środa, 25 grudnia 2024

115/2024 - Jay Donovan, W cieniu smoków #4

Gwiazdek: 7

AutorJay Donovan
Tłumaczenie: Anna Studniarek-Więch
Wydawnictwo: ISA
Data polskiego wydania: 2004
Data oryginalnego wydania: 2002
Cykl / seria: -
Kategoria: komiksy
Stron: 52
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 8374180161
Język: polski
Cena z okładki: 17,90 zł
Tytuł oryginalny: In the Shadow of Dragons


Oto finał, którego się nie spodziewałam, a który otrzymałam i mnie absolutnie... zachwycił! I to jak! O szanowni państwo, tak się powinno pisać scenariusze i tak prowadzić opowieści! Tak! TAK WŁAŚNIE TAK! Znaczy się... no, ekhm, Jay Donovan dowiózł wózek fabularny do końca, historia okazała się naprawdę niesamowita, i nie zabrakło wzruszenia, niedowierzania i złości. Tak, takie komiksy to ja z radością czytam, a jeśli są jeszcze pod flagą D&D, to już w ogóle szczęście przeogromne. I polecam wszystkim z łapką na serduszku, bo "W cieniu smoków" okazało się naprawdę solidną historią! To co? Po kawałku makowniczka na drugą nóżkę i kończymy ten festiwal komiksów w tym roku? :D Uwaga! Krótko i bezspojlerowo.

_________________________________________________________

Nasi bohaterowie docierają do Rel Astra, ale lord Drax nie wita ich tak, jakby tego oczekiwali. Nieoczekiwanie jednak okazuje się, że drużyna mimo wszystko trzyma się razem, mimo złości (i w sumie tchórzostwa) lorda, więc ruszają na pomoc Evinie, pokazując, że mimo wszystko, drużyna trzyma się razem, a Czarnoskrzydły może okazać się ich sojusznikiem... nomen omen. Doprawdy,  tego się nie spodziewałam, jak też nie spodziewałam się śmierci jednej postaci... i pojawienia innej. Dobra, tej to się spodziewałam, ale śmierć tu nastąpiła dość nieoczekiwanie i był to dość specyficzny moment. No ale, do rzeczy - sojusze okazują się nieoczekiwane tam, gdzie się ich nie szukało, zaś wrogów spotykamy tam, gdzie się ich nie oczekiwało. I przyznaję, że to jest finał, który totalnie mnie zbił z pantałyku. Żeby tak potraktować czytelnika...? No pięknie. Fajny był też sam finał, uśmiałam się z tej cyfry na koniec - ale tu polecam po prostu sięgnąć i poczytać, co i jak, bez spojlerowania sobie wszystkiego.

Pomimo drobnych potknięć fabularnych czy zmian rysowników co tom, a nawet, co zeszyt - scenariusz okazał się na tyle dobry, że uciągnął całość do finału i zostawił mnie z poczuciem sytości. To kawał naprawdę dobrej historii z dobrymi, złymi i szarymi moralnie postaciami, z elementem zemsty, zdrady i niesłusznych oskarżeń. Czytało się to rewelacyjnie, momentami szczerze wybuchałam śmiechem, żeby potem spoważnieć. Chyba o to chodzi w tej rozrywce, prawda? Dostarczać nam emocji, a Jay Donovan dostarczył jej naprawdę sporo. Czapka z głowy!

Naprawdę, ze szczerym zainteresowaniem śledziłam wszystkie kolejne zeszyty - wraz z tym, jak momentami fabuła potykała się, napisy wychodziły poza kadr dymków, albo gnała w przód, ale wciąż, trzymała poziom. Nie spodziewałam się też takiego obrotu spraw, jaki miał miejsce tutaj. Toż to totalne zaskoczenie, którego się nie spodziewałam. Również nie spodziewałam się obrotu spraw między Lucienem a Kiernanem, ale to... to warto też przeczytać samemu. 

Kadry znów wróciły do nieco ciemniejszych barw, nie są tak jasne, ale nadal cieszą spojrzenie szczegółami i elementami wypełniającymi, całym tłem, a nie tylko postacią. Niektóre szczegóły wyłapiemy dopiero dzięki narracji, inne dzięki słowom postaci, ale kurcze, to naprawdę duży fun, śledzić to wszystko i wyłapywać kolejne smaczki. 

Co do postaci - na plus zmiany w charakterach paladyna i tropiciela. Gilfre również mnie zaskoczył, nie będę ukrywać, że to było dopiero coś. Naprawdę solidnie przedstawione charaktery, które nie pokazując wszystkiego, dały nam sporo do myślenia. Chyba tylko żal mi Sissel, bo ona miała dość mało czasu "antenowego" i trudno o niej powiedzieć coś więcej poza tym, że była i przywołała... pszczoły :D Ale w całokształcie ciekawie się porozwijały postacie i chętnie spotkałabym je kiedyś w innych przygodach!

W całokształcie, "W cieniu smoków" to naprawdę przyjemny i ciekawy tytuł, który potrafi wciągnąć i zapełnić lukę, mimo zmian rysowników i kresek. Fabuła jest dynamiczna, scenariusz naprawdę dopracowany - więc aż żal, że tak mało osób zapoznało się z tą pozycją! Polecam zdecydowanie, bo warto sięgnąć, zapoznać się. No a przede - a może nade wszystko - to jednak D&D, to klasyka, która nawet starzejąc się, wciąż potrafi w rozrywkę i zabawę! I tylko żal, że nie wydaje się u nas więcej komiksów spod tego szyldu...

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz