KiB w sieci

sobota, 29 czerwca 2024

51/2024 - Anne Bishop - Pisane szkarłatem

Gwiazdek: 8

Autor: Anne Bishop
Tłumaczenie: Monika Wyrwas-Wiśniewska
Wydawnictwo: Initium
Data polskiego wydania: 25 września 2013
Data oryginalnego wydania: 2013
Cykl / seria: INNI (tom 1)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 558
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788362577361
Język: polski
Cena z okładki: 44,90 zł
Tytuł oryginalny: Written In Red

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Ja nie wiem, jakim cudem uchowała się przede mną ta seria. Nie wiem, kajam się, klęczę na niełuskanym grochu i pacierz przeliteruję, a kawę odmówię. Nie odwrotnie. No jak srum-bum! Bo W KOŃCU trafić na zmiennokształtnych, wampiry i inne magiczne cuda, które są FAKTYCZNIE tym, za co się podają we współczesnych lekturach, jest trudno. Tym bardziej, ja sobie na tym grochu poklęczę, że ta seria tyle czasu przeleżała mi na regale, a ja jakoś uparcie ją omijałam...

_________________________________________________________

Anne Bishop to autorka - autorka, nie ałćtorka! Bardzo ważne! - której wielu przedstawiać nie trzeba. To w końcu ona stoi za "Czarnymi kamieniami" czy "Belladonną", ale też i mniej znanym, i - cóż za zaskoczenie na polskim rynku wydawniczym! - nie zakończonym u nas "Tir Alainn". I to ona stworzyła cykl "Innych", którego tom pierwszy pochłonęłam w dzień.

"Pisane szkarłatem" zaczyna się dość zaskakująco - dziewczyna o prostym imieniu Meg, odziana kompletnie nie odpowiednio na zimową porę roku, ucieka. Przerażona, spanikowana i na wpół zmarznięta trafia na Dziedziniec; tu, niespecjalnie z tego faktu zachwycony Simon Wilcza Straż zgadza się ją zatrudnić w charakterze łącznika - rodzaju kuriera, który przyjmuje paczki i pocztę dla Innych a później ją roznosi. Niby nic, ale szybko wychodzi na jaw, że Meg średnio umie się odszukać w codziennym życiu, a mimo to, nawiązuje więzi z Innymi, terra indugena. Zmiennokształtnymi, wampirami i żywiołami, istotami zamieszkującymi ziemię na wiele setek lat, nim pierwsi ludzie zrozumieli, czym jest ogień i dostosowujący się znacznie szybciej do świata, ale jednocześnie zachowując umysł drapieżców i dzikich zwierząt. Sprawy się jednak komplikują, Meg bowiem jest bardzo cenna dla ludzi z zewnątrz. To wieszczka krwi, istota będąca jeszcze czymś innym, niż same terra indugena. Nieświadoma tego, jak jest cenna, staje się centrum osi walk między ludźmi a Innymi...

To było coś nowego, coś odświeżającego. Zarówno świat przedstawiony - niby nasz, współczesny nam, a jednak zupełnie odmienny, jego krótką historię dostajemy zresztą na samym początku, poznając przez to nieco zasady funkcjonowania tego świata, a jednocześnie zupełnie inny. Tu to Inni są siłą zdolną zniszczyć ludzkość, będącą po prostu mięsem. Tak, pożywieniem dla Innych. Ale nie okłamujmy się, za głupotę się płaci, a Matka Natura już nie raz dawała nam, ludziom, wciąż jeszcze, ale jednak subtelne ostrzeżenia o tym, że potrafi przypomnieć o swej mocy. Czy miałam więc, w trakcie lektury, podobne wrażenie, że Inni to taka moc Mateczki Ziemi ale odziana w ludzką skórę? Oczywiście. I dlatego z ciekawością śledziłam historię postaci takich jak Kucyki, Jestera, Vlada, Tess, Zimy (tak! Mamy personifikację pór roku!) czy Simona, a także Monty`ego, sympatycznego policjanta, który podobnie jak czytelnicy, dopiero poznaje zasady rządzące miastem współdzielonym z Innymi za pomocą Dziedzińca. Meg od początku wzbudziła moją sympatię, i kibicowałam jej szczerze, chciałam poznać jej historię, a z każdą odkrywaną kartą moja ciekawość rosła. Rosło też uznanie dla autorki, wykreowała bowiem bardzo realistyczną wizję świata, z dobrze osadzonymi i rozwijanymi wątkami. Sam tytułowy szkarłat pełni tu niebagatelną rolę, co tym bardziej jest intrygujące. Oj tak, z przyjemnością obserwowałam, jak tworzą się zależności, jak rozwijają się związki i wzajemne przyjaźnie, jak coś, co pozornie nie powinno być - działa.

