KiB w sieci

wtorek, 11 czerwca 2024

42/2024 - Patricia Briggs, Znak kości

Gwiazdek: 7

Autor: Patricia Briggs
Tłumaczenie: Dominika Schimscheiner
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data polskiego wydania: 05 sierpnia 2011
Data oryginalnego wydania: 05 luty 2009
Cykl / seria: Mercedes Thompson (tom 4)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 384
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788375744149
Język: polski
Cena z okładki: -
Tytuł oryginalny: Bone Crossed

Kliknij, by wrócić do strony głównej

W kategorii od 0 do "mam przerypane z wszystkim co nadnaturalne" Mercy Thompson zdecydowanie nie bierze jeńców. Jak nie wilkołaki, to wampiry, jak nie wampiry, to demony, jak nie demony... to wampiry i wilkołaki. No i Pradawnych, żeby się nie nudzić zanadto. No i duchy. Cała plejada nadnaturalnych stworzeń, z których część Mercy kibicuje i chce pomóc, a część najchętniej widziałaby ją w potrawce, niczym w baśniach braci Grimm. Poza tym, nie ukrywam, potrzebowałam jakiejś odskoczni od tego, co ostatnio czytałam, a przygody zaczepnej i niepokornej zmiennokształtnej pochłonęłam w jeden wieczór. I to było odświeżające.

_________________________________________________________

Z Mercy Thompson, mechanikiem samochodowym, a jednocześnie zmiennokształtną przyjmującą formę kojota - znamy się nie od dziś. Wiemy, że bywa charakterna, zaczepna, ładuje się tam, gdzie nie trzeba - niczym prawdziwy Kojot z mitów i legend rdzennej ludności Ameryki Północnej, siejąc chaos i nieporządek. Mercy zaś bierze sobie wyraźnie do serca poczynania swojego zwierzęcego patrona, bo chaos i zniszczenie idą za nią krok w krok. Minął ledwie tydzień od tragicznych w skutkach działaniach szalonego maga i demona, a wydaje się, że połowa cywilizowanego świata już wie o tym, co się działo. niektórzy to pochwalają, inni nie. Nasza heroina twardo znosi te niedogodności, bo ma u swego boku przyjaciół: wampira Stefana oraz alfę wilkołaków Adama jak i samotniczego Samuela, ale nie tylko. Mimo to, wplątuje się w gierki wampirów, choć przypadkiem - to, że widzi i potrafi rozmawiać z duchami jest tylko elementem mającym prowadzić do nieco większej intrygi. Dlatego pojawienie się na progu jej bungalowu dawno niewidzianej koleżanki ze studiów sprawia nieco dziwne wrażenie. Do tego dochodzi fakt, że alfa wyraźnie chce zrobić z niej swoją partnerkę, na co stado reaguje różnie, a i Stefan ma do powiedzenia swoje trzy grosze, wyraźnie tańcząc na krawędzi przyjaźni. A czy wspominałam, że Marsillia wydała już znak śmierci na naszą biedną Mercy,a  międzyczasie kilku Pradawnych postanawia nieco sprawdzić wytrzymałość wilkołaków u Wujka Mike`a...? Nie? No to cóż. Witamy w chaosie!

Chaos, to zdecydowanie symbol czwartego już tomu; mamy tu wszystko, od ustaleń w stadzie, gdzie nie wszystkim podoba się partnerka-kojot, przez konszachty z wampirami, aż po duchy i Przedwiecznych, choć tych ostatnich jest mało, za to bardzo smakowo. Doceniam bardzo, jak autorka dawkuje nam teraz mitologiczne i legendarne istoty, nie przytłaczając - są niebezpieczne, obce, należą do innego świata, i kompletnie nie wiemy, co potrafią. Acz przyznać muszę, dąb na koniec mnie wzruszył :) Nie mniej, dzieje się sporo, i to trochę dlatego, że Mercedes jest jedyna aktualnie znaną zmiennokształtną, a trochę dlatego, że zdołała zadrzeć z miejscową chmarą wampirów i stadem wilkołaków, nie wysilając się specjalnie. Co więcej, Pradawni też mają na nią oko - może dla odmiany z nimi choć raz nie zadziera, a wręcz znajduje sprzymierzeńca, jednak... czego możemy oczekiwać?

Bardzo miły - jakkolwiek to nie brzmi - był wątek traumy, konsekwencje ciągnięty, obrazuje, jak wiele  zła może stworzyć jedna osoba, i bez względu na to, jak silnym się jest w pojedynkę, to jednak przyjaciele (czy stado) pomagają. Dobra, słowo "miły" użyłam w złym kontekście, pluję się w brodę - to raczej, dobrze kontynuowany sposób prowadzenia narracji. Obrazując ją, autorka pokazuje, że można z takimi psychicznymi problemami walczyć, i nie jest się samotnym. To na plusik. 

Minusem jest fakt, że czyta się to obłędnie szybko ;) A na poważnie, trochę brakuje mi tu przerw, logiki, jakiegoś spokojniejszego prowadzenia narracji, choć, bogom dziękować, o wiele mniej jest tu rozważań na temat trójkąta miłosnego. Brakuje mi też dobrego zakończenia wątku z duchami - mam wrażenie, że urywa się nagle i bez słowa. A nade wszystko - ile razy można chcieć zabić główną bohaterkę/zamienić ją w swoje zwierzątko/zmusić do miłości..? Jak na 4 tomy, to już tego jest sporo.

Z postaci zdecydowanie na plus wybija się Stefan - jego wątek śledziłam z nieukrywaną ciekawością. Blackwood był postacią trochę zbyt schematyczną, zbyt oczywistą, by był wiarygodny, a jego motywy - oklepane. Drażniło mnie też wyjaśnienie głównego złola - doprawdy, każdy zły musi w wielkim finale tyle gadać? Poza tym, Sam jest znacznie wycofany, Adam jest alfą w każdym calu, a Mercy to Mercy. 

Książki Patrici Briggs to takie moje guilty pleasure, ale jednocześnie strefa komfortu, w której mogę się rozciągnąć wygodnie, na chwilę odskoczyć od cięższych lektur i po prostu świetnie się bawić. To książki lekkie i przyjemne, nie wymagające, urban fantasty zresztą takie być powinno. Plusem jest fakt, że autorka w każdym tomie subtelnie przypomina poprzednie wydarzenia, więc nie trzeba na raz czytać całości. To zdecydowanie fajne, orzeźwiajace i lekkie czytadełko, pełne mitologii, nieoczywistej magii oraz akcji. Choć naiwne, to jednak warto sięgać. 

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz