wtorek, 26 września 2017

145. Oczy Sfinksa. Tajemnice piramid. - Erich von Däniken

Kocich łapek: 9
czytałam: 2 dni
tłumaczenie: Ryszard Turczyn
wydawnictwo: Prokop 
data wydania: 1992 (data przybliżona)
cykl: -
seria: -
kategoria: popularnonaukowa
stron: 176
wersja: papierowa/posiadam
oprawa: miękka, lakierowana
ISBN: 83-900204-2-4
cena z okładki: 27000 zł
tytuł oryginalny: Die Augen der Sphinx: neue Fragen an das alte Land am Nil


 "W pierwszym miesiącu 365 roku życia, pierwszego dnia pierwszego miesiąca, ja, Henoch, byłem w domu moim sam [...] i ukazało mi się dwóch nader wielkich mężów, jakich nigdy na Ziemi nie widziałem. A oblicza ich jaśniały jako słońce, oczy ich były niczym pochodnie płonące, z ust ich ogień wychodził. I przemówili do mnie mężowie owi: Bądź dzielny, Henochu wnijdziesz dziś z nami do nieba. I powiedz swoim synom i wszystkim dzieciom domu twojego, co mają zrobić bez ciebie na Ziemi w domu twoim, i żeby nikt cię nie szukał, aż Pan przywiedzie cię z powrotem ku nim. I rzekł Pan do Michała: "Przystąp i rozdziej Henocha z ziemskich szat i odziej go w szaty mojej chwały". I uczynił Michał, jak mu nakazał Pan. I spojrzałem na siebie samego i byłem jako jeden z owych pełnych chwały, i nie było różnicy w tym widoku." - to tylko mamy na okładce. Nie wiadomo dokładnie, czego możemy się spodziewać... Ale w jakiś sposób jest to olbrzymi plus.

 Ta opinia będzie krótka. Ale cóż...

 Książki pana Dänikena czyta się jednym tchem. Na raz, na śniadanie, obiad czy kolację. Owszem, można się delektować lekturą, powoli poznawać i się nią radować... ale po co, skoro można na raz? Ja jednak postanowiłam się nieco podelektować. I wiecie co? Absolutnie dobrze zrobiłam, że rozdzieliłam sobie czytanie na dwa dni! Bo inaczej za szybko się by mi skończyło to, co dobre. I miałabym klopsa. A tak, mam cudo.

 "Oczy Sfinksa..." to świetne studium egiptologii niekoniecznie stosowanej. Spoglądamy na świat starożytnych z kompletnie innego punktu widzenia i pomysłu. Owszem, zaraz podniosą się głosy, że jak to tak, przecież tezy autora już dawno zostały obalone, i w ogóle, na stos z nim! Nie wolno tak myśleć, starożytni egipcjanie w pocie i znoju budowali swe piramidy, a ich właściwości i dziwne hieroglify to wpływ nadmiaru słońca i ziółek! Fujfujfuj tezy o antycznych kosmonautach! A jednak... ośmielę się uznać, że chyba jednak coś w tych tezach jest. 

 Rozwiązujemy więc sekrety pustych sarkofagów, poznajemy stosunek ówcześnie współczesnej archeologii do starożytnych kronikarzy, poszukamy wspólnie tajemniczego labiryntu czy zastanowimy się, co takiego jest w kształcie piramidy, że ma takie a nie inne właściwości. Całość zaś klasycznie, jak u Däanikena bywa:' okraszona sarkazmem, lekkością i genialną narracją, od której nie da się łatwo oderwać. Jasne, że pewne tezy z książki zapewne można wsadzić między bajki... ale przyznajcie się, kto z was nie lubi czasem poczytać bajek, co? No właśnie... spora z was ilość. Zatem nie czekajcie na nic, tylko bierzcie się za czytanie "Oczu Sfinksa...!"

 A okładka... oj. Okładka, jasne. Może trochę odstraszyć, ale co zrobić? Lata `90-te to wszak okres radosnej twórczości, rozkwitu grafiki - musi być kolorowo, specyficznie, spiskowo. Trochę z szaleństwem. Dla mnie? Super więc, bo okładka przyciąga spojrzenie i zdaje się rzucać czytelnikowi solidne wyzwanie odnośnie treści, jaka się za nią skrywa.

 W całokształcie, świetnie napisana, mocno wciągająca pozycja. Odświeżająca, ale i zmuszająca do zastanowienia, pełna teorii spiskowych i dywagacji, które być może pewnego dnia zostaną potwierdzone przez wciąż rozwijajcą się naukę... lub obaloną. Nie można niczego wykluczyć!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz