KiB w sieci

wtorek, 14 lutego 2017

59. Zbrodnie w Nickelswalde - Agnieszka Bernat

Kocich łapek: 7
czytałam: 2 dni
wydawnictwo: Novae Res
cykl: -
stron: 312 
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2016)
tytuł oryginalny: -


 W cichym, sennym miasteczku na Żuławach dochodzi do makabrycznej zbrodni. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że zmarłą jest turystka o dość skomplikowanych relacjach z mężem i byłym kochankiem. Motyw wydaje się być prosty... ale śledztwo, prowadzone przed doświadczonego komisarza nie przynosi efektów. Żeby jeszcze było weselej w tej małej mieścinie - dochodzi do kolejnych zbrodni. 
 Mieszkańcy zaczynają odczuwać strach. Morderca może kryć się między nimi, każdy jest podejrzany...  
 Eliza i Paweł do Mikoszewa (Nickelswalde), sennego i pozornie nudnego miasteczka na Żuławach, położonego przy drodze 501 w stronę Gdańska - przybywają z dwóch powodów. Pierwszym jest odwiedzenie rodziny Pawła, wujostwa zamieszkującego stary, rozsypujący się z zaniedbania dom. Drugim zaś jest potrzeba naprawy małżeństwa po zdradzie Elizy. Zaborczy kochanek, Marcin, nie odpuszcza jednak łatwo... 
 Równocześnie poznajemy społeczność tego małego miasteczka, w którym pozornie nie dzieje się kompletnie nic. Sezon wakacyjny i turyści w tym okresie, to jedyny powód do aktywności. A tak - wszyscy się znają i wszyscy o wszystkich wiedzą dosłownie - wszystko. I właśnie w takim miejscu dochodzi do zbrodni. A potem akcja się zagęszcza. Czy aby na pewno podejrzany jest mordercą? Ma za dobre alibi. A może zamordował ktoś inny? Ale kto...?  I co łączy trzy ofiary, które pozornie nie mają z sobą nic wspólnego? Policja jest w kropce, atmosfera się zagęszcza...
 "Zbrodnie w Nickelswalde" do świetny kryminał, z nieoczekiwanymi zwrotami akcji, ale i przyjemnie "leniwą" fabułą, która rozkręca się powoli, pozwala poznać ofiary, poznać świat przedstawiony w książce. Autorka,  stworzyła barwną opowieść, w której zachowała klimat małej miejscowości, w jakiej czas zatrzymał się jeszcze w PRLu, gdzie myślenie ludzi jest proste i jasne. Co więcej, styl narracji, sposób przedstawienia miejsc i postaci - pozwalający czytelnikowi poznać się z bohaterami, z ich myśleniem i powodami, dla których trafili gdzie trafili, wstawki z ich przeszłości - to wszystko daje spore pole do popisu zarówno dla autorki, jak i dla czytelnika. Duży, za to bardzo duży plus z mojej strony. W sprytny sposób prowadzona intryga - choć sam finał nie do końca zaskakuje, to jednak nie rozczaruje, a przypomni kryminały z najlepszych szkół. 
 A kwestia postaci? Przyznać muszę, że tu też spory plus dla autorki kieruję. Bohaterowie nakreśleni sa wyraźnie, nawet momentami ciut przejaskrawieni. Każda postać jest jednak inna, każda ma swoje cechy charakterystyczne, swój pogląd na świat, charakter, sposób mówienia czy myślenia. bardzo mi się podobało to, jak otrzymuje się możliwość "zajrzenia" w prywatne życie bohaterów, ich marzenia i plany - pozornie płaskie i nie wnoszące nic, ale z czasem...Znalazłam tu kilka osób, które zdecydowanie polubiłam. Ich zachowanie, sposób myślenia - to nie były "papierowe" persony, ale wręcz "żywe" istoty, z którymi chętnie bym porozmawiała przy kawie wręcz.
 Kilka słów też muszę dodać o okładce - absolutnie - dla mnie świetna. Bardzo klimatyczna, zwraca moją uwagę nie jaskrawością, ale właśnie przygaszonymi kolorami... i parą bohaterów. Prosto, ale klimatycznie - zdecydowanie taki rodzaj okładki przypadł mi do gustu. 
 Podsumowując? "Zbrodnie..." to kryminał odświeżający, wciągający, z bardzo dobrą fabułą i świetnym rysem psychologicznym postaci. Leniwa akcja nie pozwala jednak zasnąć, bo wciąż jest do odkrycia coś nowego. Choć książka objętościowo nie powala na kolana, zdecydowanie, zapewni wciągające popołudnie i noc, gdy już znajdziemy się w sennym, małym miasteczku na Żuławach i zaczniemy szukać mordercy. Polecam z łapką na serduszku.

 Za możliwość recenzji tej książki dziękuję wydawnictwu Novae Res.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz