środa, 19 lipca 2017

130. Kull. Banita z Atlantydy - Robert Ervin Howard





Kocich łapek: 9
czytałam: 2 dni
tłumaczenie: Tomasz Nowak
wydawnictwo: Rebis 
data wydania: 11 lutego 2014 
seria: - 
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction 
stron: 416 
wersja: papierowa/posiadam
oprawa: miękka, papierowa, ze skrzydełkami 
ISBN: 9788378184911
cena z okładki: 47,90 zł
tytuł oryginalny: Kull. Exile of Atlantis 


 Któż nie zna klasycznego Conana? Góry mięśni, przepasanego skórzaną opaską na biodrach, z wielkim mieczem, który przelewa krew swych wrogów, lubuje się w słuchaniu krzyków gwałconych kobiet i pijący wino z czaszek pokonanych (czy jakoś tak). No ale - Conana znamy wszyscy - czy się to podoba czy nie, półnagi barbarzyńca (wcale znów nie taki barbarzyński!) zagościł w świadomości i popkulturze na stałe. Ale czy wiecie, że zanim zrodził się Conan, był Kull...? 


 Nie wiedzieliście? No to już się dowiedzieliście!

 Kull. Banita z Atlantydy, dumny władca Valusii. barbarzyńca na tronie pełnym bizantyjskiego przepychu, nieustannie poddawany próbom. Dzikus, barbarzyńca, który mierzy się z władzą - i pojmuje, że władza i korona wcale nie są dobre. Jednocześnie jest też człowiekiem, który podejmuje często pochopnie decyzje, ryzykuje i walczy o swe życie ze śmiercią. Pochodzący z zachodu, z wyspy o znacznie większym rozwoju cywilizacyjnym ten barbarzyńca wśród myślicieli i myśliciel wśród barbarzyńców - szkolony od małego na wojownika człek musi podołać wyzwaniom, jakie niesie z sobą tron Valusii. Zdobywa sobie jednak nietypowego sprzymierzeńca - Brulla Zabójczą Włócznię oraz mądrego doradcę, Tu. Wraz z ich pomocą dźwiga na swych barkach koronę, której, jak się okazuje, nie chce specjalnie...

 Kull, Banita z Atlantydy to wyraźny protoplasta Conana, choć - poza budową ciała, mocarną i wielką - w zasadzie różni ich wszystko. Howard, w swoim krótkim ale niezwykle płodnym życiu Kulla ledwie zarysował, Conana zaś potężnie rozwinął. Nie wadzi to jednak w rozkoszowaniu się lekturą. Geniusz autora, jego niezwykłe pióro - pozbawione późniejszych zmian redaktorskich, surowe, pierwotne, podane jest niemal na srebrnej tacy za sprawą wydawnictwa Rebis, jako 4 tom genialnego cyklu twórczości Howarda. Mimo to, czyta się z wypiekami na twarzy przygody tego banity, pirata, władcy. Nie wszystkie teksty są dopracowane, nie wszystkie są skończone. Ale wszystkie urzekają i czarują mnie swoją wizją i rozmachem świata. 

 Zachwytom moim nie ma końca, wiem o tym. I nie poradzę na to nic. Cierpię na "conanoholizm". Ramen.

 W książce znajduje się bardzo obszerny komentarz wydawniczy, przybliżający nam ideę Kulla - jego pokrótką historię, ideę, jaka przyświecała jego stworzeniu. A potem możemy się śmiało zatopić w niezwykłym świecie, pełnym bizantyjskiego przepychu - jedwabiu, złota. Półnagich, przystojnych mężczyzn i pięknych kobiet. Ale i złowrogich czarowników, sprytnych, żyjących setki lat. Czasy, kiedy Atlantyda i Lemuria były o krok przed upadkiem w morze, a Piktowie z wysp Piktyjskich byli dzikim ludem, który dopiero miał przejąć władzę nad światem po tajemniczym Katakliźmie. Epoka hyboryjska, jak została nazwana - to czasy, gdzie conanopodobni mężczyźni i piękne kobiety królują na ziemi. I dzięki tej pozycji mamy okazję poznać właśnie czasy "przedconanowe", kiedy to Hyperborea dopiero się wyłaniała z mórz i oceanów. Era Kulla stała się prehistorią, co Howard wyjaśnił w swoim genialnym eseju "o epoce hyperborejskiej". Wyraźnie widać nawiązania zarówno do Biblii jak i Szekspira, ale są one na tyle subtelne i łagodne, że zupełnie nie przeszkadzają. Wręcz przeciwnie, dzięki temu widać wyraźnie ewolucję stylu pisarskiego, sposób, w jaki autor wyrażał swe myśli, emocje i pomysły. Kolejne opowiadania, często niedokończone, z każdą kolejną stroną nabierają wyraźnego "smaczku", który przecież tak bardzo wielbię w "Conanie". Mimo to, Kull absolutnie zawładnął moją wyobraźnią, a jego charakterystycznie szare oczy - momentami potrafią prześladować ;) 

 Dobra! Kończę, bo zamiast wydać własną opinię, będę się zaraz śliniła. Tak, siostro, proszę o cysternę i ssak. 

 Dość powiedzieć, że dzięki Howardowi możemy radować nasze zmysły, serca i umysły czymś, co zwie się "fantastyką magii i miecza", "fantastyką bohaterską" czy po prostu: "epicką". A wszystko to dzięki wymieszaniu elementów rycerskich (lub pseudorycerskich) z historycznymi (albo pseudohistorycznymi) - ale jednocześnie pozbywając się kwiecistości języka i masy ozdobników znacząco urozmaiciło styl i dało duży powiew świeżości, który dzielnie rozwijał się dalej.

 Bohaterowie... Co tu wiele mówić? Są prości, ale jednocześnie skomplikowani. Podejmują decyzje, które wpływają na ich późniejsze losy, często zachowują się po prostu, "ludzko". Nie są obce im zwykłe, ludzkie przywary i potrzeby, choć Kull nie ma zapotrzebowania na kobiety, jak później Conan. Mimo wszystko, większość bohaterów jest nakreślona realistycznie i bardzo przyjemnie. Nieliczne, drugo- i trzecioplanowe postacie są nieco płaskie, ale wszystko to ładnie współgra z opowieściami.

 I teraz coś, co uważam za wisienkę na torcie i absolutnie obłędnie cudny pomysł Rebisa - ilustracje i okładka, zgodne z oryginalnym wydaniem, autorstwa Justina Sweeta - są absolutnie obłędne, cudowne i genialnie oddają klimat kolejnych stron. Jestem oficjalnie zakochana, i możecie zostawić mnie z tą książką sam na sam. Zapewniam, że sobie poradzę ;) 

 Zdecydowanie, wszystkim polecam poczytać o Kullu, który był królem i myślicielem zarazem. Filozofem-barbarzyńcą. To z niego początek wziął Conan, to na nim Robert E. Howard szlifował swój warsztat. To Kull właśnie nieodwracalnie zmienił losy świata. Kull i jego epoka, która zaginęła w mrokach czasu... 

 Polecam. Z łapką na serduszku. Bardzo, bardzo, bardzo mocno!



1 komentarz:

  1. Gratuluje świetnego bloga.
    Chętnie podejmę z Tobą współpracę.
    Proszę o kontakt na maila:
    info@paywin.pl

    OdpowiedzUsuń