środa, 25 października 2017

157. Świat Czarownic - Andre Norton

Kocich łapek: 9
czytałam: 1 dzień
autor: Andre Norton
tłumaczenie: Ewa Witecka
wydawnictwo: Nasza Księgarnia 
data wydania: 2013 (data przybliżona)
cykl: Cykl Estcarp (tom 1) 
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
stron: 280
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka 
ISBN: 9788310117946
cena z okładki: 31,90 zł
tytuł oryginalny: Witch World 

 Simon Tregarth to tajemnicza postać. Niegdyś podpułkownik, teraz zmuszony jest do ucieczki przed wrogami. Postanawia zaryzykować i zaufać niezwykłemu "doktorowi" - w końcu Simon ma zniknąć, raz a dobrze. Decyduje się zasiąść na kamiennym tronie... i nieoczekiwanie trafia w zupełnie obcy sobie świat, w którym istnieją potężne siły. A on sam zostaje wplatany w wojnę, o której nie wiedział nic. I rozpoczyna przygodę w świecie pełnym czarownic, gdzie to właśnie kobiety mają władzę, a sam kraj Estcarp stoi na skraju zagłady... 


 Simon ucieka przez zagrożeniem. Przed wrogami. Nieoczekiwanie decyduje się na niezwykłą pomoc - choć nie ma pojęcia, co go czeka. Przenosi się w czasie i przestrzeni do dziwnego świata, w którym jego jedyną realną rzeczą jest tajemnicza kobieta. Pomaga jej w ucieczce, następnie zostaje zabrany do samego Es, stolicy kraju, gdzie mozolnie poznaje język i kulturę świata, w jakim się znalazł. Jednocześnie dowiaduje się o narastającym zagrożeniu, a kobieta, jaką uratował - jest jedną z Czarownic. Wraz z nią i groteskowo wyglądającym Dowódcą Straży, Korisem, wyrusza w niebezpieczną podróż, mającą na celu uratowanie kraju tak niezwykłego, jakim jest Estcarp. To świat, gdzie króluje magia a kobiety są tu jako jedyne obdarzone Mocą. Jednakże grozi tej baśniowej krainie ogromne niebezpieczeństwo ze strony otaczających go krain - Alizonu oraz Karstenu. Tamtejsi ludzie boją się magii, wywołuje ona w nich jedynie nienawiść oraz strach. Uważają, że moc Czarownic z Estcarpu jest przejawem zła. Simon, będący zaprawionym żołnierzem bez namysłu zgadza się wstąpić w służbę Strażników Estcarpu i wspomóc ich w zbliżającej się wojnie. Jednakże światu zaczyna też grozić nie do końca zrozumiałe zagrożenie ze strony Kolderczyków, którzy zdają się władać mocami, które są zupełnie obce czarownicom. Jaki los czeka Estcarp? Jaką rolę w całej historii odegra Simon...? Wiele pytań, mało odpowiedzi.

 Świat Czarownic pióra Andre Norton znany jest mi od lat... iście szczeniackich. Wówczas, wydany jeszcze przez Amber (mam całą tą starą serię równocześnie, choć sporo nerwów kosztowało mnie jej skompletowanie!) świat pochłonął mnie bez reszty, a pani Norton na zawsze zapisała się w moim serduszku jako matka fantastyki. Teraz, po latach, gdy w moich łapkach znalazło się wznowione wydanie (ale niekompletne, wciąż brakuje 3 tomów!) - miałam okazję i przyjemność odświeżyć sobie tą lekturę, dawkować ją przerwami na herbatkę i zachwycać się nieskomplikowaną fabułą, która stała się podwaliną późniejszych powieści. Podróże w czasie, przypadkowy bohater, świat iście średniowieczny, z magią i mieczem ale jednocześnie z pierwszymi wynalazkami (pistolet), fabuła prowadzona niczym w klasycznym RPG? Tak, proszę! I chcę jeszcze, bo świetnie jest się zanurzyć w tym niezwykłym świecie. 

 Jasne, fabuła jest prosta jak budowa cepa. Bohaterowie się spotykają, zbierają w drużynę i ruszają po kolejnych punktach, jak pionki po mapie. Ale jest w tym coś uroczego i wciągającego. Świat przedstawiony jest dość ogólnikowo, ale to dobrze - dzięki temu każdy może sam sobie wyobrazić pewne szczegóły i otoczenie. Lekka naiwność, łatwość w prowadzeniu słowa i przygoda, która dzieje się błyskawicznie - absolutnie mnie to wciągnęło, sprawiło, że z przyjemnością śledziłam losy bohaterów, mocno im kibicując. Zapewne wielu osobom nie odpowiada taki prosty, lekki styl - jednak czasem trzeba. I zapewniam, że dalej jest lepiej! ;) Nie mniej, nie od parady Andre Norton nazwano matką fantastyki. Jej pomysły zostały w późniejszych latach rozwinięte i rozpisane w znacznie szerszy sposób. Korzystanie z mitu i zmieszanie go z prawdą? Czemu nie! Podróż w czasie, do innego świata, w którym włada magia? Proszę bardzo, jest. Nie ma co, lekko, łatwo i przyjemnie, choć momentami dość naiwnie. Należy jednak pamiętać, że pierwszy raz książka ta pojawiła się w latach 60-tych ubiegłego wieku. Od tego czasu upłynęło wiele wody i wiele się zmieniło, zrodziło się wielu pisarzy o wiele lepszych od pani Norton. A jednak to oni wychowywali się na niej, to dzięki niej poznaliśmy światy, jakie znamy teraz...

 No dobra. Wiadomo chyba, czego się spodziewać. Prostej fabuły, szybkiego tempa... a co z bohaterami? Oni, choć nie są jakoś świetnie opisani, podbili mi serduszko. Simon jest prostym ale dzielnym mężczyzną, który akceptuje świat takim, jaki jest. Szybko się dostosowuje, jest elastyczny. Jaelithe jest wyniosła i mocno tajemnicza a Koris, mimo iż zdeformowany, zdecydowany. Każda z postaci ma swoje charakterystyczne cechy, łatwo je można zauważyć i zanotować. Nie są papierowe czy chaotyczne, ale przemyślane i interesujące. Wzajemnie się uzupełniają, niczym drużyna w RPG. Dla mnie? Super. Ale ja lubię RPG, więc to też inna sprawa... ;)

 A okładka... Oj, tu mamy zgrzyt. Pamiętam okładki amberowe. Mocno naładowane Stevem Cripsem... a te tu? Niby ciekawe, niby sugerują, że przejście do innego świata, że fantastyka, ale... Nie. No grafik płakał, jak projektował. Okładki wydania naszoksięgarniowego po prostu mi się nie podobają. Nie i kropka!

 Nie mniej, podsumowując - "Świat Czarownic" to świetne, lekkie fantasy, które absolutnie dobrze wpasowuje się w lukę między ambitną "Grą o tron" a mało ambitnymi przygodami pewnego alkoholika ;) Taka niezobowiązująca, ale interesująca pozycja, która przez lata wpłynęła na współczesny rynek fantastyki. Czasem dobrze jest poznać korzenie po prostu ;) Osobiście? Mocno polecam!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz