Gwiazdek: 7
Autor: Anne Bishop
Tłumaczenie: Emilia Skowrońska
Wydawnictwo: Initium
Data polskiego wydania: 16 grudnia 2016
Data oryginalnego wydania: 01 marca 2016
Cykl / seria: INNI (tom 4)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 525
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788362577507
Język: polski
Cena z okładki: 46,90 zł
Tytuł oryginalny: Marked in Flesh
Kliknij, by wrócić do strony głównej
_________________________________________________________
A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)
Cena z okładki: 46,90 zł
Tytuł oryginalny: Marked in Flesh
Kliknij, by wrócić do strony głównej
Co się stanie, kiedy potęga starożytna, pierwotna, siła natury we własnej osobie, zirytuje się na ludzkość tak bardzo, że postanowi zapanować nad nami, ludźmi we własny sposób? Sposób, który - jak ta siła uważa, "uczy się" od ludzkości. Nikt nie będzie bezpieczny. Ani Inni, terra indigena, ani wieszczki krwi, cassandra sangue ani zwykli ludzie. Nikt. No chyba, że mamy w zanadrzu specjalne ciasteczka. I umiemy nieporadnie wyć. Ale... Dobra - trochę powagi. Tu się dzieje. Tu jest krwawo. Tu jest brutalnie. I tu jest pani Bishop, jaką znam! Po prostu mlem i ja się od lektury oderwać nie umiałam!
_________________________________________________________
Długo oczekiwana (bo od trzech tomów) zemsta pierwotnych terra indigena w końcu ma prawo nastąpić - nie zmienia to jednak faktu, że nim ona nadejdzie, wzbudza panikę w Meg i jej przyjaciółce, Hope. Niezależnie od siebie, obie wieszczki widzą zagładę. Obie zrobią wszystko, by uratować jak najwięcej Wilczej Straży - bo to właśnie członkowie tej gromady zostaną potraktowani najbardziej okrutnie. I wcale nie mylę się z prawdą. To, jak autorka traktuje tu postacie, nawet te pojawiające się na chwilę, pokazuje, że pani Bishop nie ma problemu z krwawym rozprawianiem się z daną postacią. Oj tak. Złote Prerie stają oko w oko z okiem cyklonu, ale to Kły i Pazury Namid, Starsi - postanawiają brać odwet w sposób, którego nikt się nie spodziewał. Jednocześnie zaś szukane jest rozwiązanie, by Meg nie musiała się więcej ciąć - jakie? To ci niespodzianka, ale całkiem intrygująca i łącząca w sobie kilka różnych motywów. Ale i tak, najważniejszą jest tu zemsta - zemsta Namid za traktowanie jej w sposób bezduszny i pozbawiony szacunku, a ruch LPiNW w końcu dostaje to, na co zasłużył...
"Naznaczoną" czyta się błyskawicznie, co jest jej wielką zasługą - fabuła gna do przodu jak szalona, a Anne Bishop nie boi się pokazywać nam mrocznej, okrutnej strony zarówno ludzi jak i Natury. Mamy więc tu wszystko, co w wybornym thrillerze mieć możemy, ale jednocześnie wszystko okraszone jest rodzajem łagodności, kobiecej subtelności i dbałości o to, by nie wchodzić w nadmierne szczegóły i nie epatować brutalną przemocą. Konflikt jednak narasta - ludzie dzielą się na tych, którzy sprzyjają Innym, i przez to nazywani są "miłośnikami wilków" oraz tymi, którzy należą do partii Ludzie Przede i Nade Wszystko, która coraz mniej kryje się ze swoją brutalną stroną i wizją "nowego, lepszego świata, w którym Inni oddadzą swoje ziemie należnym, ludzkim panom". Skądś to znamy, co...? Wizja jest tak brutalna, że Meg i Hope (w tym tomie tłumaczka daje ciała, ale jest też inna, to może dlatego, więc mamy "Nadzieję" zamiast "Hope") dostają potężnych ataków paniki. W porę udaje im się ostrzec co po niektórych, ale jednak nie dość szybko - po brutalnych atakach na bizony następuje krwawa rzeź innych. I to ona właśnie początkuje brutalny odwet Kłów i Pazurów Namid. Nikt nie ośmieli się powstrzymać starszych - nawet Jester, kojot, którego jakiś czas nie było w serii, a teraz się pojawia, mówi Meg, by uważała z tym, co ma w dłoniach. Starsi przeprowadzają swoją, okrutną czystkę - czystkę tak potężną, że Cel-Romania przestaje w zasadzie istnieć.
Ten tom to tom pełen brutalności, nienawiści i zemsty. Pełen aktów zniszczenia. Oddawania tego, co Ziemia otrzymała od ludzkości. W końcu nie jest trudno uwierzyć w to, że wizja pani Bishop nie jest taka znów realna - Matka Natura długo nas toleruje, ale w końcu będzie miała dość. Ale czy będzie TAK brutalna? Oby nie.
Niektóre wątki są szybkie, inne rozwlekłe w czasie - mam wrażenie, że jest to jednak trochę wina tłumaczenia. Brakuje tu tego rytmu, tej lekkości, jaka bywała w poprzednich tomach, często zdania były kanciaste, szorstkie. Jakby nie do końca pasowało tłumaczowi to, nad czym pracuje - i to w tekście czuć. Dużo traktowano tu po macoszemu, a zakładam, że wystarczyło po prostu inaczej dobrać słowa, nieco ugładzić to, co było, a byłoby już lepiej. No ale, i tak jest nieźle. Mamy wszak długo oczekiwane starcie, acz jestem trochę rozczarowana tym, jak poradziła sobie autorka ze Strzępielem. Serio? Choć nie ukrywam, że parsknęłam na "mięso w puszce". Coś w tym jest! :D
W końcu poznajemy nieco bardziej inne postacie. Sanguinati zaczynają grać tu poważniejsze skrzypce, dowiadujemy się nieco więcej o ich roli i sposobach życia, poznajemy inne osady, zaczynamy rozumieć ustalenia między Innymi a ludźmi i to, jak bardzo dużo trzeba jeszcze poukładać, oraz, jak wiele zapomnieliśmy. Pojawiają się akcenty wiary ludowej, zabobonów wręcz - rzeczy, które zapomnieliśmy robić, a które nasi przodkowie robili często. Czemu o tym zapomnieliśmy? Ciekawa sprawa. Gdyby się nad tym wszystkim zastanowić... No, tego... ^^` I tylko nie wiem, do czego odnosił się nasz polski tytuł, "Naznaczona". Bo angielski "Marked in Flesh" całkiem sensownie nawiązywał do sposobów zarówno rozwiązywania konfliktów jak i odżywiania się wielu gatunków...
Postacie są trochę po macoszemu potraktowane - odnoszę wrażenie, że Meg staje się trochę Janelle w tym tomie, dziecięca i delikatna. Dorasta, ale wciąż ma problemy z organizacją i panowaniem nad światem, Simon dostaje przywścieku, bo nie może wylądować z nią w łóżku i to wszystko jest takie... Z boku trochę śmieszne, trochę smutne. Na szczęście, autorka rozwiązuje tu problem Meg z cięciem przez bardzo ciekawy sposób i mam nadzieję, że rozwinie go w kolejnym tomie.
W całokształcie jednak cykl Innych to bardzo solidne urban fantasy, w którym rasy fantastyczne nie są W KOŃCU słodko-pierdzącymi, przesłodzonymi osobnikami, do których merysójkowa główna bohaterka wzdycha, i keks wylewa się z każdej strony. Nie. To solidna seria, w której porusza się bardzo dużo różnych tematów, mamy przemoc i krwawe działania, a wszystko to w uniwersum, które bardzo przypomina nasze, ale jednocześnie mocno się od naszego różni. Polecam więc każdemu, kto szuka czegoś solidnego, wstrząsającego i odmiennego od wszystkich aktualnie wychodzących pozycji - tak, panom też polecam tą serię - bo choć napisała ją kobieta, nie znaczy to, że jest to uroczo słodka i kobieca. Wręcz przeciwnie - momentami można się solidnie zdziwić...
A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz