie tą sznitę, ale jest ciekawie napisaną kobiecą postacią. Silna, niezależna, ale potrafi poprosić o pomoc - choć mogłaby umieć prosić jednak częściej. Ma oczy Erkal, ale nie potrafi kompletnie się nimi posługiwać, więc fajnie obserwować jej powolą ale stała naukę. Karamis za to urzekł mnie od samego początku - ma ten sznit, ma ten rys zawadiaki, kapitan, który poszukiwany jest listem gończym? Do tego te walki na arenie? RAWR ;) Astris mnie trochę irytowała początkowo, ale w końcu się do niej nauczyłam, a jej zdolność mnie zaintrygowała, choć pod koniec - zaplątałam się w tym, czy widzi to ona czy ona to przeżywa, czy co...? Theris jest dla mnie za to wciąż zagadką, którą chętnie poznam - jego umiejętności absolutnie mnie zauroczyło i serio, więcej chciałabym takich łotrzyków w książkach! Zostają jeszcze Relikwie - tajemnicze istoty, które w grande finale zostawiły mnie z większą ilością pytań, niż na początku. Tak, muszę przyznać, że autor stworzył plejadę postaci, które z mniejszym lub większym powodzeniem zapadają w pamięć - zwłaszcza te, które mają coś do powiedzenia, bo te, które po prostu się przewijają, są tłem - są tłem. Zbudowane są poprawnie, ale nie przykuwają uwagi.

O co mogę się doczepić, to początkowe kilka literówek i błędów czy to stylistycznych, czy chyba nawet się jakiś ort trafił, a co korekta po prostu przepuściła, oraz, co w przypadku tego wydawnictwa nie jest niczym już dla mnie specjalnie zaskakującym, to skład i łamanie tekstu - trochę bolały. Wąskie spady, marginesy wąskie, czcionka też nie do końca fajna... ale to wszystko wydawnictwo już dawno mnie przyzwyczaiło w swoich wydaniach choćby pani Bishop - więc po prostu, choć męczyło mnie czytanie, ciągnęłam dalej, dawałam radę, mimo odkładania książki po kilku, kilkunastu niekiedy stronach, po prostu zmęczona tym, jak wyglądał sam tekst.

Podsumowując, w całokształcie jednak "Pieśń pustyni" to świetny kawałek polskiej fantasy, z solidnymi postaciami i dobrym wątkiem poszukiwania, zemsty i wielowątkowością postaci splatających się w jedną, solidną fabułę. To pozycja, którą warto przeczytać, zapoznać się i po prostu cieszyć z jej treści, bo wciąga i fascynuje. Ma w sobie silne postacie, świetnie nakreślone sekrety i wręcz chce się sięgać po kolejny tom, by poznać tajemnicę Erkal. To nie jest nudna, płaska młodzieżówka, jakich pełno teraz, ze sztampowymi postaciami i problemami merysójkowych autorów - to faktycznie, fantasy z krwi i kości, naszego rodzimego autora, które wciąga, intryguje, bawi i pochłania.

Ja, uczciwie polecam, i już niedługo sięgnę po tom drugi. I zrobię to z niekłamaną radością!

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;)


Kliknij, by wrócić do strony głównej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz