sobota, 4 stycznia 2025

2/202 - Małgorzata Nawrocka, Anhar

Gwiazdek: 

Autor: Małgorzata Nawrocka
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Edycja Świętego Pawła
Data polskiego wydania: 2004
Data oryginalnego wydania: 1-
Cykl / seria: Anhariada (tom 1)
Kategoria: fantasy, science fiction 
Stron: 192
Wersja: papierowa, wypożyczyłam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788374244282
Język: polski
Cena z okładki: -
Tytuł oryginalny: -

Kliknij, by wrócić do strony głównej

"Anhar" to uzdrawiająca terapia dla wszystkich ofiar mody na magię." 

Dumnie pisze na blurbie niejaka pani Wanda Wróblewska, terapeutka. Terapeutka czego, albo kogo, nie wiadomo, natomiast wiadomo, że ta "antymagiczna powieść" to po prostu niezły trip na grzybkach, który próbuje być polską i katolicką parodią pewnego znanego Henrysia Garncarza, ale nie wychodzi, bo nie tylko całość ustawia się w głębokiej przeszłości (Albo odległej, potraktowanej atomówką przyszłości), ale i aućtorka wyraźnie pokazuje, jak bardzo odklejona jest od realności w nawet takich podstawowych, niezwiązanych z magią rzeczach... To mi przypomina, że czytanie książek w ramach wyzwania z Muchomorkiem może zakończyć się czytaniem gniotów większą część roku... Ktoś mi pomoże? ;-; A poza tym, no zapraszam na katusze.

_________________________________________________________

Zaczynamy z grubej rury. Mamy Gordoneo, MAGA tajemnego w jakimś pałacu królewskim, który nie umie w magię, ale umie w naukę śpiewu. I naucza tytułowego Anhara śpiewu. I on, Gordoneo przysposobił przez tą naukę śpiewu służkę, Teresę, której imię w pałacu czyta się od tyłu i która podaje mu do picia do kolacji MORSKĄ WODĘ, i w ogóle, no żyjemy sobie radośnie i w ciepełku, i SEDES GEDES nas osądzi. Gedes to niewiadomo co, jakieś chyba bóstwo, które czuwa nad Gordoneomem, który jest chyba naczelnym wrogiem Kreaturro. Serio. Ja tych imion nie wymyślam, one są w książce. Postacie w ciągu dnia widzą popołudnia. Gordoneo jest genialny, poznaje bezbłędnie wszystko, szum owadów dla niego jest jak orkiestra (no jest, ale... no w czasach opisywanych chyba nie?) więc Kreaturro, który się pojawia znikąd, odchodzi sobie tak o, a nasz Anhar, bohater o ZIELONYCH oczach (ważne chyba) się pojawia. Ogólnie, aućtorka ma słabość do podkreślania bardzo absurdalnych rzeczy i robienia z nich ważnych i niemal dramatycznych chwil. Mammy Sed... Gedesa w NAJDZIWNIEJSZYM ale nie przedstawionym, jakim, wcieleniu... Mamy trip do Medei, w której uczestniczą już nam znani Gornodeo, Anhar i Tereska, ale jeszcze dwie dodatkowe osoby, które giną podczas jakiejś dziwnej burzy, a ich konie nasze postacie postanawiają porzucić. W mieście okazuje się, że Teresa jest pierworodną córką bogatego szlachcica, ale prawo jest takie, że służba w pałacu ojca Anhara to właśnie pierworodni (logiczne!), i to ona zabiera Anhara na spektakl, w którym pokazuje się "siłe" Jedynego Takiego, który w odróżnieniu od Sedes... Gedesa jest dobry i kochający i wybacza wszystko...

DOŚĆ! Tu mówimy jak Teletubisie, papa, i przerywamy streszczanie czegoś, co nawet nie jest fabularnym zmazem na papierze toaletowym wyobraźni autorki pornoli współczesnych i wcale nie jest po czekoladzie. O nie! To jeden wielki dziwny kleks, jakiś koszmarny potworek wydawniczy, wspaniały przykład, jak bezmyślnie wycina się drzewa na papier, będący potwornym mezaliansem między "'nie mam absolutnie pomysłu, co robię" a "jestem absolutnie przeciwna fantastyce". I cóż - wyszło gorzej, niż można zakładać.

Autorka jest zadeklarowaną aktywistką katolickich przekonań. Dość aktywnie się udzielała, miałam nawet wątpliwą przyjemność spędzenia godziny na słuchaniu jej "wywodu" o tym, co w literaturze jest złe. Nie, nie mam nic przeciw osobom wierzącym głęboko i starającym się zgodnie z tą wiarą żyć - w końcu wiara jest jak doopa, każdy ma własną, ale po co mi swoją pokazujesz, jeśli ja tego nie chcę? No właśnie. A tu po prostu wręcz jestem zaatakowana nie tylko tą biedną doopą, ale i cała masą katolickich treści dziwnie mi serwowanych - powieść "antymagiczna", ale mamy magię, wierzenia, horoskopy, psychologię, yogę i medytację z hipnozą? Nie wiem, co tu ma choćby psychologia z magią wspólnego, ale wedle autorki - wrzuciwszy to do jednego wora, to jest złe, to jest Sedes Gedesa, tego dziwnego bozi zła, a tylko Ten Jedyny jest ten dobry i wspaniały i wybacza, i wcale nie tak, że jego wyznawców się tępi jak mrówki w domu. Wcale nie ma tu inspiracji antycznym Rzymem i pierwszymi chrześcijanami, ale nie w wydaniu historycznym, ale sienkiewiczowskie i jego "Quo vadis"... I nie, nie jest to dobre. Wręcz przeciwnie, jest to złe, jest to kiepskie i absurdalne. To wręcz krzywe zwierciadło wszystkiego, co można przekazać młodzieży i dzieciakom, które nie chcą Harrego Pottera, a chcą poczytać coś podobnego...

No właśnie. Harry Potter. Jedyne nawiązanie do angielskiego czarodzieja znalazłam tylko w quasi anagramie "Anhar", co miało chyba znaczyć "anty-Harry". Poza tym, tu nie ma kompletnie niczego, co mogłoby być "anty". Nie! Wróć! Wszystko tu jest ANTY. Mamy antyfabułę, antylogikę, antybohaterów, antycharaktery. Całość jest ANTY, ale w ten negatywny, kompletnie kupy się nietrzymający sposób. Tu nie ma fabuły, nie ma logiki, postacie są tak płaskie, że kiedy w zeszłym roku narzekałam na "Princesnę", to tam te postacie były pełnowymiarowe i miały od choroby głębi. Dosłownie: postać X idzie tam, coś ogląda, płacze, dostaje olśnienia. Bo tak. Albo sam tytułowy Anhar, słyszy wewnętrzne głosy - pani autorko, to się leczy! Pomijam już składnię zdań, sposób ich budowy, wstawianie wielokropków w nadmiarze, albo w wypowiedzi postaci nawias ma sugerować narrację dla postaci... Tu nic się nie klei, nic sie kupy nie trzyma. Dosłownie, logika uciekła z krzykiem na widok wody święconej. Moim personalnym hitem jest jednak fakt, że tu się pije MORSKĄ WODĘ - nie wiem, czy pani autorka wie czy nie, ale nie jest to rozwiązanie mądre dla zdrowia i życia... 

Ta książka cała jest... ZŁA. Po prostu. Zła od strony językowej, gdzie autorka usiłowała napisać coś, co stylizowane jest na chyba język staropolski. Ale nie wyszło - a podobno jest autorką książek dla dzieci, więc choć odrobinę powinna potrafić sklecić zdań tak, żeby to miało rączki i nóżki. No... nie, to nie miało nic. Ani rączek, ani nóżek. Czyta się to straszliwie topornie i źle. Korekty ten tekst praktycznie nie widział. Kreacja od strony nazw - no tu to wyobraźnia autorki pognała tak bardzo, że siedziałam i patrzyłam z niedowierzaniem. Kreaturro, Magnissimo, Gedes, Gordoneo... No fantazja iście ułańska, i chyba tylko ona z fantastyką miała cokolwiek wspólnego. Na koniec zaś właśnie, ta indoktrynacja, wciskanie na siłę otoczki katolickiej w quasi koszmarek. Dobry bozia jest dobry, bo... jest dobry, a zły ma całą paletę przydatnych rzeczy do wykorzystania i pożarcia twojej duszy. Buahahahahahahaa! Więc cho do dobrej bozi. Logiczne, nie? Mnie to kupuje tak samo, jak raporty z katastrofy smoleńskiej. Czyli wcale. Nic tu nie ma sensu, autorka potrafi w jednym rozdziale zaprzeczać sama sobie...
 
Magii tu nie ma - nie ma i basta, choć to powieść antymagiczna. Autorka, a raczej AUĆAUĆtorka próbuje mi wmówić, że jest i jest bardzo zła, ale dlaczego? Nie wiem. Bo tak! Tak samo usiłuje mi wmówić, że postacie są głębokie jak cegła, ale naprawdę są jak pergamin - płaskie, jednowymiarowe i nijakie, że po odłożeniu książki zapomniałam, co i jak. To już Gorath miał więcej głębi! Tak! Porównuję Anhara do Goratha i wiecie co? Ten drugi wychodzi z tej walki zwycięsko jako szczyt geniuszu, logiki, głębi i ambicji literackiej!

W całokształcie, ta pozycja nie jest zła. Jest wręcz TRAGICZNA. Bez fabuły, bez logiki, bez serii związków przyczynowo-skutkowych, bez czegokolwiek, czym by się mogło bronić, podobać się może co najwyżej zmyślonym przyja... bardzo nielicznym czytelnikom. Ale takim, którzy kompletnie nie ogarniają, że może istnieć jakaś fabuła, jakaś logika i sens, że książka może dawać czytelnikowi radość i przyjemność z lektury, a nie doprowadzać go do chwil zadumy i chęci rzucenia nią przez okno...

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami Nawet nie próbujcie sprawdzać, zaufajcie mi, to jest koszmarek, a dopiero mamy początek roku! ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz