czytałam: 1 dzień
wydawnictwo: Novae Res
cykl: -
stron: 144
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2016)
tytuł oryginalny: -
On, mężczyzna po przejściach. Doświadczony facet, który miał sporego pecha w życiu i wydaje się, że już nigdy nie uda mu się podnieść. I nagle dostaje od życia szansę, która wydaje się zmieniać wszystko. Albo i jeszcze więcej.
Jest tylko jeden, mały problem - zlecenie, jakie otrzymuje Kris z chwili na chwilę staje się bardziej niebezpieczne... Główny bohater podejmuje więc jednocześnie własne śledztwo, które doprowadzi go do zaskakującego efektu.
Jest tylko jeden, mały problem - zlecenie, jakie otrzymuje Kris z chwili na chwilę staje się bardziej niebezpieczne... Główny bohater podejmuje więc jednocześnie własne śledztwo, które doprowadzi go do zaskakującego efektu.
Krzysztof, były wojskowy, który teraz nosi przezwisko "Garus"* to nieco ponad czterdziestoletni facet, któremu w życiu posypało się wszystko: stracił żonę, dom i pracę, a teraz zastanawia się, z kim przyjdzie mu wypić tanie wino, przenocować w altance i w którym koszu na śmieci zbierze więcej puszek. Życie menela wydaje się być dla niego absolutnym szczytem chwilowych możliwości. Przypadek sprawia, że znajduje w koszu na śmieci dzwoniący telefon i dwieście złotych - i to znalezisko nieoczekiwanie odmienia jego życie. Rozpoczyna więc podróż swego życia,decydując się przyjąć nieoczekiwane zadanie. Jak się okazuje, przyjęcie tego zlecenia odmieni go już na zawsze. Nie tylko za sprawą nieoczekiwanego zlecenia, ale i Doroty... Wciąż jednak zostaje pytanie, kim jest tajemniczy zleceniodawca, który tak chętnie szasta pieniędzmi? Garus podejmuje się wyzwania, by rozwiązać ten sekret. Podróż po Europie i Afryce pozwoli nieco rzucić światła na sprawę. Ale czy na pewno?
Piotr Trzebuchowski w swej powieści udowadnia, że życie może zmienić się nagle, z dnia na dzień. Tylko trzeba trafić na odpowiedni moment. W jednej chwili z bogacza można stać się biedakiem - ale i odwrotnie. Autor nie pozwala nam na chwilę oddechu, wciąż coś się dzieje, szybko, zdecydowanie, raz-raz! Jak na tak krótką lekturę, to zdecydowanie atut - jeden wieczór i po książce! Przyznać jednak muszę, że szybkość akcji (momentami nieco za szybko wręcz i przez to nielogicznie, ale przymknijmy na chwilę na to oko) sprawia, że książka wręcz "znika" w oczach. Zdecydowanie, autor pokazał, że umie pisać sprawnie. Ale - nie ustrzegł się błędów. Kilka stron więcej tekstu uchroniłoby z pewnością akcję przed pewnymi dziurami logicznymi - zwłaszcza, gdy akcja dzieje się w Afryce i na statku handlowym. Gdzieś mi umykał sens, w szybkości sytuacji traciła się logika - po co, dlaczego, jak i kiedy. Drugim zarzutem, który niestety, ale muszę wypunktować (mimo zadowolenia z tej pozycji) - to wręcz nadużywanie imienia głównego bohatera. W przeciągu trzech stron naliczyłam "Krzysztofa" chyba z piętnaście razy - i jak lubię to imię, tak tu mnie to już męczyło. Spokojnie można było używać zamienników: "mężczyzna", "Garus" (skoro miał pseudonim, czemu się nim nie posłużyć w powieści?), albo choćby prostym "facet" - wiele możliwości, które nie zanudziły by "Krzysztofa".
Przyznaję też, że nieco rozczarowała mnie sama końcówka i motyw z Lipką i jego żoną. Tak troszkę "na siłę" było to dawane - ale musicie przekonać się sami.
A bohaterowie? Głównie poznajemy Krzysztofa. Przyznać muszę, że całkiem go polubiłam. To twardy zawodnik, zdecydowany i pewny siebie, sprytny i doświadczony. Choć momentami nieco przeidealizowany - taki Rambo się z niego robił, jednak można przymknąć na to oko (motyw z samochodem w Afryce i ucieczka). Nie mniej, da się go polubić. Dorota - o niej nie powiem za wiele, bo i nie było specjalnie okazji do jej poznania. Za mocno autor skupił się zresztą na Garusie i pozostałe postacie - w tym dość istotnego wszak Lipkę - potraktował po macoszemu - jednak muszę przyznać, że jego historia miała "ręce i nogi".
A skoro już o bohaterach było słów kilka - to i o okładce coś powiem. Niestety, okładka mnie kompletnie nie kupiła. W księgarni bym na nią zupełnie nie zwróciła uwagi - za wiele różnych elementów, które być może i ze sobą by współgrały - gdyby nie były połączeniem zdjęć i grafiki 3D z niekoniecznie dobrym tytułem. Ale - na to można przymknąć oko.
Najważniejsze, czyli wnętrze książki - zdecydowanie godne uwagi, bez względu na małą objętość. Szybka akcja, mocny, męski bohater i intrygująca zagadka zleceniodawcy - jeśli ktoś lubi książki sensacyjne, na pewno się tu odnajdzie. A jeśli poczuje niedosyt - bo za mało stron, a autor ma niezłe pióro - pozostaje tylko czekać na inne książki spod jego autorstwa! Osobiście - polecam.
*Miałam nawet skojarzenia z Garrusem z Mass Effect, i aż łezka w oku!
Za możliwość recenzji tej książki. dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Piotr Trzebuchowski w swej powieści udowadnia, że życie może zmienić się nagle, z dnia na dzień. Tylko trzeba trafić na odpowiedni moment. W jednej chwili z bogacza można stać się biedakiem - ale i odwrotnie. Autor nie pozwala nam na chwilę oddechu, wciąż coś się dzieje, szybko, zdecydowanie, raz-raz! Jak na tak krótką lekturę, to zdecydowanie atut - jeden wieczór i po książce! Przyznać jednak muszę, że szybkość akcji (momentami nieco za szybko wręcz i przez to nielogicznie, ale przymknijmy na chwilę na to oko) sprawia, że książka wręcz "znika" w oczach. Zdecydowanie, autor pokazał, że umie pisać sprawnie. Ale - nie ustrzegł się błędów. Kilka stron więcej tekstu uchroniłoby z pewnością akcję przed pewnymi dziurami logicznymi - zwłaszcza, gdy akcja dzieje się w Afryce i na statku handlowym. Gdzieś mi umykał sens, w szybkości sytuacji traciła się logika - po co, dlaczego, jak i kiedy. Drugim zarzutem, który niestety, ale muszę wypunktować (mimo zadowolenia z tej pozycji) - to wręcz nadużywanie imienia głównego bohatera. W przeciągu trzech stron naliczyłam "Krzysztofa" chyba z piętnaście razy - i jak lubię to imię, tak tu mnie to już męczyło. Spokojnie można było używać zamienników: "mężczyzna", "Garus" (skoro miał pseudonim, czemu się nim nie posłużyć w powieści?), albo choćby prostym "facet" - wiele możliwości, które nie zanudziły by "Krzysztofa".
Przyznaję też, że nieco rozczarowała mnie sama końcówka i motyw z Lipką i jego żoną. Tak troszkę "na siłę" było to dawane - ale musicie przekonać się sami.
A bohaterowie? Głównie poznajemy Krzysztofa. Przyznać muszę, że całkiem go polubiłam. To twardy zawodnik, zdecydowany i pewny siebie, sprytny i doświadczony. Choć momentami nieco przeidealizowany - taki Rambo się z niego robił, jednak można przymknąć na to oko (motyw z samochodem w Afryce i ucieczka). Nie mniej, da się go polubić. Dorota - o niej nie powiem za wiele, bo i nie było specjalnie okazji do jej poznania. Za mocno autor skupił się zresztą na Garusie i pozostałe postacie - w tym dość istotnego wszak Lipkę - potraktował po macoszemu - jednak muszę przyznać, że jego historia miała "ręce i nogi".
A skoro już o bohaterach było słów kilka - to i o okładce coś powiem. Niestety, okładka mnie kompletnie nie kupiła. W księgarni bym na nią zupełnie nie zwróciła uwagi - za wiele różnych elementów, które być może i ze sobą by współgrały - gdyby nie były połączeniem zdjęć i grafiki 3D z niekoniecznie dobrym tytułem. Ale - na to można przymknąć oko.
Najważniejsze, czyli wnętrze książki - zdecydowanie godne uwagi, bez względu na małą objętość. Szybka akcja, mocny, męski bohater i intrygująca zagadka zleceniodawcy - jeśli ktoś lubi książki sensacyjne, na pewno się tu odnajdzie. A jeśli poczuje niedosyt - bo za mało stron, a autor ma niezłe pióro - pozostaje tylko czekać na inne książki spod jego autorstwa! Osobiście - polecam.
*Miałam nawet skojarzenia z Garrusem z Mass Effect, i aż łezka w oku!
Za możliwość recenzji tej książki. dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz