KiB w sieci

niedziela, 8 września 2024

73-74/2024 - Dungeon & Dragons. Legendy Wrót Baldura. Cienie Wampira. (komiks)


Gwiazdek: 7/6

AutorMax Dunbar, Jim Zub / Nelson Dániel, Jim Zub
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data polskiego wydania: 08 marca 2023 / 28 czerwca 2023
Data oryginalnego wydania: 2023
Cykl / seria: Dungeons & Dragons - Egmont
Kategoria: komiksy
Stron: 128 / 136
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: zintegrowana
ISBN: 9788328157552 / 9788328157569
Język: polski
Cena z okładki: 49,99 zł
Tytuł oryginalny: Dungeons & Dragons: Legends of Baldur's Gate / Dungeons & Dragons: Shadows of the Vampire

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Dungeon&Dragon znów mi wjechało, choć teraz, dla zasady, w formie komiksów. Wychodzi na to, że ja żyć nie umiem bez tego uniwersum, a sięgnięcie po tytuł, w którym pojawia się rashemicki łowca Minsk i jego kosmiczny miniaturowy chomiczek Boo - no po prostu mnie porwał siła rzeczy i sprawił, że spędziłam kilka przyjemnych godzin z dala od trosk i dumania. Chyba się nie wyleczę z tej miłości do pewnych schematów... :D No ale co ja mogę poradzić na to, że serduszko mi zabiło szybciej, i no... sięgnęłam. Ot co.

_________________________________________________________

Komiks to nie jest moja bajka, przynajmniej nie ten europejski, po prostu - odwykłam. Zdecydowanie, wolę bardziej mangę. Nie wiem, tak jakoś wyszło, ale przez wzgląd na fakt uniwersum, pozwoliłam osuszyć sobie portfel ;) 

"Legendy Wrót Baldura" opowiadają historię księżycowej elfki, Deliny, która do tytułowego miasta przybywa w poszukiwaniu brata bliźniaka. Już na dzień dobry przypadkiem wplatuje się w walkę z gargulcami, a potem... ożywia posąg Minska. Chcąc wyplątać się z dziwacznej sytuacji, poznaje Krydla i Shanie, parę łotrzyków, którzy wplątują się w raz z nimi w poszukiwania brata elfki. Jednak nic nie idzie tak, jak iść powinno, co gorsza, w sprawę wplątały się smoki. Na szczęście jest Boo, którego chomicze serduszko pełne jest odwagi! Po oczach go, po czach go Boo! :D "Cienie Wampira" kontynuują historię czwórki bohaterów, już jako zgranej paczki, która podejmuje się ochrony świątyni Kelemvora, boga zmarłych. Proste z pozoru zadanie wcale nie jest takie proste, nie ułatwia go dumna kapłanka, a na dodatek znika Boo. Kiedy wszystko wydaje się już wyjaśnić a zło pokutować, nasza drużyna zostaje przeniesiona do Ravenloft, Krainy Mgieł, władanej przez okrutnego i wymagającego wampirzego władcę...

Tom pierwszy dał mi naprawdę sporo frajdy. Niezła kreska, dynamiczny scenariusz rodem z rozgrywek D&D, szybka intryga, walka, trochę humoru - tego oczekiwałam i to dostałam. Bawiłam się rewelacyjnie. Historia lekka, niewymagająca wiele, z ukłonem w stronę fanów tematu. Zwłaszcza finałowa walka - a może raczej Boo - sprawiły, że kilka kadrów chichrałam się jak dzieciak, i z radością śledziłam sytuację. Trochę szkoda, że tak krótkie były zeszyty, bo chętnie poznałabym więcej historii tu przedstawionej, albo lepiej - sięgnęłabym po historię w formie książkowej, dowiedziała się, co kryje się za konfliktem na linii Deelina i jej brat, czemu Minsk z uporem maniaka nazywa ją Neerą, i trochę więcej poczytała ogólnie o Wrotach Baldura. Ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Nie mniej, bawiłam się całkiem przyjemnie. Już gorzej było w drugim tomie, w "Cieniach wampira". Tu akcja była o wiele szybsza, rysunki o wiele mniej staranne, wyraźnie widać było innego rysownika, a fabuła, choć pisana przez tego samego scenarzystę, prowadzona bardziej po łebkach i mało starannie. Oczekiwana groza, to ravenloftowe "mroczne i wampirze" serducho gdzieś się rozmyło, rozpłynęło - zostałam z uczuciem niedosytu. Sytuację ratuje nieco Nerys, nowa kompanka drużyny, kapłanka Kevelemora, ale nie do końca, a finałowa walka z panem Ravenloftu jest tak rozczarowująca, że to wręcz błaga się o powieść. 

Jestem nudna z tymi powieściami, prawda? No trudno.

Kreska jest zróżnicowana, w pierwszym tomie bardziej dynamiczna, w drugim mam wrażenie, że rysownik stara się nadrabiać do poprzednika, ale traci. Również z kolorami nie ma zabawy. Jak we Wrotach zabawa była wyczuwalna, tak Ravenloft jest szare i ponure. Jasne, wiem, to kraina mgieł, wampirów i wiecznego smutku, ale dałoby się wycisnąć tu jakieś ciekawe zawirowania. Są jednak plusy, w obu zeszystach - w pierwszym to sam Minsk z Boo i ich kultowe teksty,w drugim mruganie okiem do czytelnika i nawiązania - czy ktoś choćby zwrócił uwagę na nazwę wina, którego butelkę dostają bohaterowie? 

O postaciach ciężko powiedzieć dużo. Póki co, nie objawiają za wiele swoich charakterów, więc po prostu obserwujemy. Delina wydaje się być bardzo zagubiona, a szkoda, bo jako zaklinaczka mogłaby być charyzmatyczną, interesującą postacią. Krydle i Shandle stanowią intrygujący duet półelfa i niziołka, chciałabym wiedzieć o nich więcej - skromne informacje, jakie dostaję, są zbyt skąpe. A Minsk z Boo? To po prostu ta para, którą zna każdy, kto grał w BG. I tyle. Szkoda, widzę w tym zmarnowany trochę potencjał, ale wciąż mam dwa zeszyty, które chwilę poczekają na swoją kolej, więc liczę, że tam poznam nieco bardziej historię postaci!

W całokształcie te dwa tomiki to przyjemna, szybka i lekka rozrywka, w sam raz dla fanów D&D, choć jeśli ktoś poszukuje głębokiej historii, będzie rozczarowany. Mamy drużynę, mamy akcję, mamy sprawy, intrygę, która nawet nie jest dobrze zarysowana, i tyle. Jest w tym pewna inspiracja, jest w tym pewna szansa, ale jak na komiks, to nie ma co oczekiwać - być może też ja oczekiwałam za wiele, ale zaznaczyłam, odwykłam. Komiksy nie są już specjalnie moją bajką. Ale sięgnęłam z sentymentu i miłości dla marki. I... nie żałuję ;)

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;)


Kliknij, by wrócić do strony głównej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz