środa, 8 lutego 2017

58. Nocny Orszak - Scott Ciencin



Kocich łapek: 6
czytałam: 1 dzień
wydawnictwo: ISA 
cykl (seria): Forgotten Realms
stron: 329
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2004)
tytuł oryginalny: The night parade


 Zapomniane Krainy znów zapraszają nas do wizyty w swym świecie. Tym razem staniemy do walki z Nocnym Orszakiem, tajemniczą ale i niebezpieczną grupą istot, które zagrażają całemu Faerunowi. 
 Znów musimy wyruszyć wraz z agentami Harfiarzy do walki. Cała drużyna, skompletowana przez władczynię Arabel, piękną i niebezpieczną Myrmeen - stawu czoła najgorszym koszmarom. I to bardzo dosłownie...
  Nocny Orszak od lat nawiedzał sny mieszkańców Krain. Przerażał, wzbudzał panikę i koszmary. Ale nie tylko - Myrmeen wie, że Nocny Orszak porywa też dzieci; sama straciła w ten sposób i siostrę i córkę. Teraz, po latach, wszystko wskazuje na to, że może choć tę ostatnią odzyskać. Nie spodziewa się jednak, jak wysoką cenę przyjdzie jej za to zapłacić. Zbiera więc grupkę przyjaciół, będących jak i ona, Harfiarzami, a następnie wyrusza w niebezpieczną podróż, na końcu której czeka na nią córka. Jednak nie wszystko jest tak proste, jak może się wydawać. Jak sobie z tym wszystkim poradzi Myrmeen? No i sam Nocny Orszak, który nie zapomina...
 Mówiąc uczciwie, "Nocny Orszak" to przyjemne czytadełko z gatunku tych lekkich, ujętych w świecie Forgotten Realms dobrze, ale nie porywających jakoś szaleńczo. Tradycyjnie mamy grupę bohaterów, która z biegiem akcji (i czasu) się kurczy, mamy poczucie winy, miłość, przyjaźń i nienawiść. Mamy, oczywiście, kwiatuszki w stylu magicznego przemieszczania się z punktu A do B - i musimy uznać, że po prostu z zakończeniem jednego rozdziału i rozpoczęciem drugiego drużyna zdołała się przenieść, ale czasem tego brakowało. A jak nie... to były niepotrzebne opisy przemieszczania się i - co mnie rozbawiło w jakiś sposób - kompletnie nieprzydatny opis popękanych pięt przy eleganckiej sukni i sandałach. Zupełnie, jakby autor kompletnie o tym zapomniał w którymś momencie - bo, mówiąc uczciwie, liczyłam, że związana z tym będzie jakaś sytuacja, a tu - nic. Jedyny problem, to miękkie podeszwy sandałów.
 A sam Nocny Orszak? Momentami bardziej mnie irytował, niż zaskakiwał. Po prostu - był, trwał. I tyle. Nic poza tym, nawet, jeśli idea była świetna, to brakowało potencjału. Niestety. Finałowa walka zwyczajnie mnie rozczarowała.
 Jak to w przypadku takich powieści bywa, bohaterowie są zbudowani pobieżnie, ale jakoś nie zapadają w pamięć. Opisane dość ogólnikowo, trwają, ale jakoś nie są specjalnie cudne. Wyjątkiem, poza Myrmeen, która w zasadzie jest główną bohaterką, jest tylko Lucius, który zdobył moją sympatię, choć i tak została zachwiana w momencie wydobywania szkatuły. 
 Ogólnie, "Nocny Orszak" to jednak książka lekka, przyjemna i na jeden, góra dwa wieczory, jednak nie ma co oczekiwać cudów. Dla fana Zapomnianych Krain jest to pozycja dobra, ale nie genialna. Dobrze wkomponowana w całość serii, spełnia założenia lekkiej, krótkiej i szybkiej powieści przygodowej z dawką magii, demonów, dzielnych wojowników, miłości, poświęcenia i oddania. Zachęcam do przeczytania.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz