niedziela, 9 lutego 2025

15/2025 - Anne Bishop, Zapisane w kartach

Gwiazdek: 6

Autor: Anne Bishop
Tłumaczenie: Emilia Skowrońska
Wydawnictwo: Initium
Data polskiego wydania: 25 października 2017
Data oryginalnego wydania: 07 marca 2017
Cykl / seria: INNI (tom 5)
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 528
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788362577606
Język: polski
Cena z okładki: 44,90 zł
Tytuł oryginalny: Etched in Bone

Kliknij, by wrócić do strony głównej

Mam trochę problem z tą serią - z jednej strony, absolutnie uwielbiam, zwłaszcza za to, jak wykreowany jest świat, jak pokazano zależności między Innymi a ludźmi. No Inni to absolutnie mistrzostwo tego, jak można przedstawić starożytne istoty zmiennokształtne. Ale z drugiej strony, mam problem z głównymi postaciami tej serii, które momentami zachowują się straszliwie infantylnie i dziecięco. Do tego mamy nierówną narrację, i oto przepis na pozornie świetną część, która zbliża nas do grande finale, ale z drugiej strony nudzimy się momentami makabrycznie. Na szczęście, końcówka ratuje całość, a terra indigena zostają moimi idolami. Zapraszam!

_________________________________________________________

Po wielkiej wojnie w Cel-Romani, zniszczeniu rewolucjonistów, świat boi się odetchnąć głębiej. Wie, że terra indigena obserwują. Starsi decydują się nawet obserwować Dziedziniec w Lakeside, by wiedzieć, jak wyglądają zależności między Innymi a ludźmi, a nade wszystko, by obserwować Meg Corbyn. Słodka krew, nie-wilk, Dziewczyna-Z-Kijem. Cassandra sangue, która odmieniła tak wiele. Żyjąc na Dziedzińcu, powoli stabilizuje swoje życie, uczy się być samodzielną i przewodniczką dla innych dziewcząt jej podobnych, ale skóra wciąż ją mrowi, wciąż kusi, by przepowiadała przyszłość. Do tego dochodzi jeszcze jej relacja z Simonem, w której odnajduje się zupełnie jak we mgle. Żeby problemów było więcej, na Dziedziniec przybywa matka i siostra porucznika Montyego, a w ślad za nimi, jego brat z rodziną. Jak z młodszą siostrą porucznik może sobie radę dać, choć wyraźnie kobieta nie rozumie zasad, jakie panują między nią a Innymi, tak z CJ sprawa przedstawia się o wiele gorzej, niż można zakładać. Co więcej, CJ jeszcze nie wie, że jego pragnienie zysku i blichtru sprawi, że nie tylko on, ale i cała jego rodzina bardzo na tym ucierpi... a Meg wyciąga z Kart Pionierki coraz to dziwniejsze i bardziej przerażające karty... co mają ze sobą wspólnego drzewa, nagrobek i zimna dłoń...? Jakie niebezpieczeństwo ściągnie na siebie Meg, mimo bycia pilnowaną w sortowni, i w co jeszcze wciągnięci zostaną Inni, chcąc zrozumieć ludzką naturę?

Tak, wracamy do wykreowanego przez autorkę świata, trzymamy się konsekwentnie działań, jakie były. Ludzkość nie jest bezpieczna poza granicami miast, Inni dalej pamiętaj rzeź Wilczej Straży. Cel-Romania jest tylko wspomnieniem, ale różnice między gatunkami, zamiast się zacierać, narastają. Ludzie nie rozumieją, co mają zrobić i jak, widzą w Dziedzińcach źródło zła - przecież Inni i żyjący tam ludzie mają wszystko, więc dlaczego nie może tak być wszędzie? Dziedziniec w Lakeside jest pionierem, próbuje pokazać, jak żyć wedle nowych zasad, w nowych, groźnych realiach, ale zdecydowanie dużej ilości osób nie podoba się to, jaka teraźniejszość się pojawiła. Doprowadza to do wielu nerwowych sytuacji, ale też i możliwości, które niektórym pozwolą rozpocząć zupełnie nowy rozdział w życiu...

"Zapisane w kartach" stara się bardzo utrzymywać poziom poprzednich części, ale tu wyraźnie coś mi nie spasowało, czegoś zabrakło. Tego elementu, który trzyma w napięciu od początku do końca. Tu to napięcie budowane jest bardzo powoli, prawie go nie ma, za to sceny, w których pojawia się CJ stają się częstokroć chaotyczne i trudne do zrozumienia, co się w zasadzie działo (scena bójki między dziećmi), albo dlaczego nagle pojawiają się pewne postacie. Trochę smutne jest to, że pewne wątki sie pojawiają - na przykład targ pracy, ale potem temat zanika, a pojedyncze postacie, które tam się pojawiły, są wspominane dosłownie jednym zdaniem, i tyle. Dopiero pod koniec lektury zaczyna się jednak dostrzegać coś, co charakteryzuje sposób prowadzenia narracji pani Bishop - obserwacja i wydobywanie charakterów na wierzch. Tak, tego tu mamy naprawdę sporo, i można się przekonać, jak doskonałym obserwatorem jest autorka. Bardzo mnie cieszy, że w końcu pojawiło się też nieco więcej Sanguinati, wampirów - zwłaszcza Leesha skradła moją uwagę swoją postawą. Brakowało mi ich w poprzednich tomach, bo o ile Vlad czy przewijanie się Nyx było, ale brakowało mi jeszcze czegoś, co podkreśli zachowanie tych drapieżników.

No właśnie, obserwacja zachowań. Po zakończeniu lektury zostałam z masą pytań, ale przede wszystkim - z ciekawością, jaki będzie finał. Wątek romantyczny tu prawie w ogóle nie przebija, owszem, jest, płynie z czytelnikiem, ale nie jest zrobiony na niego jakiś wielki nacisk. Chemia między Meg a Simonem jest wyczuwalna, oboje nie potrafią wyrazić swoich emocji i uczuć, gubią się w tym, i kurcze, przyznać muszę, że bawiła się na tym przednio. Rozważania Simona, jak bardzo nadal należy do swojego gatunku, a jak bardzo zamienia się w człowieka, to rozmycie się granicy między oboma istotami... No wow. Podobało mi się też, jak pokazana jest różnica między rodzeństwem - Monty i CJ to absolutne i totalne różnice. porucznik jest zrównoważonym, troskliwym ojcem, który rozumie, jak bardzo Sanguinati pomagają choćby przy pilnowaniu jego córeczki, CJ zaś to zapatrzony w siebie oszust i kombinator, któremu przeszkadza wszystko, ale stanowi jednocześnie przykład do naśladowania dla swojego syna. Przyznaję, że z niejakim przerażeniem czytałam ten wątek, to, jak pokazano tutaj wpływ wychowania na dzieci. Ale i fajnie też przedstawiono zależności między różnymi terra indigena, tą niewychwytywaną pozornie nutę.

No i w końcu! W końcu mamy więcej Starszych. W końcu Kły i Pazury Namid mają swoją rolę w tej książce, początkowo jako tylko obserwatorzy, a później, stopniowo, wchodzą jako postacie i bohaterowie z krwi i kości. Uśmiałam się na karteczki, jakie podsuwali Meg. No i później, kiedy podejmują rzuconą przez Henry'ego rękawicę, wyczuwamy tę potęgę, za którą się ma je uważać. I w końcu mamy więcej Jestera, który okazuje się całkiem solidnym głosem rozsądku w stronę Meg i jej zachowania. Ciekawi mnie również wątek Jedynaka - zagrany bardzo ciekawie.

Mimo wszystko akcja rozkręca się powoli, i przede wszystkim, skupiamy się na CJ-u. Krętacz, kłamca, manipulant. Człowiek, który zrobi wszystko, by się nie narobić, ale by mieć. Nie cofa się przed niczym i nie rozumie zwyczajów, jakie panują na Dziedzińcu, nie słucha ostrzeżeń. Mocna scena z włamaniem do rzeźnika świetnie obrazuje, jak bardzo nie zależy mu na niczym, poza samym sobą. A kiedy docieramy do wątku porwania, tu dopiero robi się ciekawie. Zdecydowanie, Anne Bishop potrafi obserwować i przelewać na karty powieści emocje. 

Kuleje trochę tłumaczenie, mam wrażenie, że tłumaczka trochę nie przykładała się tu do pracy, i niektóre fragmenty czy całe akapity są po prostu traktowane po macoszemu. Może wynikało to ze zmęczenia materiału, może po prostu nie ta tematyka, ale gruzdowatość i momentami ciągnięcie się kolejnych zdań strasznie męczyło.

Co do postaci - mamy ich mnogość, ale skupiamy się tylko na kilku z nich i w większości z ich perspektywy poznajemy świat. Ma to swój urok, że w końcu nie obserwujemy tylko Meg, nie ona jest tu wiodącą za pierwsze skrzypce. Skupiamy się na CJ-u, na studium zła, jakie on prezentuje. A prezentuje całkiem sporo zła, i co więcej, przenosi to na żonę i dzieci, na własną matkę i rodzeństwo. Zaś terra indigena jak zawsze, wykazują cechy typowe dla zwierząt. Choć nie, chyba w tym tomie strasznie mnie wkurzał Simon, z tymi jego rozterkami, z tym jego załamaniem nerwowym wręcz i zaborczością. Brak romansu na tak, ale krążenie wokół tego tematu już nie.

W całokształcie "Zapisane w kartach" to nadal świetne urban fantasy, z doskonale wykreowanym światem, gdzie autorka bardzo konsekwentnie trzyma sie raz podjętych decyzji fabularnych. Niby nasz świat, ale nie nasz świat, brutalny, nie wybaczający, groźny. Autorka nie boi się podejmować tematów trudnych, które nawet dziś, przy masie "trigger warningów" uchodzą za kontrowersyjne i przemocowe, ale radzi sobie z nimi bardzo dobrze. Nie jest to na pewno lektura dla młodych osób. jest trudno, jest boleśnie, jest krwawo. Ale pod tym wszystkim czai się nadal ta Anne Bishop, którą znam, lubię i cenię. I na pewno sięgnięcie po finałowy (w Polsce) tom będzie interesującym doświadczeniem!

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz