Gwiazdek: 8
Autor: Jean de La Fontaine
Tłumaczenie: Jadwiga Dackiewicz, Franciszka Kniaźnina, Stanisław Komar, Feliks Konopka, Ignacy Krasicki, Włodzimierz Lewik, Adam Mickiewicz, Władysław Noskowski, Julian Rogoziński, Leopold Staff, Stanisław Trembecki
Wydawnictwo: Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe
Data polskiego wydania: 1988
Data oryginalnego wydania: 1668
Cykl / seria: -
Kategoria: klasyka
Stron: 872
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: twarda, z obwolutą
ISBN: 8322102593
Język: polski
Cena z okładki: - zł
Tytuł oryginalny: Fables
Kliknij, by wrócić do strony głównej
_________________________________________________________
A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)
Cena z okładki: - zł
Tytuł oryginalny: Fables
Kliknij, by wrócić do strony głównej
Są takie chwile, ba! dni takie, że człowieka ciągnie do klasyki. Musi, bo się udusi, i basta. No i tak też padło u mnie, kiedy już miałam sięgać po kolejną część Meekhanu, która jakoś wybitnie mi nie chciała wchodzić, mój mózg wykonał fikołka, po czym uznał, że chce bajek. Ale nie tych współczesnych, pięknych, barwnych i kolorowych, tylko czegoś o wiele... klasyczniejszego. A jako że na ten moment Baśnie Braci Grimm w dość... bardzo klasycznie krwawym wydaniu pożyczyłam, a do Andersena nie sięgnęłam, padło na potężną cegłę, jaką są klasyczne baśnie La Fontaine. Baśnie wierszowane, w doskonałych przekładach, które nie tylko cieszyły mnie swoją lekkością, ale i niosły naprawdę sporo morałów, które okazują się zaskakująco współczesne, mimo że powstały w XVII wieku... To co? Dawka klasyczności, w dodatku wierszem w niedzielę? Czemu nie, choć krótko! :D
_________________________________________________________
Kiedy myślimy o bajkach, na pewno pierwszym skojarzeniem, jakie się nasunie, są te współczesne, piękne wydania. Te ocenzurowane, "bezpieczne" dla naszych pociech, niezawierające w sobie ani krztyny zła i cierpienia, o morale nie wspominając, czyż nie? Te wszystkie kolorowe, pstrokate historyjki, zerkające na nas z regałów w bibliotekach i księgarniach, mające od malucha uczyć, co jest dobre a co złe, nie pozwalając jednak na zrozumienie, że krzywda i tak się dzieje. Mam wrażenie, że współczesny świat zapomniał już, jak kiedyś bajki wyglądały, rozpieszczeni przez przepiękne i klasyczne animacje Disney'a, potem Pixara i innych wielkich twórców animowanej klasyki. Odsunęliśmy się od tego, co w dawnych baśniach i bajkach było czymś oczywistym. O ile się orientuję, to "najmroczniejszą" współcześnie animacją jest... "Dzwonnik z Notre Dame". Kurtyna. A gdyby tak sięgnąć po to, co zapomniane, co wygładzone i ocenzurowane? Bracia Grimm czy Andersen - oni wcale nie stronili od przemocy, krwi i śmierci. Jasne, ktoś mi powie, że te baśnie powstawały dawno temu, w czasach, kiedy takie opowieści po prostu trafiały do dzieci, ale... jak to wyglądało wcześniej, przed niemieckimi i duńskimi baśniami, które w nosie miały pierzynkę bezpieczeństwa i z radością mordowały, zjadały, obcinały główki i zamieniały w pianę?
I na to pytanie postanowiłam sobie odpowiedzieć, sięgając po zbiór trochę zapomnianych już baśni La Fontaine'a. w końcu, jak mogą się różnić od tych późniejszych? Hah, no cóż. Ta spora cegiełka zdecydowanie mnie zaskoczyła, już na dzień dobry podsuwając życiorys autora, który okazał się... niezłym hulaką i rozpustnikiem ;) Dwa listy do Jego Wysokości Delfina Ludwika (ale nie, to nie był późniejszy król Ludwik XV, spokojnie), biografia Ezopa... i ruszamy z koksem! Jedenaście ksiąg, w których spisano wszystkie bajki i baśnie, ozdobione absolutnie przepięknymi rycinami, a nawet całostronicowymi ilustracjami - działają na wyobraźnię.
Nie znajdziemy tu żadnych krwawych historii, żadnych brutalności, bardziej są to baśnie inspirowane Ezopem, klasyczną mitologią i personifikacją zwierząt - bo głównie to one są bohaterami kolejnych opowiastek, ale z łatwością pod ich płaszczykiem możemy odczytać, jakie osoby się kryją. La Fontaine, a później i nasi polscy tłumacze, wykazali się kreatywnością, ale i mądrością, przekazując nam historie o sprytnych lisach, dumnych orłach czy cwanych myszach. Każda baśń zakończona jest też morałem, który humorystycznie, ale i dobrze przekazuje nam wnioski. I o dziwo, choć minęło ponad 300 lat, to te wnioski bywają zaskakująco współczesne, warte zapamiętania i korzystania z nich.
"Bajki" La Fontaine'a to prawdziwa literacka uczta, którą należy się rozkoszować, delektować i poznawać. Choć z pewnością nie nadają się dla najmłodszych, starsi i dorośli znajdą tu wiele dla siebie, nie tylko mądrości, której, mam wrażenie, w świecie brakuje - ale też i humorystycznego spojrzenia na świat, na klasy i podziały. Choć teraz nie mamy już królów i szlachty, to bez problemu i tak znajdziemy analogię do współczesności. Co więcej, bajki te napisane są w taki sposób, że nie znajdziemy tam trudnego i dziwnego słownictwa, więc z łatwością się odnajdziemy między kolejnymi wersami.
Zdecydowanie, polecam wszystkim, by od czasu do czasu, sięgnąć po klasykę. Nie trzeba połykać jej zresztą na raz - ja delektowałam się tymi baśniami dobry tydzień, czytając sobie po kilkanaście bajek na raz. Zachwycałam się pięknymi rycinami, poznawałam z ciekawością styl myślenia XVII-wiecznego autora, który tak bardzo fascynował się Ezopem i jego bodaj najbardziej klasycznymi baśniami, w których to zwierzęta przemawiają ludzkim głosem.
Moim zdaniem, taką klasykę poznawać należy i trzeba. Ale nie przymusem. Raczej z ciekawością i rozwijaniem zainteresowań, poznaniem świata i myśli, która kiedyś kierowała światem.
A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;) A przy okazji, możecie postawić mi kawę jak się podobało ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz