KiB w sieci

czwartek, 26 października 2017

158. Grendel - John Gardner

Kocich łapek: 4
czytałam: 3 dni
autor: John Gardner
tłumaczenie: Piotr Siemion
wydawnictwo: Replika 
data wydania: 2007 (data przybliżona)
cykl: -
seria: -
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
stron: 159
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka 
ISBN: 9788360383391
cena z okładki: 21,90 zł
tytuł oryginalny: Grendel 


 Chyba wszyscy słyszeli o Boewulfie - niezliczone ekranizacje i próby literackiego rozwinięcia i "uwspółcześnienia" tego staroangielskiego poematu zawsze się przewinęły w popkulturze każdemu. Bohaterski Boewulf pokonuje matkę Grendela i wraca w laurach i chwale do siebie. Po drodze, rzecz jasna, jak na bohatera przystało, dokonuje masy bohaterskich czynów i wszyscy go kochają. Więc dlaczego by nie pokazać sprawy z punktu widzenia Grendela - tego "potwora"? William Gass nazwał tą powieść "jedną z najwspanialszych" współczesnych powieści. Ale czy aby na pewno...?

 Grendel. Potwór. Nękającym królestwo duńskie rządzone przez króla Hrothgara. Jego siłę stanowiło to, iż nie można było zranić go żadną bronią. Według legendy pokonał go Beowulf, który akurat gościł na dworze duńskim. Beowulf podczas walki oderwał gołymi rękami potworowi jedną z łap powodując jego ucieczkę i wykrwawienie się. Jako trofeum przyniósł królowi olbrzymią głowę potwora. Tyle wikipedia. A jaka prawda? Ta powieść wyraźnie postanawia nam ją zaserwować. Niby świetny pomysł, ale cholera jasna - nie do końca w takim wydaniu!

 Nie ma co ukrywać - ta książka po prostu mi się nie podobała. Jasne, była o niebo lepsza niż niektóre popularne teraz YA, ale wciąż było kiepsko. Nie potrafiłam po prostu zachwycić się stylem autora, sposobem wysławiania się Grendela... no dużo by zarzucać. Ani humor ani nieoczekiwana spostrzegawczość potwora i... o ironio, czułość na piękno. Ale do rzeczy.

 Mamy więc potwora i bohatera, ale zamienionych miejscami. Znaczy się, to Grendel jest bohaterem. Tak, dokładnie. Bo nie tylko jest główną postacią powieści, ale i to on sam niczym superbohater z marvelowskich produkcji (nie, wcale nie nawiązuję do premiery Thora... nic a nic!) wymierza sprawiedliwość tym, którzy na to - w jego mniemaniu - zasługują. Autor jednak nie wytrzymał presji pierwowzoru, nie podołał możliwościom, jakie otwierały się przed nim, gdy korzystać z pierwowzoru. Starał się, jasne, ale czegoś brakło. Obnażanie ludzkich wad i problemów, następnie krwawo naprawiane... Rozdarcie Grendela między łagodnością i miłością dla piękna a brutalnością to tylko zasłona dymna dla kiepskiej, filozoficznej rozprawy o tym, jaki to świat jest zły, brzydki i niedobry, i wszyscy i tak na koniec zginiemy. Ameryki nie odkryto. A mnie męczyło czytanie tych filozoficznych dumań. Będę chciała filozofii, to sięgnę po odpowiednią książkę! Tu chciałam zobaczyć "drugą stronę Boewulfa". Dostałam coś, co trudno było mi przełknąć.

 Niestety, o kiepskiej książce nie napiszę poematu. Ciężko nawet mi powiedzieć coś o samej fabule, miałam wrażenie, że wciąż czytam to samo. I nie ratował niczego smok. Po prostu było... miałko. Jak w ruchomych piaskach. Zapadałam się, nie wiedziałam, co i jak, z czym i dlaczego... No, źle.

 Bohaterowie? A są tu jacyś? Nie no, nawet nie wiem, co o nich powiedzieć. Byli, ale wszystko jakieś miałkie, filozoficzne i napuszone. Nie do ogarnięcia. Tak samo jak okładka - litości, ja nie mam pojęcia, kto tą okładkę wymyślał i później dopuścił do użycia w świecie, ale ta okładka jest zwyczajnie ZŁA. Grafika 3D albo jest wykonana przez profesjonalistów, gdzie wszystko z sobą współgra, albo... jak i bohaterowie i filozoficzne poglądy na świat w powieści - są połączone kiepsko i trudno do przełknięcia.

 Podsumowując - pozycja tylko dla pasjonatów. Filozofii. Oraz osób, które nie doszukują się głębszych przemyśleń tudzież dobrze zbudowanej fabuły na podstawie klasycznej i w zasadzie, trudnej sagi. Autor nie podołał. I ja dziś też nie. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz