sobota, 22 lutego 2025

Nie samymi książkami człowiek żyje... LEGO! Opowieść Czerwonego Smoka na 50 Rocznicę D&D!


Nie samymi książkami człowiek żyje, i nie ma co ukrywać. No czasem trzeba jeść, spać, wyjść do ludzi (po co?) albo... spełniać marzenia! Dlatego ostatnie 3 dni nie czytałam, tylko... no właśnie, zaspokajałam swoje potrzeby nie-czytelnicze, ale bardzo blisko książkowe ;)
I dziś nadszedł taki dzień, spełniłam swoje marzenie, które - poza posiadaniem mojej biblioteczki - od jakiegoś czasu nie dawało mi spokoju. A kiedy nadeszła chwila, w której mogłam ją spełnić... 
W chwili, kiedy powstaje ten wstęp, ja jestem na etapie absolutnej, dziecięcej, obłędnej radości, normalnie, jak pięciolatka, której Mikołaj spełnił największe marzenie. Poniekąd, tak jest, choć ja nie mam już dawno lat pięciu, a Mikołaj... to cóż, to ja. Taki mały prezent od siebie dla siebie, ale absolutnie wymarzony, wytęskniony i będący moim ukoronowaniem miłości... do siebie samej i Forgotten Realms :D 
Tak, proszę państwa. Nastała ta chwila. 



Kliknij, by wrócić do strony głównej


_________________________________________________________

Nie byłabym sobą, gdybym się nie pochwaliła. Ale no, jak się tu nie chwalić, prawda? Oczywiście, wszystkie kroki zostały dokładnie udokumentowane, a ja zapraszam was na krótką relację z tego, jak wyglądała moja radość...

Paczka przybyła!
Paczka przybyła. Gwiazdka przyszła szybciej!

No dobra. Co my tu mamy i czemu pudło w pudle... O, gazetka!

Jeszcze w kartonie, już, sekunda, zaraz Cię wyciągnę, mój sssssssssssskarbie!

Nawet Drizzt nie wytrzymał. Musiał zapozować, ale wcale mu się nie dziwię! :D

No to zaczynamy zabawę. Gdzie jest numer 1 i po co kolejny karton...?

Nie będę ukrywać, moja radość i szczęście wybiły pod korek, i kiedy siedziałam i śliniłam się do kartonu, moja rodzicielka trochę zwąpiła i zapytała, ile mam lat. Cóż. Na ten moment? Tak, mam 5 lat i wcale się z tym nie kryję, co potwierdzała moja radość, która wybijała mi pod korek. I choć obie wiemy, że zestaw ten nie będzie służył do rozgrywki, nie będzie dawał mi frajdy innej, niż wsadzenie sobie go do gabloty i podziwianie, że jest mój... TO JEST SZCZĘŚCIE.
Składałam całość praktycznie cały dzień, ale nie było to fizycznie całym dniem - popołudnie, kiedy do mnie klocki przybyły, aż do wieczora, gdzie uznałam, że faktycznie, 13 paczek to już dość, a potem poszło z górki. W międzyczasie prezentuję bonusy ;)

Łóżko. Co by mogło być dziwne?

Bardzo dużo, i w tym momencie złapałam się, że brakuje dwóch elementów :D

Ale na szczęście niziołek w galarecie był kompletny! 💓

I nawet zdołałam smokokrwistemu przeszkodzić w skupieniu... ;)


Powiem tak, dwa dni składałam cały zestaw, a w zasadzie, 1,5 dnia. Ale uważam, że było całkowicie warto. Złudna Bestia Helenka, Sowodźwiedź Zygfryd (dla przyjaciół Zyś) i Beholder Leopold podbiły mi serduszko absolutnie i to tak, że nawet bandy poszukiwaczy przygód nie nazwałam. A mamy jeszcze trzy rozkoszne Iksdeny, hołd dla discorda Fantastycznej Karczmy i ulubionej nicy, demawendy - czyli szkielety. No i smok Piotruś! Śliczny i cudowny i cały czerwoniutki! Czy nazwałam właśnie potwory z tego dungeona? Oczywiście, nie żałuję niczego, nawet faktu, że mi opętało barda i ten postanowił poużywać sobie jako zły czarnoksiężnik :D Nie, nie żartuję. Powaga, zobaczycie za chwilę. 

Co do samych klocków - wykonanie jest jak zawsze w LEGO - ponadczasowe, genialne, i absolutnie wspaniałe. Rewelacyjne kolory, dbałość o szczegóły. Ale komu ja to będę mówiła, chyba wszyscy wiemy, jak z LEGO sprawa wygląda. Ja jestem absolutnie zachwycona i wychodzę z założenia, że ten konkretny zestaw wart jest swojej ceny, a dla fanów D&D - będzie to bonusowa radość, nie tylko składać absolutnie świetne potwory, które powodują, że się uśmiechamy, ale i cała, wielka scena, z tawerną i ruinami, których one bronią. Mamy też piątkę bohaterów: krasnoludzkiego wojownika, elfią czarodziejkę, łotrzyka, nad którym dumam, co to za rasa, niziołka-rycerza i barda, który może zamienić się w mrocznego czarnoksiężnika. Dodajmy do tego masę elementów, również ruchomych - mimiki, zapadnia, możliwość przemodelowania nieco sceny, ukryte skarby, pułapki - no czego chcieć więcej? Dla mnie, to absolutnie wszystko było czego tylko oczekiwałam. Zdecydowanie, choć ilość torebek - 32! - mnie powaliła. Przyznaję szczerze, że palce mnie bolą do dziś, ale zdecydowanie warto było.

Przyznaję: ten zestaw dał mi taką ilość frajdy, że moje wewnętrzne dziecko jest po korek obładowane. jest przecudowny, wielki i wart każdej złotówki, jaką na niego wydałam. Co prawda teraz czeka mnie kupno gablotki przeciwkurzowej, bo nie zamierzał grać - czy odgrywać scenek, ale przyznaję, że piekielnie mnie kusiło. Zwłaszcza, że cieszy mi oko kompletny zestaw 12 minifigurek z D&D. Tyle scenariuszy, tyle możliwości, a tylko jedna lokacja... Dobra, ulało mi się, wiem. Nie żałuję niczego, zapraszam na galerię fotek wykonaną ziemniakiem (nie żałuję, zapewniam, miałam frajdę!) i... cóż. Bierzcie i zbierajcie kasę i kupujcie, to jest bowiem zestaw z mokrych snów każdego fana D&D! 

Bard, któremu znudziło się bycie dobrym, albo po prostu opętała go syrenka? :D


Zdjęcie rodzinne ;)

A tu mamy Piotrusia z kolegami: sowodźwiedzien Zygfrydem, złudną bestią Helenką i beholderem Leonardem.

No czyż nie jest to coś uroczego? :D Zestaw jest absolutnie mega szczegółowy i prześliczny. Wygląda po prostu obłędnie, człowiek nie może przejść obok takiego cudu obojętnie. Tworząc ten wpis miałam równie dużo radochy, jak przy składaniu, i po prostu wręcz wyobrażałam sobie możliwe zabawy i scenariusze na tej podstawie. Mamy trzy niezależnie od siebie działające miejsca: tawernę z mimikami, loch z galaretą, oraz wieżę czarnoksiężnika - każda część to niezależna od siebie historyjka, która inspiruje. 

Poniżej, garstka zdjęć, jak każda część wygląda. 















No sami powiedzcie, czy to nie wygląda genialnie? No ja po prostu jestem zachwycona! A teraz chyba to, co większość osób pewnie doprowadzi do lekkiego zielenienia się z zazdrości, czyli, tak, mam całość złożoną. Tak, chwalę się tym. I tak, w przyszłym miesiącu kupię specjalną gablotkę, by jeszcze bardziej się cieszyć calością.



A to już widok docelowy, tam, gdzie ten śliczny zestaw jest postawiony. To iście honorowe miejsce, choć nie ukrywam, kusiło mnie postawić go na regale koło książek z uniwersum D&D. I pewnie bym to zrobiła, ale... mój wewnętrzny Piotruś kazał mi postawić to cudo jednak osobno, by cała moja kolekcja patrzyła sobie na ten zestaw - i odwrotnie, zestaw spogląda na kolekcję. Czy można mnie podciągnąć pod psychofana? Być może... :D

MOJE PJĘKNO. MÓJ SKKKKKKKKKKARB! <3

Niczego nie żałuję ;) i mogę wracać grzecznie do książek ;)

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz