wtorek, 25 lutego 2025

Gościnnie: The Lightning War: Shadow of the Storm


Gwiazdek:
 9

Autor: Miles Phoenix
Tłumaczenie: 
Wydawnictwo: Samowydawca
Data polskiego wydania: 
Data oryginalnego wydania: 14 lutego 2025
Cykl / seria: The Lightning War (tom 2)
Kategoria: science fiction
Stron: 297
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 979-8307095423
Język: angielski
Cena z okładki: 52,50 zł
Tytuł oryginalny: The Lightning War: Shadow of the Storm

Kliknij, by wrócić do strony głównej


Po raz kolejny, mam przyjemność pojawić się na gościnnych występach w książkowej pieczarze Kag. Tym razem z książką „The Lightning War: Shadow of the Storm”.

Druga część wydana niecały miesiąc po pierwszej. Tempo godne podziwu, ale budziło też pewne obawy – czy na pewno wszystko jest ok? Czy autor przemyślał całą fabułę? Czy zapewni ciekawą i porywającą akcję?  Czy ten pośpiech nie wpłynie negatywnie na jakość? Na szczęście odpowiedzi brzmią odpowiednio – tak, tak, tak i nie. Obawy były całkowicie nieuzasadnione, to nie zbiór tekstu pisany na łapu-capu, ale wcześniej przygotowana, spójna fabularnie i bardzo dobrze napisana kolejna część obiecującej serii. Po raz kolejny zanurzamy się w kosmiczny świat Polonii Prime, tym razem jednak oprócz praktycznie wymaganej dla tego gatunku porcji kosmicznej strzelaniny, dostajemy bagno intryg, nieco polityki z wbijaniem sobie noży w plecy, a także skomplikowaną dyplomację Gromady Hiad. Na dodatek autor, z pewnością biorąc przykład z nieco sparafrazowanych słów Hitchcocka i napisał „Shadow of the Storm” zgodnie z zasadą, że należy zacząć od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno tylko rosnąć.
_________________________________________________________

Czas na troszkę szczegółów by dodatkowo zanęcić czytelnika. Cała akcja zaczyna się przy zagranicznej stacji kosmicznej, gdzie nowiutki krążownik „Błyskawica” rozpoczyna swoją pierwszą przygodę. Oczywiście, by nie było za przyjemnie natychmiast pojawiają się problemy z działaniem sprzętu, wywołane czynnikami zewnętrznymi i jak się łatwo domyślić dochodzi do incydentu. Na tyle poważnego, że Maria Roszak et consortes muszą wiać, by ich piękny okręt nie wpadł w ręce wroga… to jest, by nie został „na wszelki wypadek” przejęty przez siły nowo poznanego bytu państwowego. Na dodatek okazuje się, że wypróbowani sojusznicy wcale nie mają najlepszych intencji względem najnowszego okrętu marynarki Polonii Prime. Cóż więc załoga w takiej chwili może zrobić? Prysnąć w najbardziej zakazany rejon w okolicy naturalnie, by spróbować wydostać się z najnowszych tarapatów. Jak myślą tak czynią a potem dopiero zaczyna robić się ciekawie… i po raz kolejny tutaj urwę by nie stracić herbatnika za spoilery.

Jak pisałem wcześniej, tym razem mamy mniej klasycznej naparzanki, za to więcej działań zakulisowych, intryg, polityki i tego pięknego tworzącego świat dobrej serii bagienka. Co najważniejsze autor pokazuje, że pisanie tego typu wychodzi mu co najmniej równie dobrze jak pojedynki okrętów wojennych. Również wspomniałem o rosnącym cały czas napięciu – to także udało się osiągnąć. Kolejne strony pochłania się jedna za druga, a akcja prze do przodu szybko, ale nie na tyle by zacząć się gubić. Co jest dosyć ważne, ponieważ na planszy pojawiają się nowi gracze, a ilość informacji, które czytelnik przyjmuje jest całkiem duża. Na szczęście nie przytłaczająca.

W treści „Shadow of the Storm” autorowi udało się uniknąć klasycznej pułapki, w którą wielu już wpadło – nierealnej zmiany skali. W pierwszej części mieliśmy rozgrywki na szczeblu lokalnym (jak na realia gromady gwiezdnej naturalnie) i druga kontynuuje tę tendencję. Nie spodziewajcie się więc, że zza najbliższego księżyca wyskoczy nagle flota pancerników by wzorem starożytnych Polan na wyprawie wojennej szerzyć pożogę i niepożądane ciąże. Owszem, skala nieco rośnie, ale wszystko utrzymane jest w granicach rozsądku.

Bardzo ciekawie przedstawia się polityka w tej części serii. O ile na końcu pierwszej mogło się wydawać, że wszystko już ustalone i wiemy kto, przeciwko komu i dlaczego, to tutaj nagle cała ta konstrukcja rozsypuje się jak przysłowiowy domek z kart. I to również w sensowny sposób. Na dodatek pojawia się okazja do nowego sojuszu – powiedziałbym, że całkiem nietypowego, ale przez to wyjątkowo interesującego. Tym bardziej, że akurat on daje dosłownie legion możliwości do arcyciekawego rozwinięcia.

Tak jak przewidywałem, poznajemy nieco lepiej niektórych bohaterów zarysowanych w poprzedniej części – szczególnie jeżeli chodzi o tych niższych stopniem czy stażem. Książka tylko na tym korzysta, a jej świat zostaje tymi scenami w naturalny sposób ubogacony.

Po raz kolejny pojawiają się polskie wstawki i po raz kolejny zrobiony są w większości bardzo dobrze. Dlaczego tylko w większości? Ponieważ jedna scena z takim wtrętem wyszła absolutnie genialnie. Oczywiście to tylko moja opinia, ale kiedy dotarłem do sceny z piosenką, to przed oczami dosłownie pojawiły mi się obrazy, jakby to wyglądało jako scena w filmie/serialu. I wyglądało to naprawdę dobrze. A sama scena to miód-malina wracałem do niej kilkukrotnie i na pewno zrobię to jeszcze nie raz. Na chwilę obecną jest to moja ulubiona scena w całej serii i takich żądam więcej!

Czy więc jest się w ogóle do czego przyczepić? Tak, ale po raz kolejny chodzi raczej o drobnostki. Najpoważniejszą jest chyba fakt, że niektórzy bohaterowie jakby mogli więcej i byli ważniejsi niż wskazują na to piastowane przez nich stanowiska. Znaczy ok, to główni bohaterowie, więc wiadomo, że uwaga skupi się na nich, ale można byłoby ich minimalnie stonować – staliby się bardziej ludzcy. Na szczęście do poziomu znanego jako „Mary Sue” nadal im daleko.

Podsumowując autor nie tylko utrzymał bardzo wysoki poziom pierwszej części, ale jeszcze wyżej ustawił sobie poprzeczkę. Druga część serii jest ciekawie poprowadzona, rozbudowuje znany świat i dodaje do niego nowe elementy. A sama seria ma niesamowity potencjał rozwojowy i mam nadzieję, że trzeciej części też doczekamy się w miarę szybko. Ja w każdym razie na nią zdecydowanie czekam.. a póki czekam, mogę raz jeszcze przeczytać opisaną dwa akapity wyżej scenę. Pozycja bezwzględnie warta przeczytania.

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić Kag kawę jak się podobało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz