poniedziałek, 16 grudnia 2024

109/2024 - Jay Donovan, W cieniu smoków #1

Gwiazdek: 7

Autor: Jay Donovan
Tłumaczenie: Anna Studniarek-Więch
Wydawnictwo: ISA
Data polskiego wydania: 2004
Data oryginalnego wydania: 2002
Cykl / seria: -
Kategoria: komiksy
Stron: 52
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 8374180161
Język: polski
Cena z okładki: 17,90 zł
Tytuł oryginalny: In the Shadow of Dragons

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Tym razem, sięgnęłam po D&D, ale nie w moje znane i wygodne jak znoszone bamboszki klimaty Faerunu, a... Greyhawk. Niby to samo uniwersum, a jednak zupełnie inne ;) Nie wadziło mi jednak czerpać dawki przyjemności z obserwacji drużyny, jaka się formuje, śledzić pierwszych ich kroków na drodze do wyzwolenia Rel Astra. Mocna kreska, trochę oldchoolowy styl i spora ilość treści zawartych w zasadzie kilkunastu stronach sprawiło mi jednak dawkę radości. I wiecie co? Nie pogniewałabym się, gdyby jakieś wydawnictwo pokusiło się o wznowienie tych komiksów z uniwersum D&D! Choćby zebrane razem, w jednym, tłuściutkim tomie... Och, co? Że się rozmarzyłam i ślina mi na pierś kapie? Oj tam oj. Nie takie rzeczy przechodziłam, więc zapraszam dalej! 

_________________________________________________________

Rel Astra to senne, spokojne miasteczko, w którym wydaje się, że absolutnie nie dzieje nic. Stary bajarz po raz wtóry opowiada historię o bohaterach, a dwóch chłopców, znudzonych tymi samymi historiami prosi o coś o... smokach. Nie spodziewają się, że już za chwilę ich beztroskie życie zmieni się diametralnie - Czarnoskrzydły, smok, który poszukuje artefaktu po swym ojcu, postanawia dopilnować, by senność Rel Astry zniknęła. Już na dzień dobry paladyn Kytawyn kończy w formie skwarki, a lord Drax, władca tych ziem, próbuje znaleźć wyjście z sytuacji. Ta jednak jest więcej niżli tragiczna, kolejni śmiałkowie giną, i nijak nie ma nigdzie nadziei. Ale hej, to przecież D&D, więc nie poddajemy się łatwo i już w kolejnych kadrach poznajemy młodego ucznia czarodzieja, Gifrey`a który, po śmierci swego mistrza, postanawia dokonać niemożliwego. Przekonuje lorda Draxa, że istnieje sposób na rozwiązanie problemu z Czarnoskrzydłym, ale... do tego potrzeba drużyny. W ten oto sposób otrzymuje mistrzynię miecza, Evirę, paladyna Luciena i... skazanego za błędy tropiciela, Kiernana Ornariusa. Razem mają wyruszyć na poszukiwanie maga, zdolnego rozwikłać zagadę. Wkrótce potem do drużyny dołącza krasnolud Roran Stoneheart oraz elfia łuczniczka, Verena Mordbringer. W ten sposób mamy drużynę śmiałków, która wyrusza w poszukiwaniu pomocy...

Dynamika walk, zwłaszcza na Wrzosowiskach mnie zachwyciła. Takie sceny są przyjemnością w obserwacji i poznawaniu całej przygody, stopniowo przed nami odkrywanej - a pojawienie się wodnej wiedźmy... ahhh, poezja! Osoba odpowiedzialna za scenariusz ewidentnie miała do czynienia z RPG, potrafiła napisać sytuacje w sposób, który intryguje i porusza, a w połączeniu z mocną kreską - o tak, to było dobre, niby tylko kilka kadrów, ale mimika, dymki, sposób prowadzenia kreski... tak, wiem, powtarzam się, ale no po prostu ta jedna scena zapadła mi bardzo mocno w pamięć i absolutnie uważam ją za jeden z najmocniejszych punktów tego komiksu, a przynajmniej - tego tomu!

Pięćdziesiąt dwie strony przeczytałam szybciutko, mimo natłoku wypowiedzi w dymkach. Działo się jednak, komiks jest bardzo dynamiczny, szczegółowy i świetnie narysowany - serio, ta leciutko odlschoolowa kreska siadła mi niesamowicie dobrze. W większości kadry są ciemne, podkreślając tylko grozę sytuacji, tajemnicę Czarnoskrzydłego czy też sekrety skrywane przez kolejne postacie, dlatego, kiedy trafia się nagle plansza w jasnych, słonecznych kolorach - kontrast jest niesamowity.  No ja zostałam i klaskałam uszkami.

Co do postaci - póki co, nie bardzo mam co o nich powiedzieć. Za mało ich poznałam, by oceniać, tyle, co z ich rozmów na trakcie ("nie lubię krasnoludów" Kiernan! <3) można już wyciągać pojedyncze wnioski. Jasne, czuć w tych postaciach wyraźnie, że to postacie graczy, którzy już sporo przetrwali, i mają swoje przyzwyczajenia, ale fajnie jest obserwować dynamikę ich zachowań. Strach młodego Gifrey`a, niechęć Luciena do Kiernana, pewność swego Eviry. Ciężko mi ocenić krasnoluda i elfkę - choć ta ostatnia wydaje się mieć ciekawy charakterek i będzie typem wkurzającym paladyna (lubimy to!). 

Warto też wspomnieć o jakości wydania. Kartki są grube, sztywne, a papier kredowy - to niesamowite, jak kiedyś wyglądało wydawanie komiksów! Nie mówię, że teraz jest źle, bo jest całkiem porządnie, jednak z niesamowitą przyjemnością przewracałam kolejne strony. Tym bardziej, że udało się mi i trafiło jak ślepej kurze ziarnem - zupełne i totalnie nienaruszone nowości! Tyle wygrać - polecam czasem do znudzenia, ale obserwować konkretne wyszukiwania na OLX ;)

Podsumowując, "W cieniu smoków" tom 1 - to wstęp do całkiem solidnej przygody, z gromadką różnych postaci i naprawdę, bardzo ciekawym backstory. Bo wydawać się może, że atak smoków, które chcą odzyskać tajemniczy artefakt, to było przerobione miliard razy - nie! Tu smoki stanowią tylko element fabularny, pewnego rodzaju twist, który tylko podkręca dramatyzm wydarzeń i determinację bohaterów, by wypełnić misję. Czy będzie "od zera do bohatera"? Przekonam się w kolejnych tomach, bo te zamierzam sobie dawkować! 

I serio, nie obraziłabym się, gdyby komiksy z tego uniwersum zostały w Polsce wznowione... ;)

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz