KiB w sieci

piątek, 20 września 2024

78+79/2024 - Netho Diaz, Jim Zub / Ramón F. Bachs, Steven Cummings i inni, Furia Lodowego Giganta, Zło u Wrót Baldura




















Gwiazdek: 6/4

AutorNetho Diaz, Jim Zub / Ramón F. Bachs, Steven Cummings , Dean Kotz, Francesco Mortarino, Harvey Tolibao, Jim Zub

Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data polskiego wydania: 08 listopada 2023 / 28 lutego 2024
Data oryginalnego wydania: 2023 / 2024
Cykl / seria: Dungeons & Dragons - Egmont
Kategoria: komiksy
Stron: 128 / 120
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: zintegrowana
ISBN: 9788328157545 / 9788328157538
Język: polski
Cena z okładki: 49,99 zł
Tytuł oryginalny: Dungeons & Dragons: Frost Giant's Fury / Dungeon & Dragons: Evil at Baldur's Gate

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Dungeon&Dragon jeszcze raz w formie komiksowej. Tym razem w tendencji mocno spadkowej, ku mojemu mocnemu rozczarowaniu - niestety. A szkoda, bo poprzednie dwa tomy, mimo kompletnie nie mojej bajki jako formy wyrazu, były całkiem sympatyczne i bawiłam się nieźle. Oczekiwania miałam więc wysokie. I jak trzeci tom spełnił (nawet) te oczekiwania, tak w czwartym... zresztą, wystarczy spojrzeć na ilość nazwisk rysowników, by zrozumieć, o co mi chodzi...

_________________________________________________________

Po "Cieniach wampira", gdzie nasza drużyna zostaje rzucona do Raveloft, krainy Cieni, płynnie przeskakujemy na Lodową Północ, w miejsce, gdzie władają lodowi giganci i lodowe smoki. Zmarznięci, złamani porażką bohaterowie od razu pakują się w walkę z ogrami, z której ratuje ich Saandvin, jaszczur. To on proponuje im ruszyć do miasteczka Fireshear, osady górniczej bogatej głównie w srebro i miedź. Nic nie przychodzi jednak za darmo, bo oto nasza szós siódemka kompanów: Minsc i Boo, Krydle, Shandie, Delina i Nerys muszą stawić czoła lodowym gigantom bez względu na obrażenia (te uleczone i nie, głównie u Minsca). Jak to w takich sytuacjach bywa, giganty zostają pokonane, drużyna układa się ze smokiem (a czemu by nie), a następnie rusza po przygodę! Jest zimno, wręcz mroźno, groźnie, ale i honorowo - układy z lodowym smokiem przynoszą jednak rodzaj zysku. Bywa smutno (Minsk i jego utrata postawy bohatera), bywa zabawnie (znów Minsk i jego utrata flaszki), bywa KOSMICZNIE (tym razem Boo i jego wielki wzrost), więc ten tom był całkiem przyjemny w odbiorze. Choć znalazłam tu kilka nieścisłości - Morze Ruchomego Lodu ma bardzo bliskie stosunki z Wybrzeżem Mieczy...? 😉No trochę nie bardzo, prędzej ze Srebrnym Południem... No ale, da się na to przymknąć oko. Czyta się szybko i dobrze.

Za tom czwarty, "Zło u Wrót Baldura" - to już porażka na całej linii i jakaś farsa kompletna. Dosłownie, zastanawiałam się, czy trafiłam na dobry komiks czy oczy mnie przez gorączkę mylą, czy jakie licho. Dosłownie, przez chwilę patrzyłam i nie wierzyłam, że scenariusz napisał ten sam gość (bardzo dobry Jim Zub) a rysunki... 😨Ugh. Każda postać, każdy bohater, dostaje swoją opowieść. Dosłownie - KAŻDA, wliczając w to Boo. I każda z tych historii narysowana jest przez INNEGO rysownika. Co wygląda po prostu tragicznie. Pierwsza historia opowiada o przygodach Minsca i jego spotkaniu z... Oni. Trochę naciągane, ale przełknęłam to. Kolejną była historia Krydle i Shandie oraz tego, jak pomagali ojcu Krydle'a. I na litość boską, kiedy zobaczyłam pólelfa i niziołkę w tym zeszycie - chciałam parsknąć. Zupełnie, ale zupełnie nie przypominali oni postaci, jakie znałam z poprzednich trzech zeszytów - i to najbardziej chyba byli karykaturami samych siebie ze wszystkich postaci. Potem przychodzi pora na Delinę, i jej wyprawę do... świata porządku. Zupełnie mi ten zeszyt nie przypadł do gustu, mechaniczne, takie prawie binarne 0-1 światy, choć ciekawe, to w przypadku D&D i zaklinaczki sprawdziły się dość słabo. Ale chyba najgorszym rozwiązaniem okazała się Nerys i... magia przyjaźni. normalnie, Troskliwe Misie. I choć wątek cieni Ravenloftu fajnie tu przenika ideę, tak finał... no nie. Ostatni zeszyt, poświęcony Boo - uroczy Kosmiczny Chomik ratuje naszą ekipę. Niby nic, niby udowadnia się tym samym przekonanie Minsca, że chomik jest dzielnym gryzoniem, ale karykaturalny, niemal mangowy styl rysunku tutaj po prostu mnie drażnił. 

Te dwa tomy spokojnie mogłyby się skończyć na tomie 3 - czwarty jest zbędny w mojej opinii. Za duży chaos, za dużo różnej kreski. Po co? Na co? Nie wiem. Świetne arty tomu trzeciego i kilka nędznych w czwartym, uzupełnione o uroczego Boo. Tyle albo aż tyle.

Postacie... heh. Niby się nie zmieniły się specjalnie, niby wciąż są znane, ale coś w nich ulega zmianie. Nie wiem, jakiś subtelny sznit, drobne zmiany - które nawet nie są zaznaczone w Kartach Postaci na końcach każdego tomu. Gdzieś uciekł mi ich duch, ich charakter. Rozmazał się niczym tusz.

Nie jest najgorzej - bo wiadomo, że gorzej być mogło - ale jest słabo. Po prostu, słabo, rozczarowująco i smutno, że historie, które miały olbrzymi potencjał, i scenarzysta pokazał, że potrafi - bo potrafi - pozwolił popsuć frajdę z czytania kreską. Niestety, ale ta kreska i często dobór kolorów były rażące i sprawiały, że po prostu tylko przesuwałam wzrokiem po kadrach, nie wczytując się w całość. A mogło być bardzo solidnie! Dla absolutnych fanów Minska i Boo, uważam, że jak najbardziej poświęcić się można, zakupić ten ostatni tom, którego ja przetrwać nie potrafię, ale jeśli wasza przygoda kończy się na "Furii" - to w niczym nie przeszkadza. Dla mnie jednak trochę dawka rozczarowania i smutku, bo to uniwersum zasługuje na znacznie więcej i można z niego wyciskać tak dużo... A tu ktoś wyciska sobie ot, pryszcza - że to tak brzydko ujmę.

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz