KiB w sieci

piątek, 3 maja 2024

28/2024 (248) - Hwang Bo-reum, Witajcie w kawiarni Hyunam-dong


Gwiazdek: 7

Autor: Hwang Bo-reum
Tłumaczenie: Dominika Chybowska-Jang 
Wydawnictwo: Albatros
Data polskiego wydania: 24 stycznia 2024
Data oryginalnego wydania: 17 stycznia 2022
Cykl / seria: -
Kategoria: literatura piękna 
Stron: 383
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: zintegrowana
ISBN: 9788367759557
Język: polski
Cena z okładki: 49,90 zł
Tytuł oryginalny: 어서 오세요, 휴남동 서점입니다 (ang. Welcome to the Hyunam-Dong Bookshop)

Do koreańskich tytułów musiałam się nieco przekonywać, choć dużo ciepłych słów pod adresem ogólnie azjatyckiej literatury słyszałam. Nie ukrywam, że bałam się - głównie faktu, że oto oberwę kolejną "przytulną książką o piciu kawki", od której odbiłam się już po przeczytaniu blurba. Kompletnie nie mój klimat. Jednak "Witajcie w księgarni Hyunam-dong" było po pierwsze, książką koreańskiej autorki, po drugie, opis brzmiał o tyle intrygująco, że mnie skusiło. No i nie ukrywam - jestem fanką "mojej ulubionej księżniczki Disneya" czyli Wioli z kanału "Pierogi z kimchi" , że no sama myśl, że może będą opisane jakieś smakowite ciekawostki z "kraju Samsunga", że nie dało się mi przejść obojętnie... Cóż. Może dlatego w koszyku mam kolejnych kilka książek z tego fascynującego kraju i już proszę znajomą, która się tam wybiera, o jakąś książkę prosto z Seulu? :D

A przy okazji: wpis ten dedykuję Antoniemu - Kimchi, Seul i Korea są Twoje. Wierzę w to mocno! 💓

_________________________________________________________________________________

No tak. Zostałam fanką koreańskiej literatury, choć na naszym rynku była ona od dawna. Ot, choćby wspomnieć o "Almond" albo "Kim Jiyoung urodzona w 1982" - a to wierzchołek góry lodowej, który kusi, by przeczytać. A jednak zaczęły się pojawiać kolejne, wpisane w dość popularny trend "healing", choć początkowo nie mówiło mi to nic, z czym to się gryzie. Dopiero dziś, kiedy skończyłam tę lekturę (I mocno zarzekałam się, że ta opinia pojawi się stanowczo później, a ja sięgnę po coś zupełnie z innej półki... dzięki, wracający mi internecie 🙈), postanowiłam sprawdzić, o co chodzi. Wedle dość ogólnej, ale przybliżonej definicji z internetów:

"Nurt literacki zwany z angielskiego „healing”, czyli literatura uzdrawiająca o terapeutycznej mocy.To gatunek, który skupia się na procesie uzdrawiania emocjonalnego czytelnika, a jego celem jest dostarczenie czytelnikom poczucia nadziei, inspiracji oraz środków do radzenia sobie z własnymi problemami. Książki w tym nurcie często opowiadają historie o pokonywaniu trudności, radzeniu sobie z traumą, osobistym wzroście oraz poszukiwaniu sensu i szczęścia." 

I tak właśnie jest. To książka, która ma otulić jak kocyk, poklepać po plecach i powiedzieć, że "hej, będzie dobrze!". Dosłownie, wraz z obserwacją nieśpiesznie rozgrywających się wydarzeń dotyczących tytułowej księgarni i jej właścicielki, gdzieś tam, z tyłu głowy pojawiała mi się nieśmiała myśl: będzie ok. Serio, byłam zaskoczona, jak bardzo to poczucie ciepełka wzrastało we mnie, otulało jak ulubiony kocyk i pachniało dobrze jak herbatka z pigwą i imbirem. 

Yeong-ju to wypalona koreańska kobieta, która z dnia na dzień podejmuje szaloną decyzję: musi otworzyć księgarnię. Szalony pomysł oraz nieprzepracowane emocje właścicielki sprawiają, że początkowo cały biznes wydaje się być pozbawionym sensu, i żaden klient nie zagości tu na dłużej. Długie godziny pozwalają jej jednak zastanowić się nad sensem przedsięwzięcia a zatrudnienie równie jak ona zagubionego Min-juna na stanowisku baristy (spokojnie, ja też wiem, że księgarnia i kawiarnia to połączenie zgubne, ale no... to Korea, ok? Zanim zaczniemy krzyczeć - czy tam ja zacznę krzyczeć - że nie pije się i nie je w takich miejscach, to musimy zapamiętać, że to jednak inna kultura, o czym wielokrotnie przypomni nam treść książki) powoli odmieni jej losy. Do tego dochodzi zagubiony nastolatek i jego mama, właścicielka palarni kaw, specjalista od języka koreańskiego czy medytująca kobieta. Do tego dochodzą spotkania autorskie, kółko czytelnicze, własna wizja sprzedaży książek... to wszystko powoli, ale nieubłagalnie odmienia bohaterów, obnażając przed nimi trudy życia, ale dając szansę na coś nowego.

Autorka zaskakująco lekko przenosi nas w swój świat małej, odsuniętej od tłumów księgarni, zaprasza do poznania mniej oczywistych autorów. To dla niej punkt wyjścia do rozmowy o wszystkim i niczym, ale mam wrażenie, że pod tym płaszczykiem czai się coś więcej - o tym jednak za chwilę. Mamy tu całą plejadę postaci, które swoimi rozterkami i działaniami otulają nas jak kocyk, pokazują, że każdą przeciwność losu można pokonać. Od niepewności i obaw, aż po śmiałość i decyzyjność. Czasem wystarczy dobrze polecona książka a czasem ktoś, kto po prostu nas wysłucha i pokiwa głową. Nie mamy tu pościgów, wybuchów, skrytobójczych zamachów, wielkich i rozdzierających serce romansów. Nic z tych rzeczy. Mamy zwykłą, szarą codzienność, ale taką, która mimo wszystko pokazuje: dasz radę, uda ci się.

A jednocześnie - choć mam wrażenie, że osoby, które nie interesują się w żaden sposób Azją i kulturą Koreańską, tego nie zauważą - mamy też tu poruszane poważne wątki społeczne, trudne i zwykle przemilczane, a jednak, dla uważnego czytelnika nie-azjatyckiego, albo też osoby interesującej się tym tematem, czy po prostu młodego koreańczyka, który jednak zna wpływy amerykańskie i europejskie na świat - je zauważy. Mamy tu trudny problem pracy od świtu do normy, pracy ponad siły, brania nadgodzin, zaniedbania więzi rodzinnych, społecznych. Mamy trudny problem porozumienia się, nacisku przeszłości, historii, wymagań otoczenia. Wymagań, by być najlepszym, by przeć do przodu w wyścigu korposzczurków, by stać na szczycie. Tu mamy więc próbę zmierzenia się z tymi problemami, z pracą ponad siły, z zaniedbywaniem więzów rodzinnych, z potrzebą wymuszania na potomstwie, by było jak najlepsze. A czy to na pewno da szczęście? Czy na pewno będzie drogą do spełnienia? Nie dostajemy odpowiedzi na takie pytania, ale między wierszami mamy odpowiedź: czasem potrzeba nam odpoczynku, spokoju, braku pędu do przodu w wyścigu do mety. Smutne, ale prawdziwe.

A mimo wszystko, w tym pedzie, w tej potrzebie kultu tradycyjnych wartości - znajduje się czas na nowe, na zmiany. Na coś, co powinniśmy pamiętać wszyscy. Na odpoczynek.

Bohaterowie są zdystansowani, ostrożni, po koreańsku chłodni. Ale na swój sposób każdy ma swój charakter, swoje cechy charakterystyczne. Tym razem jednak nie skupię się na nich, nie będę wskazywać, co i jak - tym razem ich ocenę zostawię czytelnikom tej powieści, choć mam swoich prywatnych idoli. Wszystko jednak tu rozbija się o fakt, że to są persony wzorowane na koreańskiej sferze kulturowej, koreańskim poczuciu szacunku i kultury pracy. Na to inaczej się spogląda jednak.

Podsumowując, "Witajcie w księgarni Hyunam-dong" to książka bardzo ciepła, spokojna, obyczajowa, ale na swój sposób rewolucyjna, skłaniająca do przemyśleń. Niezwykła, jeśli nie miało się wcześniej styczności z takimi pozycjami, nieśpieszna, ale przyjemna i dobra w całokształcie. Otulająca, pokrzepiająca, ale zwracająca uwagę na wiele problemów, które trapią nie tylko Koreę ale i cały świat. Z pewnością jednak sięgnę po inne książki koreańskich autorów, bo spodobało mi się to właśnie takie "cosy" i cieplusie, wygodne historie, opowiadane bez pośpiechu, bez dramatów i napięć. Życiowe, które mogą dziać się tuż za rogiem.

I kto wie, czy kiedyś sami nie trafimy do Hyunam-dong, choć pod zupełnie inną nazwą...? 
A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;)

1 komentarz:

  1. Lubię koreańskie filmy, książek zaś nie czytałam. Jaką polecasz na początek? Pytam poważnie :) Zielona jestem

    OdpowiedzUsuń