Z zapartym tchem śledziłam wątki poszczególnych postaci i ich powiązania. Uczyłam się zasad, obserwowałam skomplikowane relacje. I dawało mi to masę frajdy - Meg, jako ta nieporadna dziewczyna szybko kradnie uwagę, przyciąga, i sprawia, że nie da się jej lubić. Motyw z pocztą, jej porządkowaniem i sortowaniem (wątek myszy, czy dziadka Erebusa wzbudził mój śmiech) był też fajnym i stopniowym elementem budowania świata przedstawionego, pozwalał na zebranie myśli i rozumienie, jak jest wszystko rozplanowane. Fani szybkich i mocnych akcji nie będą zachwyceni, że solidna rozpierducha dzieje się dopiero pod koniec, ale to właśnie dobrze równoważy spokojną i nienachalną narrację początkową. Przyznaję też, że poznanie prawdziwego oblicza terra indugenda nieco mnie zmroziło, choć za oknem upał daje się we znaki! Ale to dobrze.

Fani klasycznego urban fantasy będą się tu bawić dobrze, acz nie ma specjalnie nacisku na "urban". Mamy samochody, komputery, komórki, ale czuje się tu klimat wczesnych lat, tak 2010-13 rok - technologia wciąż nie jest super rozwinięta, ale już wystarczająco, by starsi czytelnicy uśmiechnęli się do sentymentu, a młodsi zastanawiali, o co chodzi z widełkami w telefonie... ;) a jednak jest klimacik, jest dobrze. Różne postacie, różne rasy, różne zachowania - wszystko to świadczy o świetnym warsztacie i pomyśle na uniwersum, które wciąga zupełnie niczym Ruchome Piaski (Kucyki są moimi faworytami!). No i co ważne, jeśli ktoś liczy na wielki i ognisty romans, sceny keksu już na dzień dobry - się rozczaruje. Romans jest bardzo, bardzo slow burn, w zasadzie niemal się nie rozwija. Keksu nie ma, a jeśli jakiekolwiek wspominki o nim są - są bardzo subtelne, i dotyczą raczej wątku gwałtu czy przemocy fizycznej, niż faktycznie fizycznej przyjemności dla dwóch (lub więcej, nie osądzam) stron. 

Ale trzeba znaleźć problem - i jest on w postaci antagonistki. Jej postać jest napisana dla mnie po prostu na siłę, na upartego. Drażniła mnie, irytowała i była po prostu głupia. Ja rozumiem jej, nazwijmy to, potrzeby i motywacje, ale... no nie. Po prostu mnie nie kupiła i tyle.

Bishop z subtelnością typową dla własnej twórczości z lekkością łączy trudne tematy - tortury, gwałt, przemoc psychiczną i fizyczną - z bezbronnością dziecka, humorem i pokazywaniem, że można jednak poradzić sobie w wielu sytuacjach. Uprzejmość, grzeczność, podstawowe wartości które wydają się teraz być zapomnianymi. Nawet wątek z Samem, trudny sam w sobie z racji straty i traumy, tchnie rodzajem lekkości i zrozumienia, oraz wykorzystaniem niekonwencjonalnych sposobów, by pomagać w takich sytuacjach.

Postacie zbudowane są całkiem solidnie, zgodnie ze swoimi odpowiednikami zwierzęcymi; wilki są wilkami, wrony wronami, etc. Nie mam tu zastrzeżeń. Kierują się instynktami, są bardziej zwierzętami faktycznie, i tylko czasem, na potrzebę chwili przyjmują ciała. W te postacie da się wierzyć, mają swoje charaktery, zdanie, poczucie (lub nie) gustu i umysł. Kreacja Meg jest bardzo wiarygodna - jej brak znajomości życia w świecie i pochodzenie skutecznie wyjaśniają braki, nieścisłości w zachowaniu. Łyknęłam to jak pelikan rybkę, a zwłaszcza łyknęłam Tess, ale dopiero, kiedy poznałam, kim jest ;) Oj tak, to postać, którą szczególnie polubiłam... ;)

W całokształcie, "Pisane szkarłatem" to rewelacyjna książka, po która warto sięgnąć, jeśli kogoś nudzą współczesne wampiry, wilkołaki i cała reszta ferajny, ale wciąż szuka czegoś klasycznego. Intrygujący wątek krwi i polowania, poszukiwań i nawiązywania nowych znajomości, niebezpieczne istoty i sekrety, a wszystko do okraszone wciąż zagrożeniem ze strony natury. Seria nieoczywista, zaskakująca, intrygująca i wciągająca. Jestem bardzo ciekawa rozpoczętych wątków, kolejnych postaci i z pewnością zaraz sięgnę po tom drugi, bo nie mogę się już doczekać...


A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;)


Kliknij, by wrócić do strony głównej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz