wtorek, 14 stycznia 2025

5/2025 - Satoshi Urushihara, Plastic Little

Gwiazdek: 6

AutorSatoshi Urushihara
Tłumaczenie: Rafał Rzepka
Wydawnictwo: J.P. Fantastica
Data polskiego wydania: 2000
Data oryginalnego wydania: 1991
Cykl / seria: J.P. Fantastica Deluxe
Kategoria: komiksy
Stron: 168
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka, z obwolutą
ISBN: 8387877638
Język: polski
Cena z okładki: 30,00 zł + 2,00 zł przesyłka :D
Tytuł oryginalny: プラスチックリトル

Kliknij, by wrócić do strony głównej

"Plastic Little" to manga, na którą bardzo długo polowałam, głównie z ciekawości. Tytuł pojawił mi się na radarze jeszcze w czasach, by byłam młoda i łapałam wszystko, co wychodziło z Japonii i w Polsce pojawiło się czasopismo "Kawaii" (ktoś na sali pamięta? :D) - i tam właśnie była ta manga opisana. Pamiętam, co mnie zauroczyło - kreska. Kreska, która do dziś w sumie uroczy swoim stylem i sposobem bycia. Jakież więc było moje zdumienie, jak z ciekawości odpaliłam OLX, a tam... nabyłam 2956 numer egzemplarza! :D Tak, wydanie z numerkami, kiedy jeszcze JPF było młode na rynku wydawniczym i takie tytuły wydawało w dość ograniczonym nakładzie. Najsu! Także.... Zapaszam? 

_________________________________________________________

Fabuła w mandze jest prosta jak budowa cepa. Gentaro Koshigaya, kapitan "Księżniczki", łodzi służącej do odłowu cennych i egzotycznych okazów zwierząt, ginie na Morzu Chmurowym. Z katastrofy cało uchodzi jego nieletnia córka, Tiita Myu Koshigaya. Śmierć ojca odcisnęła na niej tak wielkie piętno, że postanowiła pójść w jego ślady i zostać zawodowym łowcą. Cztery lata później, jako kapitan następcy "Księżniczki" - "Chachamaru", przechodzi prawdziwy chrzest bojowy ścigając okaz wieloryba chmurzastego. W łowach pomaga jej, prócz członka załogi jej zmarłego ojca - Michaiła, grupa osób skrzętnie skrywających swoją przeszłość. Dosłownie, to jest cała fabuła, bo anime jest trochę bardziej rozbudowane. Tu jednak skupiamy się na pojedynczych historiach wszystkich członków "Cha-cha-maru" poznajemy ich, choć bardzo ogólnikowo i raczej... no nijako. Akcja jest szybka, nie ma czasu na zatrzymanie się i zastanowienie, bo akcja gna w przód i to mocno, a autor jeńców nie bierze...

Powiem tak, nie miałam wielkich oczekiwań po tej mandze, i dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam. Przaśny humor, dawka ełotyki, która teraz zapewne będzie wzbudzać kontrowersje wokół co bardziej "konserwatywnych" person, ale uprzedzam, o wiele lepiej sobie najpierw obejrzeć anime - które bez problemu w necie się znajdzie - a dopiero potem czytać mangę.Pewne... hm. Smaczki czy żarty, zawarte w tym tomiku po prostu wejdą wówczas lepiej. 

I tu od razu mam zarzut do JPF - ja rozumiem, że kiedy wydawano "Plastic Little", wydawnictwo było na rynku stosunkowo świeżo, bo 4 rok, czego nawet nie ukrywa już na sam koniec, ale onomatopeje można było tłumaczyć. A nie zostawiać w oryginale, dziwne, wielkie znaczki, których nie rozumiemy i nie mamy kontekstu/odniesienia, za to słownik ich znaczeń odnajdujemy dopiero za stopką redakcyjną. Znaczy ja wiem, lata 2000 to czas, kiedy ciężko było ingerować w oryginale mangi, zmieniać onomatopeje z dziwnych znaczków na polski język, ale... No bolało mnie to, tak samo jak czcionka, którą teraz można by porównać z Comic Santem. Brrrr.

Świetną kreacją był Nichol, młodzik, który co rusz, napotykał na... Tiitę i jej... no. Jak ktoś ma wyobraźnię i zna angielski, to łatwo sobie poskłada imię głównej bohaterki i pewną część ciała. No. I to może być problemem, bo tychże części ciała, choć w trochę komediowym aspekcie - pojawia się sporo. Ale poza nim, muszę zachwycić się kreską. Kredka, choć odschoolowa, specyficzną, przypominająca mi mangi i anime z lat 70tych, które w latach 90tych oglądałam z rumieńcem na liczku na Poloni 1 - to ma swój czar u roku, i serio, no nie powiecie mi, wy, dzieciaki lat 90tych, że to was nie rajcuje. To miało swój urok i basta! No mnie kupiło, i z taką nostalgią spoglądam na kreskę i na całość mangii.

A jak o całość mangi chodzi, to nie jest to szczyt komiksów i scenariuszy. Jest płasko, jest urywanie, jest specyficznie i jest dużo nawiązań do anime, choć całość dzieje się mniej więcej w jednym czasie polowania na powietrznego wieloryba. O postaciach nie ma co powiedzieć, bo nie widać dokładnie ich charakterów, zachowań.... Brakuje tu pewnego miejsca i przestrzeni na wszystkich, ale kilkunastotronicowe nowele graficzne, bo co powiemy na 160 stronach o 6 osobach - da? Nic. Szkoda, bo scenarzysta i rysownik mimo wszystko mogliby wykorzystać okazję i dać więcej nawiązań do anime, gdzie jest więcej z postaci. Źle nie było, ale mogło być lepiej.

Na plus idą kreska i lekkość historii, choć bolały mnie te nieprzetłumaczone wówczas onomatopeje. Plastic Little to naprawdę fajna, lekka nowelka, która wymaga od czytelnika wprawdzie poznania oryginału, ale jest to warte wszystkiego, bo humor, również sytuacyjny i chwilowy, nam nie umknie. Trzeba jednak pamiętać, że żart keksowy, jaki się tu pojawia, nie trafi do wszystkich. To żart wywodzący się z kultury Japońskiej lat 70 i 80tych, specyficzny i bardzo hermetyczny, w dzisiejszych konwenansach uznawany za zło wcielone. A warto by pamiętać, jaka kultura panowała w Japonii w tamtych czasach, i jak teraz Japonię odbieramy - nadal tak jak odbieramy, więc, wszelkie stosy i krzyki i hurrdurowanie jest nie na miejscu. Żeby atakować, należałoby zrozumieć kulturę, która jest mega złożona. Ja jej nie rozumiem do końca, nie akceptuję, ale mam świadomość odmienności, a poza tym, pamiętam lata, w których manga się ta ukazała - nagie popiersie, nawet nastoletnie, gorszyło jak Mona Liza teraz. Wcale - i polecam mieć to na uwadze.

Odnośnie postaci, nawet się nie wypowiem, bo nie ma jak ich opisać, bez znajomości z anime. Nie i basta, więc przeżyjecie bez. Zapraszam do obejrzenia anime.

Satoshi Urushihara stworzył ciekawą opowieść, w którą warto się zagłębić. Przyszłość, łowienie dziwnych okazów dla kolekcjonerów, młoda, ale ambitna główna bohaterka, COŚ sobą prezentująca... To zdecydowanie atrybuty ciekawego anime z potężną dawką oldchoolowej animacji, scenariusza i  p[ostaci, które albo się pokocha albo znienawidzi. Ale patrząc na fakt, jak wiele postaci TAMTYCH LAT wraca do sympatii... No cush...

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz