wydawnictwo: Książnica
data wydania: 2007 (data przybliżona)
cykl: Jeźdźcy smoków z Pern (tom 3)
seria: -
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
stron: 488
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka
ISBN: 9788325000783
cena z okładki: 11,99 zł
tytuł oryginalny: The white dragon
Perneńczycy w obawie przed wymarciem ich starzejących się smoków układają plan przetrwania zagrożonego gatunku. Jednakże nie zdają sobie sprawy, że wykradając złote jajo smoczycy Ramoth, królowej Weyru Benden, i ukrywając je w przeszłości, sprowadzają na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo. Smok Ruth i jego jeździec Jaxom po raz kolejny wykazują się odwagą i sprytem. - i to tyle, jak chodzi o czytanie opisu z okładki. Mało nam to mówi. Co z tego? Ci, co znają cykl "Smoków z Pern" już zacierają łapki. A przynajmniej ja zatarłam...
Zasiadając do książki wiedziałam, że akcja będzie krążyć wokół Jaxoma i Rutha. Mówiąc uczciwie, miałam trochę mieszane uczucia, bowiem serię "Pernu" wielbię, a jakoś biały smok leżał odłogiem. W dawnych, dawnych czasach przeczytana, później nie trafiła w moje łapki, aż do czasu, gdy uznałam, że skompletuję na nowo serię. I oczywiście, "Biały Smok" był istnym cackiem, nie do zdobycia za normalne pieniądze. Mniejsza z moimi perypetiami, by pozycję mieć w posiadaniu i cieszyć oczy jej grzbietem - dostałam w swe łapki i nie czekałam długo, by zasiąść do czytania. A zrobiłam to z dziką radością...
Jaxom, młody Lord Warowni, przez przypadek Naznaczył. Później, w trakcie wykluwania się jaj w Bendenie, ruszył na ratunek jaju, które dotknął... i tak związał swe losy z białym smokiem, Ruthem. Sam fakt, że Ruth żyje, wprawia Pern w zaskoczenie, Jaxom jednak chce więcej: chce być prawdziwym, Smoczym Jeźdźcem. Początkowo więc w ukryciu, później jawnie, szkoli się w tej trudnej sztuce. Do tego wszystkiego, młody lord jest świadkiem niezwykłego wydarzenia: jeszcze nie wie, że weźmie w nim udział. Do tego wszystkiego, Ruth jako jedyny świetnie kontaktuje się z jaszczurkami ognistymi. I to poniekąd właśnie dzięki ich pomocy może dokonać tego, co dokona, a jego losy odbiją się szerokim echem w kolejnych tomach historii perneńskich smoków i ich Jeźdźców... A także zaczniemy eksplorować Południowy Kontynent, miejsce obce, nieznane i tajemnicze a jednocześnie pełne życia.
Historia pisana przez Anne McCaffrey jak zawsze, nie zawiodła. Wprowadziła mnie w dobrze mi znany świat, w którym powitali mnie starzy znajomi. I choć nigdy za Jaxomem nie przepadałam i Ruth też nie zajmował jakoś specjalnie ciepłego miejsca w moim serduszku (zawsze byłam związana z Bendenem, i kropka!), to jednak czytało mi się dobrze. Fajnie było na nowo odkryć pewne wydarzenia, poznać je z innej perspektywy, ocenić jeszcze raz. Mamy też kwestię aroganckich i zbyt pewnych swego Jeźdźców z Przeszłości, których to na powrót możemy osądzić. Z typowym dla siebie sposobem, autorka lekko przewodzi nas po skomplikowanych systemach władzy Pernu, po różnych relacjach, pozwalając swym bohaterom żyć i się rozwijać. Mamy więc możliwość podglądania, nieco intymnie momentami, bohaterów, którzy dorastają (Jaxom), czują ciężar władzy (Lessa) albo muszą opanować nadgorliwość innych (Mistrz Harfiarzy). Wykreowano napięcie, rosnące powoli, niepewność i obawy, a jednocześnie pozwolono czerpać pełnię przyjemności. Za takie zabiegi pani McCaffrey należy do grona jednych z moich ulubionych pisarek... a jednak w tym tomie brakowało mi czegoś, co porywało mnie w innych. Być może biały Ruth, być może nagromadzenie wątków, które rozbito na inne tomy? Ciężko powiedzieć. Dość, że mimo całej mej sympatii i zachwytu, czułam spory niedosyt.
Najbardziej chyba denerwował mnie Jaxom. Niby młody lord, niby uczony i ćwiczony, a jednak traktowany niczym dziecko... i czasem jak to dziecko się zachowywał. Zasada "ja chcę, ja muszę" była w jego wydaniu tak drażniąca, że miałam ochotę kilka razy rzucić książką w bok. Bo ile można? Co za wiele, to nawet ja mam dość... Mimo szczerych chęci, po prostu była blokada i męczyłam się nad tym tomem, wręcz odliczałam strony, by dobić do końca. Niefajnie...
Postacie? Mocne skupienie się na Jaxomie i jego smoku sprawiło, że pozostali bohaterowie zeszli na drugi plan, stali się mniej dopracowani i charakterystyczni. Lessa wyszła na furiatkę, Mistrz Robinton na luźnego staruszka ze słabością do wina... a Jaxom stał się rozwydrzonym dzieciakiem, który sądzi, że wszystko mu się należy i wszystko ujdzie na sucho. Wliczając w to kobiety. Brakowało mi w postaciach czegoś więcej, jakiejś iskry, która przyciągała - wiem doskonale, że później pojawiali się bohaterowie, których polubiłam, tu jednak było coś, czego brakło.
Okładka też przyciąga wzrok, ale tylko początkowo. Im dalej w las, okazuje się, ze Ruth wcale nie ma wiele wspólnego ze smokiem przedstawionym tu. Ale... nie można mieć wszystkiego. Źle nie jest wszak!
Podsumowując, "Biały smok" to powieść dobra, wpisująca się w klimaty Pernu, choć czegoś tu brakuje. Z pewnością pięknie prezentuje się na półce koło reszty swych kompanek. A tak... nie wiem. Dla mnie było nieco słabo i bez polotu, bez smoczego ognia, jaki znam z innych powieści. A może... po prostu to nie był czas na powrót do Pernu...? ;)
Historia pisana przez Anne McCaffrey jak zawsze, nie zawiodła. Wprowadziła mnie w dobrze mi znany świat, w którym powitali mnie starzy znajomi. I choć nigdy za Jaxomem nie przepadałam i Ruth też nie zajmował jakoś specjalnie ciepłego miejsca w moim serduszku (zawsze byłam związana z Bendenem, i kropka!), to jednak czytało mi się dobrze. Fajnie było na nowo odkryć pewne wydarzenia, poznać je z innej perspektywy, ocenić jeszcze raz. Mamy też kwestię aroganckich i zbyt pewnych swego Jeźdźców z Przeszłości, których to na powrót możemy osądzić. Z typowym dla siebie sposobem, autorka lekko przewodzi nas po skomplikowanych systemach władzy Pernu, po różnych relacjach, pozwalając swym bohaterom żyć i się rozwijać. Mamy więc możliwość podglądania, nieco intymnie momentami, bohaterów, którzy dorastają (Jaxom), czują ciężar władzy (Lessa) albo muszą opanować nadgorliwość innych (Mistrz Harfiarzy). Wykreowano napięcie, rosnące powoli, niepewność i obawy, a jednocześnie pozwolono czerpać pełnię przyjemności. Za takie zabiegi pani McCaffrey należy do grona jednych z moich ulubionych pisarek... a jednak w tym tomie brakowało mi czegoś, co porywało mnie w innych. Być może biały Ruth, być może nagromadzenie wątków, które rozbito na inne tomy? Ciężko powiedzieć. Dość, że mimo całej mej sympatii i zachwytu, czułam spory niedosyt.
Najbardziej chyba denerwował mnie Jaxom. Niby młody lord, niby uczony i ćwiczony, a jednak traktowany niczym dziecko... i czasem jak to dziecko się zachowywał. Zasada "ja chcę, ja muszę" była w jego wydaniu tak drażniąca, że miałam ochotę kilka razy rzucić książką w bok. Bo ile można? Co za wiele, to nawet ja mam dość... Mimo szczerych chęci, po prostu była blokada i męczyłam się nad tym tomem, wręcz odliczałam strony, by dobić do końca. Niefajnie...
Postacie? Mocne skupienie się na Jaxomie i jego smoku sprawiło, że pozostali bohaterowie zeszli na drugi plan, stali się mniej dopracowani i charakterystyczni. Lessa wyszła na furiatkę, Mistrz Robinton na luźnego staruszka ze słabością do wina... a Jaxom stał się rozwydrzonym dzieciakiem, który sądzi, że wszystko mu się należy i wszystko ujdzie na sucho. Wliczając w to kobiety. Brakowało mi w postaciach czegoś więcej, jakiejś iskry, która przyciągała - wiem doskonale, że później pojawiali się bohaterowie, których polubiłam, tu jednak było coś, czego brakło.
Okładka też przyciąga wzrok, ale tylko początkowo. Im dalej w las, okazuje się, ze Ruth wcale nie ma wiele wspólnego ze smokiem przedstawionym tu. Ale... nie można mieć wszystkiego. Źle nie jest wszak!
Podsumowując, "Biały smok" to powieść dobra, wpisująca się w klimaty Pernu, choć czegoś tu brakuje. Z pewnością pięknie prezentuje się na półce koło reszty swych kompanek. A tak... nie wiem. Dla mnie było nieco słabo i bez polotu, bez smoczego ognia, jaki znam z innych powieści. A może... po prostu to nie był czas na powrót do Pernu...? ;)
Czytałam tylko trzy pierwsze tomy tej serii i właśnie ten podobał mi się najbardziej.
OdpowiedzUsuń